I chociaż przyjechali wszyscy święci, a drogowcy namawiali, żeby teraz i już podjąć konkretne decyzje, nadal nie wiadomo, jaki wariant będzie realizowany, kto ostatecznie ma inwestycję finansować i najważniejsze - kiedy się zacznie. Bo wszystko byłoby ładnie i pięknie, gdyby były pieniądze. I w tym problem. Obwodnica jest potrzebna - to zdanie przewijało się w każdej z wypowiedzi, ale niestety, niewiele z niego wynikło.
Trochę historii
Historię planów budowy omówił gospodarz spotkania burmistrz Tadeusz Kowalski, przypominając, że takie zamiary były już w latach 70-tych, a na początku tej kadencji w tej samej sali odbyło się spotkanie z udziałem drogowców i władz wojewódzkich. - Chcieliśmy wiedzieć, co mamy uczynić, żeby budowa ruszyła - mówił Kowalski. - Usłyszeliśmy - doprowadźcie do decyzji lokalizacyjnej, będziemy myśleli o montażu finansowym. Traktowałem te słowa jako dobrą sugestię i wzięliśmy się do działania.
Najpierw było porozumienie samorządu gminnego i powiatowego, a później zlecenie opracowania projektu. Mówiono o burzliwych konsultacjach, planach i zamiarach, które ostatecznie miały doprowadzić do budowy.**- Ten proces został zaburzony przez listę indykatywną - udowadniał Kowalski. - Zgłaszając wspólnie z powiatem obwodnicę południową za 100 mln zł, wskazaliśmy jako beneficjenta środków unijnych Zarząd Dróg Wojewódzkich. A na liście Tuchola znalazła się z informacją, że beneficjentem będzie gmina.
Tylko południowa
Kowalski nie ukrywał, że samorządowcy nie są z tego powodu szczęśliwi, ale skoro jest koncepcja, to jest punkt wyjścia i twardy dokument, którego należy się trzymać. Już wiadomo na sto procent, że zdecydowanie obwodnica południowa, ale który wariant - krótszy, przez Rudzki Most, czy dłuższy, przed Rudzkim Młynem? - Ten, który będzie prowadził inwestycję, ten wybiera - mówił Kowalski, który jasno i wyraźnie oświadczył, że Tuchola ze swoim budżetem nie może dołożyć 50 mln zł na obwodnicę. - Nie budujemy jej dla siebie, tylko dla tranzytu - przekonywał i mówił, że projekt i decyzja lokalizacyjna to zadania, które samorząd może wykonać.
Starosta Piotr Mówiński krótko i na temat oświadczył, że po ocenie możliwości budżetowej, nawet gdyby powiat zrezygnował z programu modernizacji szpitala i innych zadań, do wykonania których jest zobowiązany, to i tak przy skromnym budżecie nie jest w stanie wspomóc tak kosztownej budowy. Marek Sobolewski z biura poselskiego Jarosława Katulskiego odczytał oświadczenie posła, który namawiał do budowy inwestycji etapowo, a Andrzej Kobiak, radny wojewódzki przypomniał, że w poniedziałek sejmik przyjął uchwałę i zarezerwował dla tucholskiej obwodnicy 50 mln zł. Członkowie SOS dla Tucholi przedstawili wyliczenia, z których wynika, że przez miasto przejeżdża na dobę 20 tys. samochodów, a radny Zygmunt Kiersznicki ze łzami w oczach prosił o pomoc, bo żyć się już przy ruchliwej ulicy nie da. - Ludzie, pomóżcie nam - nawoływał.
Zimna woda
A Tomasz Moraczewski, dyrektor departamentu infrastruktury Urzędu Wojewódzkiego zgodził się, że powiat budżet ma skromny, przyznał, że natężenie, owszem, jest w Tucholi duże, ale nie takie, jak wyliczyli członkowie SOS, bo gdyby było takie, jak mówią, to już biegłaby tędy autostrada. Kwotę 50 mln zł radni sejmiku uchwalili, ale przy założeniu, że inwestycja kosztuje 100 mln zł, a 50 proc. to kwota, którą na obwodnicę trzeba dołożyć z samorządowych pieniędzy. Budowa etapowa - tak, jak najbardziej, pomysł dobry i muszą się nim zająć fachowcy. - Stawiacie nam ciężkie warunki brzegowe - mówił do burmistrza. - Chcecie zrobić projekt i decyzję lokalizacyjną, a my nie mamy nawet gwarancji, że wykupicie pas drogowy, czy nie - mówił i przekonywał, że w budżecie wojewódzkim środków na całą obwodnicę nie widzi.
A drogowcy z województwa namawiali, żeby już teraz wybrać wariant i etapowo ruszyć do roboty, za co dostali brawa. Wczoraj jednak tylko na gadaniu się skończyło.