Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomoc społeczna. Żyją skromnie, ale są za bogaci na zasiłek

(pio)
Infografika: Monika Wieczorkowska
- Jak jest mocny wiatr, to 10 hektarów ziemi mam w powietrzu, a dwa hektary na polu - uśmiecha się rolnik z gminy Baruchowo, w powiecie włocławskim. Ale do śmiechu wcale mu nie jest.

Rolnik tak żartobliwie określa swoje pole. - Tyle piachu jest w tej ziemi mojej kochanej - mówi dalej.

Ta jego ziemia kochana nie daje już mu pieniędzy na utrzymanie jego rodziny i jego samego.
To dlatego rolnik, który ćwierć wieku był uważany za bogatego człowieka, teraz musi coraz częściej chować dumę do kieszeni.
I iść po wsparcie do opieki społecznej. We wspomnianej gminie Baruchowo mieszka ponad 3500 osób.

Co drugi to gospodarz

- Z tego ponad 220 rodzin, czyli ponad 400 osób, to nasi podopieczni - mówi Zofia Stasiak, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Baruchowie. - Połowa naszych klientów to są właśnie rolnicy.

Pani kierownik przyznaje, że to już nie nowość, żeby rolnik lub jego żona pukała do ośrodka pomocy społecznej.
- U nas ziemie są słabej jakości - dodaje Stasiak. - Nie dość, że ziemia nie daje utrzymania, to jeszcze kosztuje. Na naszym terenie mało który gospodarz posiada np. nowoczesny kombajn albo inny drogi sprzęt zmechanizowany.

I nie chodzi tutaj o maszyny warte 1,6 miliona złotych (chociaż i takie są). Farmera nie stać na przeżycie do pierwszego, a co dopiero na zakup maszyny choćby za jedną dziesiątą powyższej ceny.

Sami gospodarze przekonują, że jest im coraz ciężej. I na roli, i pod względem finansowym.
- Wszystko przez kataklizmy, zagraniczną konkurencję i państwo - wymieniają jednym tchem.
Bliżej winowajców gospodarze też szukają.

- Gminy nie inwestują albo inwestują mało w rolnictwo. Nie robią zazwyczaj nic, żeby np. poprawić nam drogi dojazdowe do pól - mówią niektórzy rolnicy. - Nie wspomagają działalności spółek wodnych, które w konsekwencji nie usuwają usterek w melioracji. Brakuje inwestycji w przydomowe oczyszczalnie ścieków. Ale podatki płacić trzeba. Opłaty nas zżerają. I efekt, jaki jest, każdy widzi.
W naszym kraju w rolnictwie pracuje prawie tyle samo osób, ile jest zatrudnionych w Niemczech, Francji i Hiszpanii razem wziętych.

(Nie)optymistycznie

Oficjalnie bez pracy w tym sektorze pozostaje niecałe 50 tysięcy ludzi. To dane - rzec można - optymistyczne. Te nieoficjalnie wspominają o przynajmniej 600 tysiącach bezrobotnych.

Pani kierownik zaznacza: - Jest też sporo rodzin rolników, którzy poletka mają na tyle małe, że nie podlegają ubezpieczeniu KRUS, a do tego są zarejestrowani jako bezrobotni w urzędzie pracy.

Bo - rejestrując się w pośredniaku - chociaż ubezpieczenie mają za darmo.

Czy w Baruchowie, czy w innych gminach naszego województwa, gospodarze mogą liczyć na podobną pomoc socjalną.

- Rodzinom rolników często brakuje na przykład na lekarstwa, więc - jeśli się kwalifikują - otrzymują od nas zasiłki celowe na zakup leków - kontynuuje szefowa GOPS w Baruchowie. - Przyznajemy też ich dzieciom bezpłatne obiady w szkołach i przedszkolach.
Rodziny gospodarzy mogą liczyć na zasiłki celowe, okresowe czy tzw. jednorazówki.
Chętnych (to znaczy: uprawnionych) z reguły nie brakuje.

- U nas jest trochę lepiej, ponieważ na naszym terenie są ziemie lepszej jakości - zauważa Anna Sikorska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubiczu, niedaleko Torunia.

I szacuje, że statystycznie co dziesiąta osoba, która zjawia się w prowadzonym przez nią ośrodku, to właśnie gospodarz.

Inne źródła dochodu

- Nie jest ich wielu jeszcze z jednego powodu: coraz więcej rolników, oprócz gospodarstwa, prowadzi dodatkowe interesy, a więc mają jeszcze inne źródła utrzymania - kontynuuje Sikorska.

Im młodsi rolnicy, tym bardziej są zaradni. Idą z duchem czasów i więcej mają pomysłów na dodatkową działalność.
A to zakład wulkanizacyjny. A to mechanika pojazdowa. A to chociaż zakład szewski czy - w przypadku żony rolnika - fryzjerstwo.
- Jeśli jednak dziedziczą gospodarstwo z dziada pradziada, a nie myślą o dodatkowych źródłach zarobkowania, jest im zazwyczaj trudno - podkreśla Anna Sikorska.

Z życia wzięte

Są prawdziwe dramaty. Ludzkie dramaty.

Niedawno w małej wsi pod Lubiczem owdowiała kobieta. Sama wychowuje czworo dzieci w wieku szkolnym. Kobieta odziedziczyła gospodarstwo po mężu. Oficjalnie z tego pola żyje, ale tylko oficjalnie, bo w rzeczywistości wdowa nie pracuje w polu. Nie potrafi, ani też nie ma ludzi do pracy, bo jej na to nie stać. Z zasiłków z opieki społecznej skorzystać za to nie może.
Bo przecież dochód ma wysoki. To znaczy: ten oficjalnie liczony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska