- W zeszłym roku, ze względu na kryzys, zrezygnowaliśmy z finansowych żądań - mówi Ryszard Maliszewski, przewodniczący związku branżowego w Orlenie. - Teraz sytuacja spółki jest lepsza. Żądamy po 360 zł brutto dla pracownika. I, jeśli rozmowy nie przyniosą rezultatów, rozpoczniemy akcję strajkową.
O tym, że spółkę stać na podwyżki przekonani są też związkowcy zależnego od Orlenu włocławskiego Anwilu. Domagają się podniesienia pensji o 8 proc. - W ubiegłym roku była tylko jednorazowa nagroda, choć zysk firmy wyniósł 141 mln zł - twierdzi Krzysztof Och, przewodniczący zakładowej „Solidarności”.
Kryzys już minął?
Dyrekcja na żądanie związkowców się nie zgadza. W poniedziałek ma dojść do kolejnych negocjacji. Jeżeli nie będzie porozumienia, może być strajk.
Spór z zarządem toczą pracownicy z bydgoskiego Zachemu. Domagają się utrzymania miejsc pracy (fima planuje zwolnić 120 osób) oraz 5-proc. podwyżek. - Sytuacja finansowa zakładu nie jest tak zła, aby trzeba było zwalniać pracowników - uważa Waldemar Tomczuk, przewodniczący związku „Zmiana”. - A podwyżki nam się należą.
- Nie możemy przystać na te żądania - komentuje Piotr Kuzimski, rzecznik Zachemu. - Spółka zakończyła zeszły rok stratą. Jednocześnie podtrzymujemy propozycję wznowienia rozmów o podwyżkach, ale gdy sytuacja ekonomiczna będzie lepsza.
Czytaj też: Strajk na Wielkanoc zapowiadają linie lotnicze, metro i kolej
Z kolei w Toruniu szykuje się strajk generalny pracowników Energi. M.in. chcą oni wzrostu pensji o 15 proc. - Domagamy się też poszanowania praw pracowniczych i dialogu społecznego - mówi Józef Adamczewski, przewodniczący „S” w toruńskiej Energi.
- Uważamy, że strajk nie jest najlepszym sposobem rozwiązywania problemów - przekonuje Beata Ostrowska, rzeczniczka firmy. - Zarząd chce rozmawiać. Jest mediator. Mamy nadzieję, że dojdzie do porozumienia.
Napięcia w budżetówce
O swoje walczą nie tylko związkowcy z dużych firm, ale też pracownicy budżetówki.
Wrze w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Grudziądzu. Walczą tam o dodatkowe 300 zł do pensji. - Czekamy do 24 marca na sygnał z ratusza. Jeśli go nie będzie, zaczniemy działać bardziej stanowczo - ostrzega Janina Józefiak, szefowa „Solidarności” w MOPR. Na razie prezydent Grudziądza Robert Malinowski rozkłada ręce: - Z pustego nie naleję.
O większe zarobki dla pracowników szkół - sprzątaczek, księgowych, intendentek walczy oświatowa „Solidarność” i Związek Nauczycielstwa Polskiego we Włocławku. - Od lat nie mieli oni należytej podwyżki - stwierdza Wojciech Jaranowski, szef oświatowej „Solidarności”. Związkowcy domagają się 5-proc. wzrostu płac. A zaproponowano im tylko 1 proc.
- Ludzie chcieliby na pewno więcej zarabiać, ale protestów u nas na razie nie ma - tłumaczy z kolei Bogdan Tyloch, szef NSZZ „Solidarność” w Chojnicach. - Wszędzie dookoła są redukcje, na szczęście u nas jeszcze nie, więc ludzie boją się stracić pracę.
Im się już udało
O podwyżki walczyli też pracownicy Enei w Bydgoszczy. - I dostaliśmy je, po 150 zł brutto - wyjaśnia Janusz Śniadecki, szef Zrzeszenia Związków Zawodowych Energetyków. - Udało nam się porozumieć z pracodawcą, choć mamy jeszcze inny problem. Niesprawiedliwie obdzielono nas akcjami pracowniczymi, niektórzy dostali ich mniej. Zamierzamy iść z tym do sądu.
Po negocjacjach z dyrekcją i groźbie strajku wyższe pensje dostali etatowi pracownicy Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku, po 140 zł, choć początkowo żądali 250 zł. Ale teraz apetyt na podwyżki mają tam neurochirurdzy.
Czytaj też: Związkowcy z Energi zapowiedzieli strajk ostrzegawczy
Zdaniem Andrzeja Malinowskiego, prezesa Konfederacji Pracodawców Polskich, liczba sporów zbiorowych może jeszcze wzrosnąć. Zgadza się z tym Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum Adama Smitha. Uważa jednak, że to nie jest jeszcze dobry czas na takie roszczenia, zwłaszcza w przypadku firm.
Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców przekonuje: - Sytuacja gospodarcza ożywiła się, ale firmy mają za duże straty, by od razu były w dobrej kondycji.
