Spis treści
- Akurat mieliśmy przerwę na kawę. Pomyślałem, że to dobrze się składa, że popada. Było Boże Ciało, dzień wolny od pracy, należała się dłuższa chwila odpoczynku – wspomina Szymon Stachurski, ogrodnik z Chrystkowa pod Świeciem.
Wtem rozległo się stukanie - to kule gradu bębniły o ziemię. Z chwili na chwilę robiły się coraz większe, osiągały rozmiar orzecha włoskiego.
Pszczoły mogły się potopić
- Akurat zbierałem rój z drzewa w Chrystkowie. Stałem na drabinie, gdy zaczęło padać. Na gałęzi została jeszcze garstka pszczół, reszta była już w rojnicy (pudło na rój) – opowiada pszczelarz z sąsiedniego Topolinka. - Deszcz nagle się wzmógł, zostawiłem więc rojnicę na drzewie. Zamknąłem ją, ale to pudło nie jest szczelne. Jednak nie było wyjścia, uznałem, że chwilę ulewy przetrzyma.
Ale ulewa przerodziła się w nawałnicę i nie była chwilowa.
- Szła od Topolna do Świecia, a potem zawróciła i uderzyła ponownie. Trwało to co najmniej godzinę – opowiada pszczelarz. - Grad nieprawdopodobnie dźwięczał w rynnach. Miałem wrażenie, że w pobliżu pracuje głośno jakaś rozklekotana maszyna. Trwało to i trwało. Myślałem o tym, że jeśli deszcz leje się do rojnicy, to potopi mi pszczoły. Na szczęście, zdecydowana większość z nich ocalała, ale tak zestresowanych pszczół jeszcze nigdy nie widziałem.
Kule gradu wielkości orzecha włoskiego
W szkółce pana Stachurskiego grad leżał jeszcze następnego dnia. Zebrał się w matach, które pozrywał wiatr.
- Kładły się na moich oczach, służyły do zacieniania roślin – wyjaśnia Szymon Stachurski. Ogrodnik z bólem patrzy na zgliszcza szkółki. - Tutaj były ostróżki, a tu jeżówki, podobno najpiękniejsze w Polsce. Z dwóch tysięcy nie została żadna – ubolewa.
Nieprawdopodobnie wyglądają krzewy porzeczek u pana Stachurskiego – nie mają większości liści, bo leżą posiekane pod krzewami. - Tutaj było wiele gradobić, ale nigdy nie takie, żeby porozbijało doniczki i instalację do nawadniania – zaznacza pan Stachurski.
Jeszcze trudno oszacować straty
Starty w uprawach są bardzo duże. W Grucznie grad wymłócił hektary jęczmienia, który był krótko przed zbiorem. Fatalnie wygląda kukurydza w Chrystkowie. Pole ogórków gruntowych w tej wsi, które uprawia Wioletta Lefczak, zamieniło się w jezioro.
- Na szczęście, mój mąż ma koparkę i szybko przekopał rowek, którym odprowadził wodę z pola do rowu melioracyjnego. Gdyby nie to, wszystko by pogniło – mówi pani Lefczak.
Ile ogórków ma szansę przetrwać? - Dopiero się okaże czy będą żyły, czy nie. Musimy poczekać aż przeschną. Na oko, połowa przepadła. Te mniejsze przyklepały się do ziemi i ich grad tak nie zniszczył, a te, co miały po trzy – cztery liście, to są ścięte i połamane.
- Najgorzej, jeśli grad zbił podstawę łodygi i korzonki. Takiej rośliny się już nie uratuje – wyjaśnia Szymon Stachurski. - Mniej więcej za trzy tygodnie będę wiedział, z których roślin jeszcze coś będzie.
Potrzebna pomoc na odbudowę szkółki
Rolnicy załamują ręce.
- Cały rok człowiek czeka, aż sobie trochę zarobi i takie życie, zarobku nie będzie – ubolewa Wioletta Lefczak. Pociesza się tym, że jej mąż nie utrzymuje się z rolnictwa. - W takich chwilach człowiek docenia comiesięczną pensję – komentuje.
Tutaj możesz pomóc Szymonowi Stachurskiemu
Sezon ogrodniczy trwa tylko kilka miesięcy – zauważa Szymon Stachurski. - W weekend miałem jechać na targi, a teraz nie mam z czym. Pozostałem bez dochodu, za to pracy przybyło. Jestem odpowiedzialny również za ludzi, którzy pomagali mi w pracy.
Na pomagam.pl ruszyła zbiórka dla pana Szymona. - Ona nie pokryje strat, ale pomoże nam przetrwać ten sezon i odbudować szkółkę - mówi ogrodnik.
Rolnicy z Chrystkowa i Gruczna zgłaszają straty w uprawach w Urzędzie Miejskim w Świeciu. Czekają na powołanie komisji, która pomoże im uzyskać wsparcie po nawałnicy.
