Sobotni protest w Łodzi. Policjant przewraca demonstrującego
Film z demonstracji zamieścił na Twitterze Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej". "Nabuzowany agresją policjant najpierw wdaje się w pyskówkę z demonstrantami, a potem bez powodu atakuje od tyłu jednego z nich i przewraca na ziemię. Czy policja to miejsce dla takich psycholi? Tą interwencją powinien się zająć prokurator" - napisał Żytnicki.
Na filmiku widać, jak dochodzi do pyskówki między policjantem a demonstującymi. "Pokaż mi tę twarz wredną, chodź jeden na jeden" - mówi demonstrujący mężczyzna. "Ja tu stoję, wy mnie obrażacie" - mówi policjant.
Nagle puszczają mu nerwy, podbiega od tyłu do idącego już w innym kierunku demonstranta, przewraca go na ziemię i obezwładnia.
Kom. Marcin Fiedukowicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łodzi wyjaśnia, że demonstrujący obrażał policjanta i odpowie przed sądem za znieważenie funkcjonariusza publicznego. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.
- Żaden protest, żadna demonstracja nie upoważnia do tego, żeby znieważano policjanta - mówi kom. Fiedukowicz.
Natomiast zachowanie policjanta wobec demonstranta będzie przedmiotem wyjaśnień. - Będziemy wyjaśniać tę sprawę i sprawdzać jak wyglądała ta sytuacja od początku do końca - zapewnia kom. Fiedukowicz.
Przewodniczący rady miejskiej Marcin Gołaszewski też miał być popchnięty przez policjanta
Filmik z interwencji zamieścił na Facebooku Marcin Gołaszewski, przewodniczący łódzkiej rady miejskiej. "Przerażający obraz brutalizacji policji wobec Obywateli..." - napisał radny. Zamieścił też swoje ujęcia na których widać szarpaninę demonstrantów z policjantami.
Przewodniczący Marcin Gołaszewski też twierdzi, że został popchnięty przez policjanta.
- Policjant mi powiedział, że mam zejść z ulicy na chodnik. Powiedziałem, że na chodniku jest tłum i nie zmieszczę się, bo nie zachowam dystansu społecznego. Wtedy policjant coś odburknął i popchnął mnie na samochód. - mówi Gołaszewski.
Jak podkreśla chwilę później na ziemię przewrócony został mężczyzna idący z sześcioletnim chłopcem. - Dlatego udało mi się nagrać filmik. Prawdopodobnie powód był ten sam: też nie mógł zejść na jezdnię - mówi przewodniczący.
"Mężczyzna idący z małym synkiem zostaje powalony, dochodzi do szarpaniny, w tym wszystkim biorą udział posłowie, senatorowie, radni Rady Miejskiej" - napisał Gołaszewski. mężczyzna idący z małym synkiem zostaje powalony, dochodzi do szarpaniny, w tym wszystkim biorą udział posłowie, senatorowie, radni Rady Miejskiej
Gołaszewski chce wystosować pismo z żądaniem wyjaśnień do komendanta miejskiego policji w Łodzi. Ma zamiar też nie głosować więcej za przekazywaniem środków i sprzętu dla łódzkiej policji.
Kom. Fiedukowicz wyjaśnia, że przewodniczący rady może złożyć skargę i wtedy sprawa będzie wyjaśniana.
Na razie policja zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec demonstrujących. Oprócz zaatakowanego przez policjanta mężczyzny sprawę w sądzie będzie miał m.in. mężczyzna, który położył się na ulicy Piotrkowskiej na jezdni. Demonstrant nie posłuchał przy tym polecenia policjantów i nie zszedł z jezdni na chodnik, a zamiast tego się położył. Zdaniem policji mężczyzna popełnił wykroczenie z art 65 a, czyli nie słuchania poleceń policji, sąd może więc skazać go na karę aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Łódzka policja skieruje też do sądu 41 wniosków o ukaranie demonstrantów za nieprzestrzeganie obowiązujących obecnie przepisów sanitarnych, m.in. nieprzestrzeganie zakazu zgromadzeń.
Jak podkreśla kom. Marcin Fiedukowicz obecnie obowiązują przepisy związane z zapobieganiem epidemii i zadaniem policji jest pilnowanie ich przestrzegania.
Sobotnia demonstracja miała związek z czwartkowym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającym niezgodność z konstytucją dopuszczalności przerywania ciąży w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. W południe w okolicy pasażu Schillera zebrało się kilkaset protestujących osób, a następnie przeszło Piotrkowską i sąsiednimi ulicami. Ponieważ demonstracja ze względu na przepisy epidemiologiczne była nielegalna, demonstrujący zdecydowali się indywidualnie "spacerować" po mieście.
