Spokojna wieś, w centrum Polski. Wcześniej omijały ją podobno jakieś większe ulewy czy gradobicia. Do czasu...
Zawały 19 lipca 2015 roku
- To była niedziela. Zaczęło się dokładnie o godzinie 17, a skończyło o 17.05 - wspomina sołtys wsi Alicja Tarkowska. - Widok był przerażający. Zdążyliśmy akurat skończyć grać z dzieciakami w piłkę plażową. Wszyscy pobiegliśmy do domu, a tam była ruina, jak po wybuchu. Woda wlewała się oknami. Na ulicach walały się dachy, kominy i inne rzeczy. Kawałek dalej zdmuchnęło cały dom. Ucierpiało łącznie 35 budynków, w tym dwa zostały doszczętnie zniszczone. Las na górce został zrównany z ziemią. Słychać było jeden wielki krzyk i płacz. Dzięki Bogu nic nikomu się nie stało, przyjechała karetka, ale tylko dlatego, że zasłabła jedna przerażona pani.
Mocno ucierpiał między innymi dom rodziny Korczaków. Nawałnica zerwała dach, a do tego zniszczyła budynek gospodarczy.
- W trakcie nawałnicy nie było mnie w domu, wróciłam, to zastałam dom bez dachu - mówi pani Halina. - Tylko syn był wówczas na miejscu. Schował się w piwnicy pod stołem. Wichura tak "zassała" drzwi, że potem nie mógł wyjść. Na szczęście dom był ubezpieczony. Pomogła gmina, pomogła rodzina i bardzo szybko odbudowaliśmy wszystko. Byli jednak tacy, którzy musieli budować od nowa.

WIĘCEJ WSTRZĄSAJĄCYCH ZDJĘĆ ZNISZCZEŃ WE WSI ZAWAŁY POD TORUNIEM OBEJRZYSZ >>>> TUTAJ <<<<<
Rodzina Korczaków wspomina fruwające części dachów czy rowery. Podobno jeszcze rok po tym wydarzeniu można było znaleźć w lesie jakieś elementy budynków.
Zawały podczas tornada - drzewa łamały się jak zapałki
Duże szczęście miała też Barbara Wierzbowska.
- Nie było mnie na miejscu, bo akurat wyjechałam na wycieczkę z córką i wnuczką, a mąż poszedł na ryby - wspomina. - Jak wrócił, zobaczył, że dach zgniotło powalone drzewo, zbite były też okna. Walały się wszędzie deski i inne rzeczy. Strażacy jednak uporali się z tym drzewem. Dużo zawdzięczamy im i gminie, że szybko udało się doprowadzić do porządku. Ale tam - niech pan patrzy. Tam był las. Już go nie ma... Podobno drzewa łamały się jak zapałki.

- Można powiedzieć, że mnie akurat to tornado ominęło - mówi Henryk Zieliński. - Położyło mi tylko dwa drzewa orzechowe na działce, poleciały w stronę lasu. Co ciekawe - obok miałem opartą drabinę o dach i nawet się nie przewróciła. Ale zostaliśmy odcięci od szosy warszawskiej, kilka dni upłynęło, zanim usunięto z niej konary. W odbudowę zniszczeń zaangażowali się wszyscy, była duża pomoc od gminy, nawet ksiądz pomagał.
Rok potrwało doprowadzenie wsi Zawały do porządku
- Jeszcze w niedzielę wieczorem przyjechał do nas wójt gminy Obrowo Andrzej Wieczyński i sekretarz Mirosława Kłosińska, strażacy z kilku jednostek i od razu zaczęto zabezpieczać budynki, kłaść plandeki, bo zapowiadano deszcze. Przez tydzień każdy był w pogotowiu, wspierał nas, wójt rozmawiał z ministerstwem, z posłami, żeby uzyskać wsparcie, ogromną pomoc otrzymaliśmy też od prezydenta Torunia Michała Zaleskiego, osoby prywatne zaczęły zakładać zbiórki, firmy z terenu gminy również się włączyły w pomoc, panie ze szkoły z Dobrzejewic gotowały posiłki dla strażaków, którzy przyjechali autokarami, z gminy były posiłki dla mieszkańców - wylicza Alicja Tarkowska. - Ci, których domostwa ucierpiały najmniej lub wcale pomagali bardziej poszkodowanym sąsiadom. Zapewniono lokale do noclegów. Solidarność była ogromna. Dodam, że przez tydzień byliśmy pozbawieni prądu, agregaty trafiły do najbardziej potrzebujących - chorych lub małych dzieci.

- TAK WYGLĄDAŁA WIEŚ ZAWAŁY POD PRZEJŚCIU TORNADA - OBEJRZYJ >>>> TUTAJ <<<<<
- TAK ZAWAŁY PREZENTUJĄ SIĘ DZISIAJ, 8 LAT PO TEJ TRAGEDII - OBEJRZYJ >>>> TUTAJ <<<<
Osoby, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że dość szybko uporano się z doprowadzeniem wsi do ładu.
- Dzięki wsparciu z wielu stron generalnie potrwało to około roku, choć w wielu indywidualnych przypadkach było to dużo szybciej - twierdzi Alicja Tarkowska.
Nic dwa razy się nie zdarza!
Trauma po wydarzeniach z lipca 2015 roku była ogromna. Mieszkańcy wsi przez kilka lat niechętnie rozmawiali z przedstawicielami mediów, bo nie chcieli wracać do tamtej tragedii. Dziś, po takim czasie, jest już inaczej, nie mieliśmy kłopotów z rozmowami z miejscowymi.
- Do tej pory jednak gdy dostajemy sms-owe alerty, że zbliża się jakaś anomalia, strach wraca - twierdzi sołtyska. - Zwłaszcza u dzieci, które pamiętają tamte wydarzenia. Pamiętam, że zaraz po tej nawałnicy dzięki prezydentowi Zaleskiemu i wójtowi gminy mogły wyjechać na wakacje do Torunia, by choć na chwilę zapomnieć o tym, co się stało.

Sami mieszkańcy potrafią zaś znaleźć dystans do tego, co się stało.
- Podobno nawałnica nigdy nie wraca w to samo miejsce, więc teraz powinniśmy mieć już spokój - twierdzą z uśmiechem.
I tej wersji się trzymajmy!
Obejrzyj także: Rozpoczęły się badania archeologiczne na toruńskim bulwarze
