Śledztwo dotyczącej tych szokujących wydarzeń prowadziła Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu, gdyż sprawa dotyczyła policjantów z Lublina i lubelscy prokuratorzy wyłączyli się z jej prowadzenia. By uniknąć podejrzeń o nieobiektywne prowadzenie postępowania - służbowo w przeszłości mogli mieć kontakt z podejrzanymi.
Wydarzenia opisane skierowanym właśnie do Sądu Rejonowego Lublin - Zachód aktem oskarżenia przygotowanym przez tarnobrzeską prokuraturę, miały miejsce w nocy z 3 na 4 czerwca tego roku w Lublinie. Wtedy to w tym mieście odbywała się Noc Kultury.
W poszukiwaniu hotelu
Jak ustalono w trakcie śledztwa, tamtej nocy 35-letni obywatel Francji wraz z Polakiem jechali zamówili kurs jedną z taksówek do hotelu. Obaj byli dość mocno pijani, jak później ustalono Francuz miał 1,8 promila. Z uwagi na ich stan, jeździli taksówką od jednego do drugiego hotelu, nie mogąc sobie przypomnieć, w którym są zameldowani. Skończyło się na tym, że w pewnym momencie Polak wysiadł z samochodu i uciekł, pozostawiając Francuza bez pieniędzy i nieznającego języka polskiego.
- Taksówkarz nie chcąc być stratnym na kursie, postanowił sprawę wyjaśnić z pomocą policji. Zauważył jeden z patroli i wyjaśnił, co się wydarzyło - informuje prokurator Janusz Woźnik, prokurator okręgowy w Tarnobrzegu.
Patrol policji z lubelskiego III Komisariatu przejął 35-letniego Francuza. Mundurowi widząc, że jest nietrzeźwy, postanowili zawieźć go do mieszczącego się w sąsiedztwie policji Ośrodka Interwencji Kryzysowej (izba wytrzeźwień) do wytrzeźwienia. Na miejscu patrol spotkał inny patrol, który wcześniej w podobnym celu przywiózł innego nietrzeźwego mężczyznę, Polaka.
To właśnie policjant z tamtego drugiego patrolu jest teraz głownym oskarżonym w sprawie, współoskarżonymi zaś dwaj policjanci z patrolu, który przywiózł Francuza.To, co się wówczas wydarzyło, jest szokujące. Jak ustalono, cudzoziemiec próbował po angielsku wyjaśnić sytuację. Wtedy to 41-letni Marcin G. postanowił „nauczyć Francuza języka polskiego”. Przy biernej postawie dwóch innych policjantów w wieku 35 i 38 lat. Policjant uderzył obcokrajowca w twarz, następnie skuł kajdankami w radiowozie - fiacie ducato. Potem wyjął z kieszeni swój prywatny paralizator w kształcie latarki i zaczął razić ładunkami prądu elektrycznego cudzoziemce. Jak ustaliła prokuratura poraził go w klatkę piersiową, potem w wewnętrzną część uda a następnie w genitalia, wcześniej zdzierając z niego bieliznę. W śledztwie ustalono, że urządzenie generowało prąd o napięciu miliona voltów i natężeniu 2,5 ampera.
Śledczy ustalili, że ten sam policjant tej samej nocy w podobny sposób znęcał się nad innym nietrzeźwym mężczyzną przywiezionym na izbę wytrzeźwień.
- Marcin. G. usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień służbowych a także znęcania się fizycznego i psychicznego ze szczególnym okrucieństwem nad osobą pozbawioną wolności - informuje prokurator Janusz Woźnik, szef Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. - Za drugi zarzut grozi mu kara pozbawienia wolności od roku do dziesięciu lat.
Zarzuty usłyszeli także dwaj inni policjanci - patrolu, który transportował 35-letniego Francuza do izby wytrzeźwień.
Zaraz po tych szokujących wydarzeniach, gdy cudzoziemiec złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie, policja wszczęła także postępowanie dyscyplinarne. Wszyscy trzej policjanci dyscyplinarnie wylecieli z szeregów policji. Decyzją sądu zostali tymczasowo aresztowani, wciąż przebywają za kratkami.
Żaden z podejrzanych w śledztwie nie przyznał się do zarzutów, tylko jeden z nich składał wyjaśnienia. Śledczy z Tarnobrzega skierowali do lubelskiego sądu akt oskarżenia, ale w odrębnym postępowaniu wciąż ustalają, czy sadysta w mundurze nie ma też na koncie innych tego typu zachowań.
ZOBACZ TAKŻE:
Atak nożownika w galerii w Stalowej Woli. Nie żyje kobieta, są ranni