- Jestem w sklepie rybnym we Włocławku nad samą Wisłą i nie mogę kupić żadnej ryby z tej rzeki - dziwi się Eugeniusz Mientkiewicz, menedżer Roberta Makłowicza, kucharz, kulinarny podróżnik. - Polacy kupują drogie, mrożone morszczuki czy pangi, zamiast pysznej, świeżej troci, suma, sandacza... To nienormalne!
Ryby z Wisły jem od 20 lat
Nienormalne tym bardziej, że w Wiśle pływa mnóstwo ryb. Najlepiej wie o tym Piotr Kulpiński, wędkarz ze Świecia. Ostatnio, w okolicach mostu chełmińskiego, złowił wielkiego suma (175 cm, 37 kg !). - Ponad pół godziny się z nim szarpałem - opowiada. Nad Wisłą pan Kulpiński łowi od 20 lat.I zjada wszystkie ryby, które wyciągnie z jej wód. - Bo są wyjątkowo dobre! - zapewnia. Podobnie jak Mientkiewicz, dziwi się, że rodacy nie rozkoszują się wiślanymi gatunkami. - Żyjemy w takim kraju, gdzie wszystko robi się na opak. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć - ucina.
Możliwe, że Polacy wątpią w czystość Wisły. Zapytaliśmy o nią Waldemara Skowrońskiego, kierownika Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku - Gospodarstwo Pomocnicze w Toruniu. - Jadłem i jem ryby z Wisły, najchętniej sandacza i jakoś żyję - śmieje się Skowroński. - Mogę zapewnić smakoszy, że Wisła jest wystarczająco czysta. Mało tego, jakość jej wód ciągle się poprawia. Przybywa oczyszczalni ścieków i ubywa trucicieli, np. zakładów papierniczych we Włocławku.
Innymi słowy, brudna Wisła to mit.
Zabronili nam łowić
Mity - mitami. Gorzej, że korzystanie z dobrodziejstw Wisły utrudniają procedury. Do 1 czerwca przy przystani w Chełmnie można było kupić świeżą rybę. - Niestety, w okręgu toruńskim przestali na Wiśle istnieć rybacy - mówi Zbigniew Świdlikiewicz, wiceprezes Koła Miejskiego Polskiego Związku Wędkarskiego w Cheł-mnie. - Zadecydował o tym Okręg Toruński PZW. Wcześniej rybacy utrzymywali się ze sprzedaży troci, leszczy, łososi... Obecnie nie jest to możliwe.
- Dlaczego? - pytamy Mirosława Purzyckiego, prezesa Zarządu Okręgowego PZW w Toruniu.
- Nie będę dziś na ten temat rozmawiać - odpowiada nam przez swoją sekretarkę.
- To prawda, walne zgromadzenie ZO PZW w marcu uchwaliło, że nie będzie prowadzić rybołóstwa śródlądowego w naszym regionie - potwierdza Krzysztof Kacprzak, członek związku i zarazem kadry Polski spinningowców - bo to relikt przeszłości. Nigdzie w Europie nie ma już takiego zjawiska. Skoro Wisła należy do PZWi my łożymy na zarybianie około 1,5 mln zł rocznie, płacimy składki to i zakazujemy odłowu sieciami. Punkty sprzedaży świeżych ryb zniknęły znad Wisły w Grudziądzu, bo były nielegalne. Rybacy odławiali je jak... szabrownicy, licząc na zysk.
Złap sobie sam
Skoro tak, to co zrobić, by jednak czasem świeżą rybę prosto z Wisły zjeść? Okazuje się, że najlepiej... wstąpić do PZW, opłacić składkę (około 300 zł rocznie) i samemu stanąć z wędką nad rzeką. I złowić. Może to nie jest takie głupie, bo ryb w Wiśle jest w bród...