POMORZANIN TORUŃ - STELLA GNIEZNO 8:3 (4:2)
Bramki: 1:0 Michał Kunklewski (1), 2:0 Michał Makowski (5 krótki róg), 3:0 Wołodymir Stretowicz (7), 3:1 Marcin Lewartowski (11), 4:1 Wołodymir Stretowicz (23), 4:2 Hubert Grotowski (31 krótki róg), 4:3 Robert Grotowski (38), 5:3 Michał Kunklewski (50), 6:3 Arkadiusz Rutkowski (60), 7:3 Witalij Kalinczuk (68), 8:3 Arkadiusz Rutkowski (69)
Pomorzanin: Michał Śliwiński (od 66 Łukasz Rzepka) – Mariusz Kowalski, Damian Mondrzejewski, Michał Makowski, Arkadiusz Rutkowski, Artur Mazurkiewicz, Michał Raciniewski, Maciej Zieliński, Michał Kunklewski, Witalij Kalinczuk, Wołodymir Stretowicz oraz Filip Sobczak, Łukasz Kurniewicz, Szymon Bożyk.
Początek był piorunujący w wykonaniu gospodarzy - po niespełna siedmiu minutach prowadzili 3:0. Było to efektem agresywnej gry i presji wywieranej na rywalu już na jego połowie boiska. W końcówce pierwszej połowy straty Stelli zmniejszył Hubert Grotowski, który wykorzystał krótki róg.
Najwyraźniej to trafienie podziałało na gnieźnian mobilizująco. Po wznowieniu gry w drugiej części mocno zaatakowali i zepchnęli miejscowych do defensywy. W 38 minucie kontaktowego gola strzelił Robert Grotowski, który miał dużo czasu na skuteczną dobitkę po interwencji Michała Śliwińskiego. Dwie minuty później goście cieszyli się ponownie, gdy piłka po zagraniu Dawida Kowalskiego wturlała się do siatki Pomorzanina. Jednak po konsultacji sędziowie anulowali bramkę. Okazało się, że jeden z gnieźnian przekroczył przepisy pomagając sobie nogą.
Ten wstrząs bardzo im się przydał, bo momentalnie poprawili swą grę. Odzyskali panowanie w środku pola i sami zaczęli groźnie atakować. Dopiero w 60 minucie golkiper Stelli skapitulował po przepięknym strzale pod poprzeczkę Rutkowskiego. Na 7:3 podwyższył Kalinczuk, który w półkolu ograł na niewielkiej przestrzeni kilku rywali i wpakował piłkę do siatki. Wynik ustalił nieco ponad minutę przed końcem Rutkowski, który tym razem znalazł drogę do siatki Stelli uderzeniem z bekhendu.
- Cieszy kolejne zwycięstwo i trzy punkty – podsumował trener Piotr Żółtowski. - Mam jednak sporo zastrzeżeń co do postawy moich zawodników w środkowej części meczu. Graliśmy zbyt niedokładnie, było też za dużo gadania, za dużo wzajemnych pretensji. Na szczęście udało się przetrwać ten okres i nie dopuścić rywali do zdobycia wyrównania. A końcówka w naszym wykonaniu, podobnie jak początek spotkania, była bardzo dobra. Graliśmy tak jak tego wymagam, czyli szybkimi i dokładnymi podaniami, które pozwalały na wyjście do ataku piątką czy szóstką zawodników. I to przyniosło efekty w postaci kolejnych goli.