Pogoń była niezwykle blisko wywalczenia Pucharu Polski, ale ostatnia akcja Wisły w regulaminowym czasie gry dała krakowianom bramkę na 1-1, a potem okazaliście się gorsi od pierwszoligowca w dogrywce. Co się stało?
- Jesteśmy załamani tym, co się wydarzyło. Wierzyliśmy, że podniesiemy ten puchar. Jestem bardzo rozczarowany. Prowadziliśmy do ostatnich sekund i straciliśmy gola już nawet po czasie, który sędzia doliczył. Mogę tylko przeprosić naszych kibiców, choć wiem, że te słowa teraz mało dla nich znaczą.
Mieliście pretensje do arbitra, że przedłużył mecz o więcej niż siedem minut?
- Dopiero po meczu dowiedziałem się, że bramka dla Wisły padła półtorej minuty po doliczonym czasie, straciliśmy ją w kuriozalny sposób. Ten gol podłamał nas, w dogrywce to Wisła, tak jak praktycznie przez całe spotkane, miała więcej energii. Zawiedliśmy jako zespół, ja zawiodłem jako kapitan. Jest mi przykro. Uciekła duża szansa, boli nas to wszystkich. Wisła była w tym meczu lepsza i nie ma co tego ukrywać.
W finale Pucharu Polski wyraźnie było widać, że tego dnia był pan daleki od swojej optymalnej formie?
- Zagrałem bardzo słaby mecz. Nie wiem, co się ze mną działo. Wydawało mi się, że jestem na tyle doświadczony, że takie mecze będą mnie niosły. Niestety, nie pomogłem drużynie. Muszę się teraz zastanowić, co dalej, bo od kapitana drużyna potrzebuje w takich momentach najwięcej, a ja zawiodłem. Byłem przekonany, że zwłaszcza na tym stadionie, który dobrze znam z meczów reprezentacji energia mnie poniesie, a tej energii nie było i nie byłem sobą. Przez moją dyspozycję cierpiał też cały zespół. Wiem, że gdy ja gram lepiej, inaczej funkcjonuje także cała drużyna.
To dla pana jedna z najbardziej bolesnych porażek w karierze?
- Bardzo mnie boli ta porażka, nie zapomnę tego meczu do końca życia. Bardzo chcieliśmy zdobyć dla kibiców, którzy świetnie nas dopingowali i się zaprezentowali na Stadionie Narodowym ale też dla siebie i dla Pogoni pierwsze trofeum w historii klubu. To dla mnie kolejna lekcja w życiu, mam nadzieję, że wskaże drogę, aby z tego kryzysu wyjść jak najszybciej.
Mimo przegranej w finale Pucharu Polski Pogoń wciąż ma szanse awansu do europejskich pucharów, zwłaszcza, że porażki w tej kolejce doznały zespoły z czołówki Lech Poznań, czy Górnik Zabrze.
- Trzeba się podnieść, zmotywować do walki w ostatnich meczach Ekstraklasy. Do końca rozgrywek zostały cztery mecze i musimy je wygrać. Najbliższa okazja będzie już w poniedziałek, gdy na własnym stadionie podejmiemy Puszczę Niepołomice.
Rozmawiał i notował Zbigniew Czyż
