Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie ratunkowe kontra Andrzej Kaniecki. Jest ugoda

(my)
Andrzej Kaniecki rozmawia z reporterami przed salą rozpraw
Andrzej Kaniecki rozmawia z reporterami przed salą rozpraw Andrzej Muszyński
Jest ugoda w konflikcie pomiędzy pogotowiem ratunkowym w Bydgoszczy a Andrzejem Kanieckim.

Andrzej Kaniecki od 14 lat wypowiada się głośno na temat wypadku, w którym zginął jego 19-letni syn. Doszło do niego w nocy 1 listopada 1997 roku w Strzyżawie. Na miejsce przyjechała karetka z pijaną załogą - lekarzem wojskowym Dariuszem Z. i pielęgniarzem Leszkiem S. Z. stwierdził zgon i karetka odjechała.

Świadkowie wypadku wezwali na miejsce drugą karetkę, ponieważ ich zdaniem Dawid Kaniecki dawał oznaki życia. Powiadomiono też policję o tym, że lekarz przyjechał do Strzyżawy pijany. Później okazało się, że zamiast niego, krew do badania oddał inny medyk.

Wszystkich skazano kilka lat później, ale kary nie były surowe. Zapadły wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Ojciec Dawida Kanieckiego przeprowadził prywatne śledztwo w sprawie tragedii. Niejednokrotnie wypowiadał się także na forach internetowych. Zdaniem pogotowia ratunkowego nawiązywał też do aktualnej sytuacji. Do sądu trafił więc pozew o zniesławienie. Pogotowie zażądało przeprosin.

Pogotowie oskarża Andrzeja Kanieckiego za wpisy na forach. Będzie proces

W poniedziałek (30 stycznia) odbyło się posiedzenie przedprocesowe w tej sprawie. - Do późna w nocy wertowałem różne dokumenty. Są ich tysiące - mówił przed salą rozpraw Andrzej Kaniecki. - Z punktu widzenia zwykłej ludzkiej sprawiedliwości, ten pozew jest bezzasadny. Zawsze mówiłem o pogotowiu w kontekście śmierci mojego syna.

Przed godziną 14.00 we wtorek (31 stycznia) doszło do porozumienia pomiędzy stronami. Kaniecki nie musi przepraszać, ale zobowiązał się nie komentować aktualnych działań pogotowia.

- Dobrze się dzieje dla społeczności bydgoskiej, bo zostaje przerwane pasmo pomówień - tłumaczyła Małgorzata Belter, pełnomocniczka pogotowia. - To instytucja, która uzyskuje certyfikaty jakości - podkreślała prawniczka.

Andrzej Kaniecki twierdzi, że sprawę można było załatwić inaczej. - Dyrektor pogotowia mógł ze mną po prostu spokojnie porozmawiać. I to dużo wcześniej. To co dzieje się aktualnie w pogotowiu mnie nie interesuje, ale jeśli ktoś się zapyta, co stało się z moim synem, to nie będę milczał - powiedział nam Kaniecki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska