W górzystym rejonie w północnym Pakistanie rozbił się w czwartek śmigłowiec z delegacją zagranicznych dyplomatów na pokładzie. W wypadku zginęło sześć osób, w tym ambasadorzy Filipin i Norwegii. Ranny został ambasador Polski Andrzej Ananicz. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, otoczony został opieką medyczną - podaje MSZ.
Jak podała największa pakistańska gazeta "Dawn", do katastrofy doszło w górzystym rejonie Gilgit-Baltistan w dolinie Naltar Valley. Maszyna spadła na miejscową szkołę. Na pokładzie wojskowego śmigłowa MI-17 było 11 zagranicznych dyplomatów oraz 6 Pakistańczyków. W wypadku łącznie zginęło sześć osób: ambasador Filipin Domingo D. Lucenario Jr. oraz Norwegii Leif Larsen, żony ambasadorów Malezji i Indonezji oraz dwóch pakistańskich pilotów. Rannych zostało pięciu innych dyplomatów, w tym ambasadorzy Polski i Holandii.
Rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski podał na Twitterze, że polski ambasador Andrzej Ananicz jest lekko ranny, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Dyplomata obecnie znajduje się w szpitalu w Islamabadzie.
Jak podaje BBC, do ataku przyznali się pakistańscy Talibowie. - Śmigłowiec został trafiony pociskiem - napisał w mailu rzecznik Talibów Muhammad Khorasani. Informacji tej nie potwierdziły jednak władze Pakistanu. Przedstawiciel pakistańskiej armii Asim Bajwa powiedział gazecie "Dawn", że przyczyną wypadku była usterka techniczna, a w tamtym rejonie nie ma Talibów.
Zagraniczni dyplomaci mieli uczestniczyć w uroczystym otwarciu nowoczesnego wyciągu narciarskiego zbudowanego w górzystym rejonie Gilgit-Baltistan. Na miejsce leciały trzy śmigłowce z dyplomatami z 37 krajów. Jak podaje BBC, w wydarzeniu miał też wziąć udział premier Pakistanu Nawaz Sharif. Jego samolot zawrócił, kiedy do pilotów dotarła informacja o katastrofie jednego z helikopterów.
Czytaj e-wydanie »