Garstka kibiców, która przyszła w środę na ligowe spotkanie zespołu Elany z Czarnymi przecierała oczy z wrażenia. Po bardzo udanym spotkaniu z Bałtykiem, w ciągu trzech dni, podopieczni trenera Dariusza Durdy zapomnieli, jak się gra w piłkę. To co zaprezentowała drużyna w pierwszej połowie można określić jedynie słowem: blamaż.
Brak zaangażowania i nonszalancja we własnych poczynaniach - to główne grzechy zespołu. Dlaczego taką postawę zaprezentowali piłkarze? Odpowiedź, przynajmniej częściową, otrzymaliśmy podczas pomeczowej konferencji prasowej. - To spotkanie przegraliśmy już we wtorek po spotkaniu z prezesem klubu - poinformował dziennikarzy szkoleniowiec. - Zawodnicy usłyszeli, że nie otrzymają w terminie pensji. Moje usilne zabiegi w celu zmobilizowania drużyny nie powiodły się. Rozumiem jednak zawodników.
Po końcowym gwizdku dziennikarze prosili o wyjaśnienie prezesa Jacka Wojciechowskiego. Usłyszeli jedynie zdawkowe zdanie: - Wypowiedź trenera Durdy pozostawiam bez komentarza.
O kłopotach klubu w Toruniu wiedzą od dawna. Jego zadłużenie, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, wynosi 1,3 mln zł. Jeżeli do klubu wpływają jakiekolwiek pieniądze od sponsorów lub z innych źródeł, kładzie na nich rękę natychmiast komornik.
Niedawno PZPN zawiesił klubowi licencję na grę w II lidze. Sobotnia frustracja kibiców podczas meczu z Bałtykiem doprowadziła do wniosku policji o zamknięcie stadionu. Słowem, plagi egipskie spadły na klub.
Czy Toruńskiemu Klubowi Piłkarskiemu można pomóc? Wydaje się, że nawet trzeba. Najpierw klub musi jednak sam uporządkować swoje sprawy, a potem oczekiwać pomocy miasta, które reklamuje się, że jest miastem sportu. Drużyna je przecież reprezentuje, zawodnicy mają prawo godnie żyć.
Pomóżmy Elanie!