https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podsłuchy w Urzędzie Wojewódzkim? Urzędnicy szpiegowali bliskich?

(my)
Sprawę podsłuchów w Urzędzie Wojewódzkim od dwóch tygodni bada prokuratura.
Sprawę podsłuchów w Urzędzie Wojewódzkim od dwóch tygodni bada prokuratura. Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy
Czy urzędnicy wojewody kujawsko-pomorskiego inwigilowali swoich bliskich wykorzystując piastowane stanowiska służbowe? Sprawę od dwóch tygodni bada bydgoska prokuratura.

Informacjami o domniemanych nieprawidłowościach zainteresowało się Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Na pytania o sprawę, zadane w ubiegłym tygodniu w biurze prasowym KGP nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi. Jeden z bydgoskich policjantów podpowiedział nam za to, że dochodzenie rozpoczęła też Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe. - Potwierdzam, że taka sprawa jest w naszym, można powiedzieć szerokim, zainteresowaniu, ale nic więcej, bo jak widać informacje zaczynają wyciekać na zewnątrz - wyjaśnia Włodzimierz Marszałkowski, zastępca prokuratora rejonowego.

Włodzimierz Marszałkowski: Informacje o tej sprawie zaczynają wyciekać na zewnątrz. Dlatego nie możemy o niej rozmawiać."

Czytaj też: Nowa posada dla bohaterki afery podsłuchowej w urzędzie wojewódzkim. Gdzie? W ministerstwie

Organa ścigania powiadomił Marek S. (personalia zmienione), mąż pracownicy Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, zatrudnionej w bliskim otoczeniu wojewody. Twierdzi, że żona zleciła śledzenie go, a jego telefon był namierzany. - Jesteśmy w trakcie rozwodu, żona mnie zdradziła ze swoim kolegą z pracy, również z otoczenia wojewody - mówi bydgoszczanin. - Pewnego dnia odkryłem, że jestem śledzony, prawdopodobnie chodziło o to, żeby zrzucić winę na mnie. Jestem też przekonany, że mój telefon był namierzany przez pracowników urzędu lub za pomocą urządzeń zlokalizowanych w urzędzie. Być może w wydziale zarządzania kryzysowego. Trochę się na tym znam, jestem informatykiem.

Czytaj też: Podsłuch w biurze posła Katulskiego. Dyrektor zwolniony

Bartłomiej Michałek, rzecznik KPUW, tłumaczy, że pracownicy centrum zarządzania kryzysowego nie mają uprawnień do lokalizowania telefonów za pomocą GPS. - Może to policja, ale nie my - zapewnia rzecznik.

Faktem jest jednak, że wspomniany wydział zarządzania kryzysowego może monitorować sieć internetową, a także lokalizować w systemie GPS np. ekipy ratownicze w całym regionie. Współpracuje też z organami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i obronność, w tym z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Marek S. tłumaczy, że aby sprawdzić, czy jest inwigilowany, kupił nową kartę telefoniczną i aparat. - Napisałem z niego jednego SMS-a do żony. Za chwilę wiedziała, że jestem za miastem, chociaż nikomu o tym nie mówiłem. Była wtedy w pracy - zaznacza i dodaje, że wcześniej znalazł schowany w swoim samochodzie nadajnik GPS - urządzenie wielkości połowy pudełka od zapałek.

Zdaniem S. lista win jego żony jest dłuższa. - Groziła, że wykorzysta swoje znajomości i mój brat, również urzędnik, zostanie wyrzucony z pracy. Pojechała na urlop, po którym nie ma śladu w papierach urzędowych - wylicza.

Czytaj też: Podsłuch w biurze posła Katulskiego. Dyrektor zwolniony

Urzędniczka wojewody utrzymuje, że to jej mąż uknuł intrygę - z zadrości. - Nie mógł się pogodzić z tym, że odchodzę - podkreśla. - Przyznaję, że wynajęłam detektywa, żeby go obserwował. A te opowieści o namierzaniu jego telefonu to bzdura. Nie pozwoliłabym sobie na to pracując dla wojewody.

Pytamy ją o GPS w samochodzie Marka S. - Nic o nim nie wiem, proszę pytać detektywa - mówi, podając nam numer do licencjonowanego śledczego. Tomasz Kowalski nie jest rozmowny: - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Proszę zrozumieć, muszę dbać o dobro moich klientów. A o żadnym gps-ie nic mi nie wiadomo - kończy.
Rzecznik KPUW traktuje sprawę rzekomej inwigilacji jako prywatne porachunki pomiędzy rozwodzącymi się małżonkami. Być może dlatego nie powiadomiono jeszcze o tym Kancelarii Premiera, w której o toczącym się śledztwie nie wiedziano.

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Janka
niezła lektura, czujęsię jak w serialu Moda na Sukces,
jestem ciekawa z kim pan Damian spał z panią J. czy z panem T. a może z obojgiem za posadkę? W dalszej części może okaże się, że pan D to pani E no jestem ciekawa jak rozwinie się ta historia, kolejny tasiemiec życia w gruncie rzeczy wszyscy spią ze wszystkimi.
t
ten który ją miał
Nie przejmuj się kolego ta pani dawała każdemu od dyrektora wzwyż . Idź się lepiej przebadać i rodzinę bo może jakiegoś syfa ci sprzedała.!!!!!!!!!!!!!
G
Gość
Drodzy państwo nie jesteście ciekawi czy przyjaciel naszej pary tj. Jowity. Ł i Tomasz K. pan Damian D. już pracuje u naszego dyrektora bo to kolejna posadka szykowana dla kolesia w urzędzie.
z
zaniepokojony mieszkaniec
Szanowni państwo to co się dzieje we wspomnianym Urzędzie to wstyd dla mieszkańców na naszego miasta i kraju. Jacy ludzie nami rządzą myślą tylko o własnych interesach ciepłych posadach a nas mieszkańców mają za nic. Teraz wiem w końcu czemu nasz prezydent Bruski tak walczy z panią wojewodą i jej PSL-oską świtą. Zero moralności brak poszanowania rodziny, podstawowych wartości. Jak zwierzęta kopulacja, dominacja w stadzie PSL-owskim i nic więcej. Brak słów moi państwo. Ja bym zwolnił ich wszystkich jakbym był wojewodą.
Wstyd!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
A gdzie honor pani wojewodo?
k
klata
Czy ktoś w końcu przyjrzy się temu co dzieje się we wspomnianym urzędzie?
h
ha-ha
Nowa moda golimy genitalia bierzcie przykład z pana dyrektora i tej pani. Potem rozbijamy rodziny robimy sobie dzieci nie patrząc na krzywdę własnych dzieci. A wszystko to akceptują nasze władze, które powinny świecić przykładem.

PSL i "przykład" kogo???... Ewy Mes, Kłopotków, Sawickiego czy Pawlaka?
d
doris
Z tego co mi wiadomo Pani Jowita Ł. i Tomasz K. są parą od roku. Ta pani polowała wcześniej na pana Macieja B. też dyrektora nie ma jak dochodzić do pozycji zawodowej przez łóżko.
Najgorsze jest to, że jak teraz i wtedy działo się to pod okiem i aprobatą Pani Ewy.
Tylko urzędy się zmieniły oraz sposób działania. Różne szczeble władzy dają pewne możliwości. Teraz zastrasza się członków rodzin straszy ich rodziny grozi się utrata pracy powołując się dosłownie na Panią Wojewodzinę. Widocznie tego rodzaju postępowanie jest normą dla polityków i władzy wywodzącej się z PSL. Ciepłe posadki. Pani owa ma być teraz przeniesiona do wydziału zdrowia tak aby nikt jej nie ruszył. Skrzętnie zaplanowane działanie mające na zdyskredytowaniu małżonków oraz zabezpieczenia siebie w majątek. Jedna wielka rodzina łącznie z rzecznikiem prasowym urzędu synem pana posła K. z PSL.

ten syn to bękart z nieprawego łóża...jak każdy urzędniczyna nieudacznik życiowy,któremu ktoś musiał załatwić pracę...zawsze gardziłam facetami pracującymi jako urzędniczyna,bo albo to pedały(vide Robert K również z tego samego urzędu)albo sami nieudacznicy życiowi
b
brak słów
Jak się czyta te komentarze, to człowiek nie wie czy ma płakać czy się śmiać. Dziennikarzyna zrobił artykuł na podstawie (no właśnie czego???) "donosu" jednego pana, który z tego co wiem u niejednej pani się "wyżalał" jaki to on biedny, ale o tym, że mu ta wredna żona posady załatwiła, to już nie wspomni. Opanujcie się ludzie i wyjdzcie innym z łóżek!!! To że w Waszych nudą wieje, to Wasza sprawa, a nie innych. Zamiast uzewnętrzniać się na forach i w komentarzach, proponuję wzytę w sexshopach!!! A mieszanie władzy, pracy, wojewody i innych, to już śmiech, bezradność i faktycznie łapanie się czegokolwiek, bo rzeczowych argumentów brak. Artykuł, sytuacja i kolmentarze jednym zdaniem: Śmiech na sali!
j
jadwiga
Nowa moda golimy genitalia bierzcie przykład z pana dyrektora i tej pani. Potem rozbijamy rodziny robimy sobie dzieci nie patrząc na krzywdę własnych dzieci. A wszystko to akceptują nasze władze, które powinny świecić przykładem.
x
xxxxxx
Z tego co mi wiadomo Pani Jowita Ł. i Tomasz K. są parą od roku. Ta pani polowała wcześniej na pana Macieja B. też dyrektora nie ma jak dochodzić do pozycji zawodowej przez łóżko.
Najgorsze jest to, że jak teraz i wtedy działo się to pod okiem i aprobatą Pani Ewy.
Tylko urzędy się zmieniły oraz sposób działania. Różne szczeble władzy dają pewne możliwości. Teraz zastrasza się członków rodzin straszy ich rodziny grozi się utrata pracy powołując się dosłownie na Panią Wojewodzinę. Widocznie tego rodzaju postępowanie jest normą dla polityków i władzy wywodzącej się z PSL. Ciepłe posadki. Pani owa ma być teraz przeniesiona do wydziału zdrowia tak aby nikt jej nie ruszył. Skrzętnie zaplanowane działanie mające na zdyskredytowaniu małżonków oraz zabezpieczenia siebie w majątek. Jedna wielka rodzina łącznie z rzecznikiem prasowym urzędu synem pana posła K. z PSL.
M
Matic3
Ciekawe czy pani, która zdradziła męża nadal będzie Sołtysem? Mieszkańcy mają nadzieję, że ta pani sie szybko odwoła z tego stanowiska, bo nie dość, że rozwódka, zdradziła męża, w ciąży z kolegą z pracy to jeszcze meldunek poza miejscem piastowania obowiązków sołtysa. Smiech na sali, tylko męża szkoda!
k
kłopot z tą Mes
Niech odpowiednie służby zbadają sprawę. A wojewoda za mecz i za tą sprawę niech poda się do dymisji.

Niech odpowiednie służby zbadają sprawę. A wojewoda za mecz i za tą sprawę niech poda się do dymisji.

Pytanie czy kłopotki jej POzwolą?
R
RNSystem
... nic nowego ... Od zawsze walczymy, od zawsze staramy się wygrywać i od zawsze za wszelką cenę. No chyba, że za "służbowe" pieniądze. To już inna para kaloszy.
Podsłuchiwać i śledzić można na 1500 różnych sposobów, wiem coś o tym bo zajmuję się wykrywaniem podsłuchów od 12 lat. Fakt, że pan znalazł nadajnik GPS "wielkości połowy pudełka zapałek" w swoim samochodzie graniczy z cudem. Dlaczego? Z prostych przyczyn; - albo osoba, która mu to podłożyła była totalnym amatorem, - albo zadziałał przypadek (zawsze istnieje prawdopodobieństwo około 1%, że osoba inwigilowana znajduje "coś" co ją śledzi - przepraszam za uproszczenie). Lecz nawet wtedy, gdy znajduje owo urządzenie to z marszu idę prokuratury i melduję o .... podsłuchu.
Nikogo nie miałem zamiaru obrazić, wyrażam tylko swoją opinię, nie przychylam się do żadnej ze stron.
p
piotrek
ani ich nie popieram, ani nie neguję. ocena przychodzi łatwo, ale skąd pewność, że to prawda? teraz wszyscy są pewni i odważni, a jak prokuratura zbada i się okaże, że to była ściema i pic na wodę, to już nikt nie napisze, że mu głupio czy coś. ale tak, łatwość oceniania w necie, to fakt. to są sprawy rodzinne, a nie państwowe, śmieszne. a co do meczu? całe szczęście go nie będzie. nie potrzeba w mieście bandy wydzierających się deb***i. już dosyć zniszczyli ostatnio na meczu, spokojnie na miasto wtedy wyjść nie można.
K
Kozioł
Niech odpowiednie służby zbadają sprawę. A wojewoda za mecz i za tą sprawę niech poda się do dymisji.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska