Korespondencja własna z Pekinu
Polskich śladów podczas tych igrzysk udało się znaleźć całkiem sporo, pomijając oczywiście całą sportową stronę zawodów i występy naszych reprezentantów. Miejscowi wolontariusze, prócz wykonywania swoich obowiązków, niekiedy z czystej ciekawości pytali dziennikarzy, skąd ci do nich przyjechali. Reakcje na udzieloną odpowiedź bywały różne - zdarzało się, że po minie rozmówcy od razu było widać, że zupełnie nie wie, gdzie szukać państwa, o które dopytywał, ale bywało i tak, że nazwa kraju była wolontariuszom doskonale znana.
Warto przeczytać
Z czym, a raczej z kim, kojarzy się więc Polska młodym Chińczykom? Jeśli już pojawiało się jakieś skojarzenie, w zdecydowanej większości przypadków dotyczyło ono Roberta Lewandowskiego. Entuzjastyczne reakcje widzieliśmy zarówno u wolontariuszy, jak i wolontariuszek, doskonale zdających sobie sprawę z tego, z jakiego kraju pochodzi napastnik.
Piłkarz nie był jednak jedyną rozpoznawalną postacią z Polski. W głównym biurze prasowym w oficjalnym sklepie z olimpijskim pamiątkami spotkaliśmy miłośnika twórczości Fryderyka Chopina. Chińczyk wyznał, że bardzo wysoko ceni dzieła naszego kompozytora i chętnie do nich wraca.
Polskimi akcentami były także przypinki z naszą flagą i kółkami olimpijskimi. Wielu wolontariuszy przez całe igrzyska z ogromną pilnością zbierało pamiątki tego rodzaju i potrafiło zadbać o to, by poprzez kontakty z Polakami wzbogacić swoją kolekcję również o naszą przypinkę. Zainteresowanie wzbudzała także smycz z Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Co ciekawe, jedna z wolontariuszek-kolekcjonerek zdążyła również poznać kilka naszych słówek - wprawdzie "witam" i "do widzenia" brzmiały w jej wykonaniu bardziej jak "łitam" i "dowzyna", ale przecież w tym przypadku chodziło o dobre chęci.
Lepszą polszczyznę udało się usłyszeć na konkursach skoków narciarskich. Spiker podający długość poszczególnych prób niekiedy nie ograniczał się tylko do języka angielskiego, a jego „sto czternaście i pół metra” brzmiało całkiem dobrze. I choć poza członkami naszej reprezentacji i polskimi dziennikarzami raczej nikt inny na całej skoczni polskiego nie znał, spiker jeszcze wielokrotnie podawał wyniki także w naszym języku, co było miłym akcentem zawodów.
