- Noc wyborcza była pełna zwrotów akcji, mimo wszystko jednak wynik zaskakujący?
- Mógł wygrać zarówno Trzaskowski, jak i Nawrocki. Różnic była marginalna. Chyba w środowisku PO, czy jak oni się sami nazywają, demokratycznym, czują się jak pięściarz po knock downie. Obóz Nawrockiego jest w euforii, ale jak długo? Skutkiem będzie nieustający konflikt na szczytach władzy.
- Będą przedterminowe wybory?
- Rządzący będą dążyli do dotrwania do końca kadencji. Nie wiadomo, jakie będą skutki w samej eklektycznej koalicji. Obawiam się, że w PSL-u może dojść do perturbacji, które zakończą się zdymisjonowaniem prezesa Kosiniaka-Kamysza. Koncepcja poszerzenia elektoratu na wyborców z miast się nie udała. Stracili, co mieli na wsi, nie zyskali w mieście. Politycy, jak np. Sawicki, mogą próbować pozbyć się nieudacznego szefa, który zamiast budować silniejsze PSL, doprowadził do jego marginalizacji.
- Zatem secesja koalicji?
- Przypomnę dawne zdanie Waldemara Pawlaka sprzed wielu lat. Zapytany, kto wygra najbliższe wybory, odpowiedział: "Nasz koalicjant". Nie wiadomo też, jak zachowają się zwolennicy Hołowni. Być może ugrupowanie Polska 2050 rozsypie się. Część pozostanie czymś w rodzaju .Nowoczesnej, która niby jest, ale faktycznie nie ma mocy politycznej. Część przejdzie może do PO. Będą przetasowania, trudno powiedzieć, na ile głębokie.
- A lewica?
- Występowała w wyborach jako trzyczęściowa. Najlepszy wynik wizerunkowy zrobiła najsłabsza, czyli Joanna Senyszyn, ale ona nie jest mocą polityczną. Lewicową partią przyszłości będzie prawdopodobnie Razem. Przed wyborami wyszła z niej grupa Magdaleny Biejat. Czy powróci, czy może będzie nowy projekt jednoczący lewicę? To pytania bez odpowiedzi. Oni są wszyscy w szoku.

Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja
- PO czeka taki sam los, jak PiS w 2007 roku? Zapaść, potem długi marsz?
- Jest duże zagrożenie. Donald Tusk będzie pewnie chciał zatrzymać najtwardszy elektorat, ale słabsi będą szukali nowych rozwiązań. Nie sądzę, by PO się rozpadła. Kiedy rozmawiam z ludźmi z jednej i drugiej partii, to ich żelazny elektorat jest naprawdę mocny. Ale oni właściwie nie widzą żadnych szans, by się porozumieć. To dwa wrogie plemiona, a w istocie wywodzą się z jednego środowiska politycznego, z Solidarności. Ale ta Solidarność platformerska straciła ruch ludowy, którego przywódcą jest teraz Piotr Duda.
- Adam Szejnfeld mówi, że 45 lat jego pracy przepadło w jedną noc. Były senator Tyszkiewicz wycofuje się z życia social mediów...
- Kampania PO była fatalna. Nie ma się co oszukiwać. Trzaskowski był bierny. Kto głosował na Nawrockiego? Ludzie biedni, słabiej wykształceni, tacy, których mainstream ma w pogardzie. Jeżeli PO nie otworzy się na środowiska skupiające nie sukcesorów transformacji po 1989 roku, będzie traciła. Kiedy ostatnio liderzy PO byli w mniejszych miejscowościach, w umownym Wałczu, czy na wschodzie? Dla nich to terra incognita. Może głos Szejnfelda jest tu istotny. Pochodzi z Piły, z mniejszej miejscowości, choć o silnym elektoracie PO.
- Jaki będzie prezydent Nawrocki?
- W polityce jest obcy. Niektórzy mówią, że to zaleta, ale trzeba w tym świecie żyć, rozpoznawać trendy. Na początku będzie otoczony pisowskimi rozgrywającymi. Niezbyt zna się na ekonomii, ale każdy ma jakieś wady. Ważne, jak dobierze kancelarię. Wymyśliłem sobie – to pobożne życzenie – że byłoby wartościowe, gdyby zaproponował swoim przeciwnikom, że razem utworzą kancelarię.
- Ma potencjał na samodzielność, czy będzie posłuszny Kaczyńskiemu?
- Mówią, że to twardy człowiek, ale by się wybić na samodzielność, trzeba znać rozgrywki zakulisowe. Wprawdzie tu prof. Dudek mówi o nim jak najgorzej, ale myślę, że jest nieobiektywny. Obaj wywodzą się z IPN-u, gdzie rywalizowali o przywództwo. Nie tak łatwo można przeskoczyć ze świata nauki, specyficznej nauki jednak - IPN jest jednak krytycznie oceniany przez historyków - do polityki.
Nawrocki mówił, że jest kreacją prezesa, ale dziś spotkałem się z komentarzem, że jest on pomysłem prof. Andrzeja Nowaka. Samo założenie, że prezydent jest czyimś, a nie własnym pomysłem, jest dramatyczne. Gdyby nie PiS, uzyskałby wynik, jak Stanowski albo Senyszyn. Ale partia, skoro go wystawiła, to przecież nie po to, by teraz działał w imieniu przeciwników.
- W PiS-ie mogą spać spokojnie?
- PiS odniósł niebywały sukces. Drugi raz wypromował człowieka znikąd na prezydenta. Andrzej Duda był nawet bardziej znany, jako minister, europoseł. Nawrocki, jako prezes IPN-u i dyrektor muzeum, to trochę za mało, jak na przywództwo polityczne. On nawet nie jest przywódcą ruchu, który go wypromował.