Do sal egzaminacyjnych wchodzą niepewnym krokiem. Pomoce naukowe skrupulatnie powkładane w powszywane dodatkowe kieszenie i schowki. - Stanik mam pełen ściąg - wyznaje jedna z maturzystek - Kto mi tam zajrzy? Gdy zobaczyli swoich kolegów i koleżanki od razu spadł im kamień z serca. - Siedzę w ostatniej ławce! - cieszy się inna z maturzystek. - Gdy zobaczyłem tematy od razu wiedziałem, że będę pisać ten o honorze - zapewnia rosły abiturient - Tak się rozpisałem, że o mało długopis mi nie pękł. Większość naszych rozmówców zdecydowała się na motyw szczęścia w literaturze - temat drugi. - Trzeci bardzo mi się podobał, ten o uprzedzeniach. Oparłbym się o literaturę wojny i okupacji. Tylko, że oprócz lektur trzeba było umieścić też jakieś filmy. Znam ich całe tuziny ale nie pamiętam reżyserów, a ile są warte bez tego? - żali się maturzysta.
Drugiego dnia poszło różnie. Niektórzy wychodzili z sali zadowoleni - tematy lub zadania "podpasowały". Inni trochę przygnębieni. - Najważniejsze, żeby pchnąć do przodu - pociesza się jeden z abiturientów.
W przyszłym tygodniu maturzyści sprawdzą się na egzaminach ustnych.
Połamali długopisy...
pak

Uzbrojeni w pożyczone długopisy czekali na tematy. - Gdy nerwy biorą górę, to trzeba trochę pomyśleć, żeby nie zrobić błędu we własnym nazwisku - śmieje się Sławomir Kamiński (na pierwszym planie).
Maturzyści mają już za sobą pisemną część egzaminu dojrzałości. We wtorek zmagali się z językiem polskim, w środę z przedmiotem wybranym.