Po odniesionym przed czasem zwycięstwie nad „Góralem” Amerykanin wszedł w buty swojego kolegi… Artura Szpilki, który za pośrednictwem Twittera pod koniec 2013 roku „wykrzyczał” sobie pojedynek z Bryantem Jenningsem. Kibice boksu doskonale pamiętają, jak boleśnie skończyła się ta próba dla pięściarza z Wieliczki.
Teraz idealnym timingiem popisał się Molina, który swoją aktywnością na portalu społecznościowym doskonale wstrzelił się w moment poszukiwań najbliższego rywala dla Brytyjczyka, nowo kreowanego mistrza federacji IBF w wadze ciężkiej. Tydzień po gali w Krakowie, na której Molina wzbogacił się o pas IBF Inter-Continental, Joshua zdetronizował Charlesa Martina w Londynie. Krótko panujący mistrz z Missouri wytrzymał w ringu z modelowo zbudowanym atletą niepełne dwie rundy.
O toczących się negocjacjach opowiedział sam Molina w rozmowie z reporterem Sky Sports. Interesów Amerykanina broni niegdyś najbardziej wpływowa postać w boksie zawodowym charyzmatyczny Don King. W grze o starcie z Joshuą i z pewnością rekordową gażę w karierze, poza Moliną, pozostają m.in. Bermane Stiverne oraz Dominic Breazeale.
Jeśli padnie na pogromcę Tomasza Adamka, od razu nasuwa się pytanie, czy konfrontacja z piekielnie silnym Brytyjczykiem wyjdzie pięściarzowi z Teksasu na zdrowie.
- Moim zdaniem to będzie egzekucja w ringu. Przecież w walce z Adamkiem Molina przyjął naprawdę dużo czystych ciosów, ale mógł mówić o szczęściu, bo Tomek ma w rękach „watę” jak na wagę ciężką. Co innego Joshua, który poza celnością, szybkością i dynamiką, zadaje ciosy ze sto razy większą siłą. Według mnie Amerykanin dostanie szybką „czasówkę”, a kibice mogą zobaczyć bardzo widowiskowy nokaut, po którym Molinę może wyrwać z butów – ocenia Andrzej Wawrzyk, który na tej samej gali w rodzinnym Krakowie wygrał przed czasem z Marcinem Rekowskim.