- Jak bardzo ucierpi na tym nasza gospodarka, a może to przesada tak nas straszyć od lat, bo w ogóle nie straci?
- Trochę jednak będzie na minusie, ale oczywiście bez przesady. W okresach przeplatanych dniami wolnymi, ludziom zwyczajnie nie chce się pracować. Robią to więc "na pół gwizdka". Pożytek z nich jest wtedy dużo mniejszy. I nie tylko o 2 maja chodzi, jeśli ktoś nie miał urlopu w tym czasie, ale również o kilka dni po długim weekendzie. Naprawdę upłynie trochę czasu, zanim pracownicy "ruszą z kopyta". Czyli, gospodarka na tym jednak ucierpi.
- Jaka branża straci najbardziej?
- Z pewnością przemysł, bo gdy są niedobory pracowników firmy odkładają ważne decyzje na później. Produkcja nie idzie pełną parą, są większe postoje.
- Ale turystyka na pewno zyska, usługi gastronomiczne czy branża paliwowa pewnie również, skoro ludzie ruszyli na urlopy?
- Gdy przedłużają się święta, wtedy więcej osób planuje zagraniczne wyjazdy i wówczas polska turystyka na tym nie zarabia. Wielu Polaków wyjechało na przykład do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II, więc tam zostawili swoje pieniądze. Oczywiście mieszkańcy ruszyli także w Polskę, ale mowa tu głównie o miejscowościach turystycznych. Choć pogoda mogła pokrzyżować plany i zostali w domu.
- Wolne dni, podczas których muszą być zamknięte wielkie sklepy, przynoszą straty handlowi. Dwa dni świąteczne w miesiącu oznaczają obroty niższe o ok. 11,5 mld zł...
- Jeżeli planujemy urlopy, inaczej planujemy wydatki. Robimy mnie zakupów niż zwykle, a te poważniejsze odkładamy na później. Duże sklepy na pewno na tym stracą. Małe również, chyba że znajdują się na turystycznej trasie i w święta za lada stanął członek rodziny.
Przeczytaj: Majówka 2011. Wybierasz się w podróż po Europie. Jak się do tego przygotować? [PORADNIK]
