https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pogrzeb karalny

MAJA ERDMANN
Według bydgoskiego sądu urna z prochami zmarłego to trumna, której otwierać nie wolno
Według bydgoskiego sądu urna z prochami zmarłego to trumna, której otwierać nie wolno Fot.sxc
Syn zgodnie z ostatnią wolą zmarłego ojca i w zgodzie z prawem rozsypał w morzu jego prochy. Sąd w Bydgoszczy dwukrotnie go za to ukarał.

Ciało zmarłego w trumnie bez okuć pali się w specjalnej komorze. Ogień ma bardzo wysoką temperaturę od 900 do 1800 stopni Celsjusza. Ciało ulega całkowitemu spopieleniu. Prochy są jałowe. Nie zawierają żadnych składników poza popiołem. Pracownik krematorium przekazuje rodzinie urnę z prochami. Przeciętnie urna ma pojemność 3-4 litrów.

Stanisław Gorzkowski nie chciał mieć grobu, tabliczki z nazwiskiem. Nie chciał, by ktokolwiek zostawiał mu kwiaty pod krzyżem. Miał marzenie, żeby jego ciało spalić, a prochy rozrzucić na falach morskich.

- Zrobiłem, jak sobie ojciec życzył - mówi Marcin Gorzkowski z Bydgoszczy. - Pojechałem nad Bałtyk, otworzyłem urnę i prochy ojca zatopiłem w morzu. Teraz za to jestem skazany. A przecież tylko spełniałem jego ostatnią wolę.

Donos na policję
Pan Marcin dostał z poznańskiego krematorium urnę z prochami i dokument potwierdzający spopielenie zwłok. Na dole wypisu widnieje uwaga: "Prochy mogą być pochowane na cmentarzu lub zatopione w morzu". Nie dla bydgoskiego sądu jednak. Ktoś z rodziny pana Marcina doniósł na policję, że nielegalnie przechowuje urnę z prochami w domu. - Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po śmierci ojca, a już nękała nas policja - opowiada pan Marcin. - Chcieli nawet siłą wejść do domu, żeby szukać prochów. Nie wpuściłem ich, bo nie mieli nakazu prokuratora.

Prokuratura natomiast wytoczyła rodzinie sprawę o sposób pochowania. - Ta sama pani prokurator, która tłumaczyła mi, że uczestniczyła kiedyś w ceremonii rozrzucenia prochów w morzu, teraz zrobiła sprawę synowi - mówi matka pana Marcina.

A zwłok tam nie było
Najpierw oskarżono go o znieważenie zwłok. Sąd jednak uznał, że w urnie zwłok nie było tylko, więc nie może być mowy o braku należytego szacunku dla ludzkich szczątków. - A potem prokuratura stwierdziła że naruszyłem prawo o sposobie pochówku - denerwuje się pan Marcin.

Sąd grodzki w Bydgoszczy ukarał go naganą za to, że otworzył urnę i rozsypał prochy. "Potraktował urnę jak trumnę, której otwierać nie wolno, a prochy - jak zwłoki, których zatapiać w morzu nie można, chyba że jest to osoba zmarła na statku i nie ma możliwości pochowania jej w inny sposób" - uzasadniano postanowienie sądu. Marcin Gorzkowski postanowił walczyć przed sądem nie tylko o dobre imię swojego ojca, ale i swoje.

Nagana udzielona przez sąd grodzki to bowiem rodzaj kary i zostaje ona wpisana do akt sądowych. - A ja nic złego nie zrobiłem. Przecież to była ostatnia wola ojca - zaczął więc studiować przepisy prawa i odwoływać się w tej sprawie. Kolejna rozprawa i kolejna kara - tym razem grzywna tysiąc złotych. - Przecież wyraźnie napisane jest że prochy mogą być zatopione w morzu.

Jednak dla sądu rozsypanie ich na falach to nie "zatopienie". Pytanie tylko jak zatopić prochy nie rozsypując ich uprzednio?
- To straszna sytuacja. Nie ma oczywistego przepisu, który zakazywałby takiego sposobu grzebania prochów - mówi Marcin Gorzkowski. - Przecież w innych krajach tak robią i nic złego się nie dzieje. Prochy są jałowe. Potwierdzają to w sanepidzie. Poza tym studiowałem stosunki międzynarodowe i potrafię czytać przepisy prawa. Wiem, co mogę, a czego robić nie powinienem.

Kochała swoje kwiaty
W Niemczech na przykład można wynająć specjalny stateczek i wraz z rodziną wypłynąć na morze, by tam uroczyście rozsypać prochy zmarłego. - Nasza rodzina też rozrzuciła prochy babci w ogrodzie. Ona kochała swoje kwiaty i zażyczyła sobie żebyśmy tak zrobili. Co było robić, taka była jej ostatnia wola - opowiada Maria Szymańska z Torunia. - Czy nie uszanowaliśmy prochów babci? Na pewno nie. To była bardzo podniosła chwila. Urnę po prochach umieściliśmy w rodzinnym grobowcu. Nie zdawałam sobie sprawy że można nas za to skazać.

Pan Marcin zamierza odwołać się od ostatniego wyroku. Tym razem dostał kolejną grzywnę - tysiąc złotych. To kara za otwarcie urny i rozrzucenie prochów.

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

s
szuja
CYTAT(gościu @ 27.06.2008, 18:21)
No tak rolę bespieki przejęli czrnuszki bmwuszki

Przecież Jezuici zawsze byli tajną służbą bezpieczeństwa Kościoła nie wiedziałeś dobry człowieku.Powiedz tylko księdzu ,że pójdziesz na skargę do Jezuity to zobaczysz jak w pory pod sutanna narobi i będzie śmierdziało.Jezuici sa szkoleni wszechstronnie jak komandosi umieja nawet pilotowć.
g
gudrun
pouczająca lekcja interpretacji prawa w Polsce
~beata~
ja tez bym chciala aby moje prochy zostaly rozsypane w falach morza. Po co ta ceremonia na cmentarzu
.Nie widze nic zlego w tym ze syn wykonal ostatnia wole Ojca.
G
Gość
a może chodzi o to że Pan Marcin nie jest jedynakiem, że ma jeszcze trzy siostry ,które wygonił z domu rodzinnego i nie pozwolił im odwiedzać chorego ojca, a może o to że tych prochów wcale nie rozsypał ,a chodzi o sprawy majątkowe (a tak w ogóle to dlaczego odmówił siostrom ostatniego pożegnania z ojcem? )
m
mir
kato nazizm w akcji -
a co jesli zmarły był buddystą i nie ma pragnienie by jego prochami zmieszanymi z ciastem nakarmiły się ryby?
dla katolika to profanacja dla buddysty ostatnie ofiarowanie swego ciała dla innych istot.
g
gościu
No tak rolę bespieki przejęli czrnuszki bmwuszki
~gość~
Oto prosty przykład.Wtyczka kleru jest jawnie w naszych sądach.O zgrozo!!!!!
k
koleś
Myślę, że trzeba by ukarać karą tysiąca złotych... donosiciela.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska