https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Połączeni przez wróżby

(maw)
Dominika Gałgańska, kierownik Samodzielnej Pracowni Info-media w Pałacu Młodzieży

Moi dziadkowie pochodzą z naszego regionu. Mama mojej mamy, Czesława z domu Tyra, urodziła się w Inowrocławiu. Jej dzieciństwo nie było radosne. Szybko straciła rodziców, więc wychowywała ją babcia Rozalia, czyli moja prababcia. Z kolei tata mojej mamy Franciszek urodził się na wsi pod Włocławkiem. Miał dwóch braci i jedną siostrę. W czasie wojny dziadkowie zostali deportowani do Niemiec. Pracowali w gospodarstwie rolnym. Tam się poznali. Ślub wzięli w 1945 roku. Po wojnie zamieszkali w Inowrocławiu. Babcia zajęła się domem i wychowywaniem dzieci. Dziadek pracował jako magazynier.
Moja mama Krystyna urodziła się w Inowrocławiu, a tata Henryk w Barcinie. Rodziców poznała kuzynka mojego taty. Spodobali się sobie podczas zabawy andrzejkowej. Podejrzewam, że wspólne wróżby pokierowały ich losem. Pobrali się po dwóch latach, 15 lipca 1968 roku. Mama przez 35 lat pracowała jako specjalista ds. żywienia i jako animator kulturalny. Jest już na emeryturze. Natomiast tata był inżynierem. Projektował i budował kominy. Zmarł, gdy miałam 7 lat. Ponieważ mama pracowała, wychowaniem mnie zajął się starszy o sześć lat brat Mariusz i babcia Czesława. To właśnie moja kochana babunia codziennie zaprowadzała mnie do przedszkola i gotowała mi ulubione potrawy, m.in. kaczkę ze śliwkami.
Po ukończeniu "Kaspra" w Inowrocławiu przeprowadziłam się do Bydgoszczy. Przez pięć lat studiowałam historię w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Po studiach rozpoczęłam pracę w Pałacu Młodzieży. Mija właśnie szósty rok mojej przygody z Pałacem, w którym organizuję imprezy filmowe. Jestem również odpowiedzialna za kontakty z mediami.
Już niedługo nastąpi wielki przełom w moim życiu. 26 grudnia stanę na ślubnym kobiercu. Mój przyszły mąż Łukasz również pracuje w Pałacu Młodzieży. Połączyło nas harcerstwo. Poznaliśmy się na obozie w Łącku. Byliśmy instruktorami prowadzącymi grupy. Od razu wpadliśmy sobie w oko. To zapewne zasługa klimatu ognisk nad jeziorem, magii zachodzącego słońca i dźwięku gitary, na której świetnie gra Łukasz.
Choć dziś mieszkam w Bydgoszczy, do rodzinnego domu bardzo często zaglądam. Przed przyjazdem mama i babcia zawsze do mnie dzwonią z pytaniem, co mają przygotować na obiad. Doskonale wiedzą, że lubię dobrze zjeść.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska