Wielu mieszkańców Zelczyny uczestniczyło w ostatniej drodze ofiar tragedii. Gdy cztery trumny: jedną brązową i trzy białe, w tym malutką z ciałem czterolatki wniesiono do kościoła, wśród tłumu rozlegał się szloch.
Wcześniej pogrążona w smutku rodzina, znajomi, przyjaciele, koledzy i koleżanki ze szkół i przedszkola tragicznie zmarłych dzieci nieśli wieńce i białe kwiaty. - Nie mogę zrozumieć co się stało, że doszło w tej rodzinie do tragedii na wielką skalę. Nie nie wskazywało na problemy. Jeśli coś się tam działo, to musiało być głęboko ukryte - wzdycha jedna z uczestniczek pogrzebu.
CZYTAJ TAKŻE:
Rodzinna tragedia pod Skawiną. Nie żyje matka i troje dzieciMieszkańcy pół godziny przed mszą pogrzebową zebrali się w kościele na modlitwie. - Ojcze Przedwieczny... Miej miłosierdzie dla nas i całego świata... - od koronki do Miłosierdzia Bożego zaczęli ceremonię pogrzebową.
Ksiądz odprawiając mszę za zmarłych: matkę Aldonę oraz dzieci Kamila, Aleksandrę i Nadię prosił, żeby chcąc ulżyć rodzinie po prostu z nimi być. - Pozostać w ciszy, nie trzeba nic mówić, nie komentować tragedii. Być z tą rodziną, jak przyjaciele Hioba - mówił. Wyjaśniał, że gdy do biblijnego Hioba, który stracił wszystko: dzieci, majątek, zdrowie przyszli jego przyjaciele, to w obliczu ogromu tragedii usiedli z nim i milczeli.
Do rozpaczliwej sytuacji doszło w Zelczynie w gminie w środę 7 marca. Rano po pracy na nocnej zmianie do domu wrócił 41-letni ojciec rodziny. Odnalazł powieszone ciało swojej żony oraz w łóżkach martwe dzieci.
Strażacy, którzy pierwsi pojawili się na wezwanie gospodarza domu podjęli próbę udzielania pomocy poszkodowanym. Jednak żadna z ofiar nie przeżyła. Wykluczono obecność czadu. Starszy kapitan Jarosław Lach, zastępca dowódcy jednostki straży państwowej w Skawinie potwierdził, że urządzenia do pomiaru tlenku węgla niczego nie wykazały.
Sierż. sztab. Justyna Fil, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowej Policji w Krakowie informowała wstępnie, że na ciałach dzieci nie widziano początkowo śladów, które mogły doprowadzić do śmierci. To co zdarzyło w tym domu wykazało śledztwo prokuratorskie.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wieliczce. Po badaniach ciał Janusz Hantko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie poinformował, że prawdopodobnie zgon u 36-letniej kobiety nastąpił na skutek powieszenia, u 12-letniego chłopca i 4-letniej dziewczynki zadzierzgnięcia (zaciśnięcie pętli na szyi), zaś 9-letniej dziewczynki poprzez zadławienie.
Sołtys Zelczyny Janusz Śmiech zaznacza, że od dnia tragedii wszyscy zadają sobie pytanie jak mogło do tego dojść.
- Naprawdę nic na to nie wskazywało. To byli spokojni ludzie. Matka dzieci zawsze uśmiechnięta, życzliwa, uczynna. Po dzieciach też nie można było dostrzec, żeby cokolwiek złego działo się w domu. Dwoje starszych chodziło do szkoły, codziennie przechodzili koło mojego domu. Najmłodsza dziewczynka chodziła do przedszkola, była rezolutna i wesoła. One wszystkie były zadbane, czyste, grzeczne i mądre, w szkole dobrze się uczyły. Nie pojmuję dlaczego tak to się skończyło - mówi sołtys.
Rodzinna tragedia pod Skawiną. Nie żyje matka i troje dzieci...
ZOBACZ KONIECZNIE:
Autor: Paulina Piotrowska