Stella wydaje się być łatwiejszym przeciwnikiem. Gnieźnianie dopiero w siódmej kolejce zdobyli swoje pierwsze ligowe punkty w tym sezonie i dzięki temu opuścili ostatnie miejsce w tabeli. Ale trener Piotr Żółtowski ma spore obawy przed tym spotkaniem.
- Jestem zły – mówi szkoleniowiec Pomorzanina. - To co zbudowaliśmy do meczów z Grunwaldem i Rogowem i co mieliśmy udoskonalać w dalszej fazie rundy jesiennej, runęło w gruzy. Już trzeci tydzień z rzędu nie możemy normalnie trenować. Uniemożliwia to systematycznie zalewane deszczem boisko. Robimy co w naszej mocy, biegamy po kałużach, ale o wydajnym treningu nie może być mowy. A przed nami dwa ostatnie mecze tej rundy. Strata punktów w nich może być bardzo kosztowna.
Na domiar złego do toruńskich laskarzy przyplątała się fala przeziębień. Z tej przyczyny z zajęć w tygodniu poprzedzającym mecze ze Stellą i LKS-em wyłączeni byli: Paweł Murszewski, Michał Kunklewski, Karol Szyplik, Mariusz Kowalski i Rafał Kamiński, a na pół gwizdka trenował Krystian Makowski, który wciąż narzeka na uraz mięśnia lewej nogi.
- Mówi się, że co nas nie zabije, to nas wzmocni, ale trochę już za dużo tych przeciwności losu – mówi trener Żółtowski. - Na początku był entuzjazm, euforia z dobrze wykonywanej pracy i zbliżania się do wyznaczonego celu, ale ostatnio coraz niżej opadają nam ręce. Oczywiście nie zamierzamy się poddawać i będziemy walczyć o zwycięstwa w obu spotkaniach, ale – proszę mi wierzyć – lekko i łatwo nie będzie.
Sytuację kadrową Pomorzanina jeszcze mogą pogorszyć złe wieści z Wałcza. Reprezentacja Polski rozgrywała tam trzy mecze towarzyskie z Bangladeszem. Niestety, ostatni zakończył się kontuzją kolana Arkadiusza Rutkowskiego. Torunianin przejdzie dokładne badania, ale pierwsze rokowania nie są najlepsze.
Mecz ze Stellą w sobotę o godz. 17.00. Dzień później Pomorzanin zmierzy się na wyjeździe z LKS w ostatniej potyczce pierwszej części rozgrywek. Po tym meczu nastąpi podział na grupę mistrzowską i spadkową. Wiadomo już, że bez względu na weekendowe rozstrzygnięcia torunianie i gąsawianie zagrają w gronie sześciu zespołów, które powalczą o awans do Turnieju Finałowego. Ale lepiej zacząć drugą część sezonu z większą liczbą punktów. A do tego potrzebne są zwycięstwa. O co z LKS-em nie będzie łatwo. I nie wpływu na to ostatnia porażka gąsawian w Środzie Wielkopolskiej.
- Myślę, że to był wypadek przy pracy – mówi trener LKS-u, Maciej Wrzesiński, który po ubiegłym sezonie zastąpił na tym stanowisku Sławomira Mazanego. Zagraliśmy bardzo nieskutecznie, nie wykorzystaliśmy wielu okazji i to się zemściło. Trzeba też pamiętać, że jesteśmy bardzo młodą drużyną i w pewnych sytuacjach brakuje po prostu doświadczenia.
Drużynę z Gąsawy opuścili w trakcie sezonu dwaj reprezentanci Polski Robert Gruszczyński i Mateusz Mazany, którzy rozpoczęli studia w Poznaniu i wzmocnili tamtejszy AZS Politechnikę. Ponadto kontuzjowany jest najlepszy strzelec ekstraklasy z poprzedniego sezonu – Marcin Strykowski.
- Ale mimo tych osłabień będziemy chcieli pokonać Pomorzanina i zakończyć tę część rozgrywek na wyższym miejscu w tabeli – przekonuje trener Wrzesiński. Zagrają dwie równorzędne i godne siebie drużyny. Spodziewam się fajnego meczu.
Nie wiadomo czy spotkanie w Gąsawie nie będzie ostatnim dla Pomorzanina w tym roku. Wprawdzie na pierwszy weekend listopada zaplanowane są pierwsze mecze grupy mistrzowskiej, ale w ich rozegraniu może przeszkodzić pogoda. A skoro o aurze mowa, to na sobotę na godzinę 13:00 zaplanowany jest meczu juniorów Pomorzanina z AZS AWF Poznań, ale - podobnie jak spotkanie seniorów - może nie dojść do skutku.