Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polki stają się coraz bardziej otwarte. Chcą być sprawcze i znajdują siłę w różnorodności

Karina Obara
Karina Obara
Dr Monika Dejnecka: -  Kobiety po tym, jak raz odrzuciły narzucane im role niechętnie same w nie wchodzą – choćby tylko na pokaz. Jedno jest pewne – im bardziej otwarte i liberalne społeczeństwo, tym pragmatyczny tradycjonalizm będzie mniej atrakcyjny – tak w męskim świecie, jak i kobiecym. I zamiast stać się pożądaną kompetencją społeczną będzie postrzegany jako hipokryzja.
Dr Monika Dejnecka: - Kobiety po tym, jak raz odrzuciły narzucane im role niechętnie same w nie wchodzą – choćby tylko na pokaz. Jedno jest pewne – im bardziej otwarte i liberalne społeczeństwo, tym pragmatyczny tradycjonalizm będzie mniej atrakcyjny – tak w męskim świecie, jak i kobiecym. I zamiast stać się pożądaną kompetencją społeczną będzie postrzegany jako hipokryzja. Archiwum prywatne
Rozmowa z dr Moniką Dejnecką, filozofką i logiczką z WSB w Bydgoszczy, o tym, jak kobiety zmieniły się przez ostatnie lata.

- Najnowsze badania dowodzą, że Polki są coraz bardziej otwarte i liberalne światopoglądowo. I coraz bardziej krytyczne wobec tego, co się dzieje w Polsce. A jeszcze nie tak dawno więcej było pań konserwatywnych. Co się w nas zmienia?
- Kobiety są grupą, która w stosunkowo krótkim czasie uzyskała dostęp do wielu opcji wcześniej zarezerwowanych tylko dla mężczyzn. Pamiętajmy, że w tamtym roku świętowaliśmy zaledwie sto lat od uzyskania przez kobiety w Polsce praw wyborczych. Prawdziwa kropla w morzu historii! Zmiany, które w tym czasie się dokonały, noszą znamiona społecznej rewolucji. Patrząc niewiele lat wstecz – na pokolenie naszych babć i mam, możemy dostrzec gołym okiem tempo przemian. Dzięki temu spojrzeniu „za plecy” potrafimy docenić wolność wyboru, bo przez lata skazane byłyśmy na dość wąskie spektrum życiowych decyzji. Ta przewidywalność dawała bezpieczeństwo i miała swoje plusy, teraz wybieramy bardziej świadomie: nawet jeśli jest to wybór konserwatywnego modelu, to jedna z opcji, a nie jedyna. Łatwiej nam zrozumieć, że takiej samej możliwości wyboru domagają się mniejszości czy osoby dyskryminowane. Stąd być może otwartość na to co inne i bardziej liberalne podejście. Gdyby wybór życiowej drogi przyrównać do wizyty w sklepie z butami – kiedyś do wyboru były trzy - cztery standardowe opcje, które były praktyczne i często wybierane na lata, a nawet całe życie: buty do domu, kościoła i do pracy – bo do tych sfer ograniczała się kobieca aktywność. Dziś możemy wybierać z przeróżnych wizji tego, jak żyć – a wybór jednej z nich nie zamyka nam drzwi do innych. Możemy być businesswoman w szpilkach, a za chwilę mamą turlającą się w kapciach po dywanie, by wieczorem zmienić je na buty do tanga.

Przeczytaj także: Małżeństwo nie jest po to, by było miło. Seks? Przereklamowany!

- Badaczka Katarzyna Pawlikowska z UW odkrywa w ostatniej "Polityce", że duża, bo ponad 3-milionowa jest grupa kobiet, które są świadome, ale niespełnione. Chciałyby korzystać z dóbr kultury, ale nie stać je na to. Mają poczucie niesprawiedliwości społecznej, bo nie są w stanie zarobić więcej. Część z nich zaczyna działać na rzecz innych, a część co robi? Wycofuje się z życia?
- Świadomość różnorodności nie zawsze idzie w parze z dostępnością. We współczesnych czasach mamy bogactwo propozycji, ale nie we wszystkich możemy partycypować. Powróćmy do sklepu z butami – choć mamy wybór, to wiele opcji tylko pozornie jest dla nas osiągalnymi. Możemy je oglądać z witryny marząc, że może kiedyś… gdy zrealizujemy już priorytety. Taką frustrację przeżywają kobiety, których aspiracje, plany czy pragnienia ogranicza gorset życiowej sytuacji i nie mówimy tu tylko o zarobkach, ale także o tym, że czas trzeba często podzielić między dom, pracę (a często i dwa etaty). Część kobiet sublimuje ten naturalny pęd do samorealizacji w to, co jest osiągalne i daje satysfakcję działań dla wspólnego dobra, jak choćby kobiece inicjatywy w social media (np. facebookowa akcja "Chętnie pomogę Damie"), babskie spotkania, kluby książki, dyskusyjne, samopomocowe, banki czasu itp. Na szczęście takich kobiet, które wybierają aktywność zamiast frustracji i wykluczenia jest coraz więcej – łatwiej jest nam się skrzyknąć dzięki mediom społecznościowym i zarazić swoim pomysłem inne osoby.

- Najliczniejszy segment w grupie Polek i Polaków to tzw. pragmatyczni tradycjonaliści ( ponad 8 mln ludzi). Wśród mężczyzn jest ich aż 30 proc, wśród kobiet tylko 14. Chodzą do kościoła, zachowują pozory, ale robią swoje. I głosują na tego, kto ich przekona, że im się to opłaca. Dlaczego ta cecha ma się tak dobrze?
- Trudno jest wytłumaczyć to zjawisko bez pogłębionych badań i analiz. Być może mężczyźni chętniej zakładają maski tradycji dla doraźnej korzyści, bo nie było im to narzucane przez lata? Kobiety po tym, jak raz odrzuciły narzucane im role niechętnie same w nie wchodzą – choćby tylko na pokaz. Jedno jest pewne – im bardziej otwarte i liberalne społeczeństwo, tym pragmatyczny tradycjonalizm będzie mniej atrakcyjny – tak w męskim świecie, jak i kobiecym. I zamiast stać się pożądaną kompetencją społeczną będzie postrzegany jako hipokryzja.

- Najmniej liczna grupa Polek to "obywatelki świata". I nie ma odpowiednika wśród mężczyzn, bo panowie są bardziej konserwatywni. To bardzo młode kobiety, ok. 2 mln, dla których równouprawnienie jest oczywistością, są ambitne, a dziecko tak, ale nie teraz. Dlaczego tych kobiet jest tak mało?
- Mało? A może właśnie w sam raz? W końcu gdybyśmy wszystkie porzuciły rodzinne plany i rzuciły się w wir pasji i podróży, to nie miałby kto spełniać się jako żona, mama, opiekunka, ostoja spokoju czy strażniczka domowego ogniska. Różnorodność jest potrzebna – nawet w zaciszu własnego domu lubimy czytać o odważnych kobietach wojowniczkach, które ruszyły na podbój świata kierowane wątłym marzeniem. Z kolei niejedna podróżniczka na krańcu świata marzy o spokoju, który daje rodzinne życie w otoczeniu najbliższych. Dlatego w końcu, kiedy znajdą swoją bezpieczną przystań, często decydują się na związek czy dziecko. Bo mogą, ale nie muszą.

- A dlaczego to wciąż mężczyźni są bardziej konserwatywni od kobiet?
- O to należałoby spytać samych panów. Tradycyjny model rodziny, tak jak wspomnieliśmy, daje przewidywalność, jasno ustalone zasady regulujące obie role w tym układzie. Dla wielu mężczyzn może być to atrakcyjny układ. Nie muszą wtedy bronić swojej pozycji w zmieniającym się świecie, tylko jest im ona niejako przypisana przez sam fakt przynależności do określonej płci. Jak w tańcu – to on prowadzi i decyduje o wspólnym kierunku. W modelu równościowym pozycja nie zależy od płci – obu stronom należy się taki sam szacunek i obie mają taką samą możliwość popełniania błędów i sięgania po zwycięstwa. W tym modelu rozkład sił przypomina raczej parę równouprawnionych tancerzy, z których żaden nie dominuje, ale oboje biorą odpowiedzialność za wypadkową kursu.

Czego wstydzą się kobiety? Aktorki i psycholog dyskutują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska