Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ kończy śledztwo w sprawie podpaleń na terenie gmin Koronowo i Sicienko, których jednym ze sprawców - jak ustalili śledczy - był... strażak OSP, komendant jednostki strażackiej w Gogolinku.
Policja wpadła na trop grupy pod koniec zeszłego roku. Rozpracowywanie jej przez śledczych trwało wiele miesięcy. Bo przecież nie tak łatwo udowodnić podpalenia, jeśli nie zatrzyma się sprawcy na gorącym uczynku. Tym bardziej, gdy jednym z podpalaczy okazuje się strażak, wnuk bardzo zasłużonego dla ochotniczych straży pożarnych prezesa OSP w Gogolinku.
A według śledczych to on - Sebastian P. - kierował grupą podpalaczy i ustalał gdzie, co i kiedy ma stanąć w płomieniach.
Nie po raz pierwszy podpalaczami okazali się gaszący pożary. Przed wielu laty głośno było o strażakach podpalaczach z Solca Kujawskiego. Dlaczego podpalali?
Trudno tu znaleźć racjonalne odpowiedzi. Może po to, by ochotnicy mogli okazać swą przydatność w ratowaniu płonącego dobytku? Może i po to, by gaszący byli pierwsi przy ogniu? A może dla kasy? Bo każdy wyjazd z remizy uzasadnia istnienie jednostki OSP i daje strażakom realne pieniądze za udział w akcji gaśniczej.
Na terenie gmin Koronowo i Sicienko od kilku lat dochodziło do dziwnych pożarów. Płonęły nagle baloty słomy, stogi, budynki gospodarcze. Tak było m.in. w rejonie Gogolinka od września do grudnia 2012 roku. Rok później - w październiku i listopadzie - w tym samym rejonie doszło do kolejnej serii podpaleń.
Zobacz także: 46-letnia dwukrotna podpalaczka trafiła do aresztu
W grudniu policjanci zatrzymali czterech podejrzanych o 12 podpaleń. Poza Sebastianem P., komendantem OSP w Gogolinku, “szefem" grupy, na miesiąc tymczasowo aresztowani zostali także Jakub D. z Byszewa i Przemysław P. z Gogolinka. Czwartym podejrzanym okazał się Przemysław P., brat Sebastiana P. (odpowie przed sądem dla nieletnich).
Łącznie spowodowane przez nich straty szacuje się na 130 tys. zł. - Kończymy śledztwo - powiedział nam Adam Lis, wiceszef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ - Przyznali się do winy. Grozi im do pięciu lat więzienia.
Czytaj e-wydanie »