- Przez dwadzieścia ostatnich lat w polskim rolnictwie, także w Kujawsko-Pomorskiem, zmieniło się niemal wszystko – od wielkości gospodarstw po skalę produkcji a nawet rodzaj upraw - mówi Marek Sawicki, były minister rolnictwa, marszałek senior, poseł.
- Ponad dwadzieścia lat temu nasze gospodarstwo było zupełnie inne - opowiada Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko- Pomorskiej Izby Rolniczej. - Dopiero inwestycje (z wykorzystaniem m.in. PROW-u) zmieniły nie tylko jego wygląd, ale przede wszystkim skalę produkcji. Wymieniliśmy park maszynowy, powiększyliśmy powierzchnię rodzinnego gospodarstwa i pomimo tego, że obecnie syn z rodziną przejął jego część, to i tak skala produkcji jest znacznie większa niż kiedyś. Ponad dwadzieścia lat temu mieliśmy 30-40 macior, przed samymi inwestycjami (m.in. w nową, zautomatyzowaną chlewnię z odchowalniami) było ich około 80, ale dziś to 220 macior.
Podróż w czasie
Gdyby rolnika sprzed ponad 20 lat przenieść w czasie do 2025 roku, to...
- To by się bardzo zdziwił - uważa Paweł Pączka, prezes Grupy Producentów Owoców Galster w Wierzchucicach (pow. bydgoski), który zwraca uwagę, że wiedza i nowoczesne technologie są dziś szczególnie ważne. - Pewnie by sobie jakoś poradził, ale zmiany w rolnictwie nastąpiły ogromne.
Kierowana przez niego grupa powstała w 2008 roku, zaś rodzinne gospodarstwo sadownicze istnieje znacznie dłużej. - Tata pierwszy sad posadził w 1974 roku - dodaje pan Paweł.
Jego zdaniem jedna z najistotniejszych zmian dotyczy klimatu. - Pojawiło się dużo ekstremalnych zjawisk - mówi sadownik. - Wichury zniszczyły już wiele upraw, gradobicia i susza występują coraz częściej, a niemalże co miesiąc bity jest rekord temperatury. Coraz cieplejsze zimy uważane są za anomalie, a moim zdaniem to jest już nowa norma.
Zmieniły się także przepisy i obowiązki rolników. - Pierwsze wnioski o unijne dotacje były tak proste, że sam je wypełniałem - dodaje Paweł Pączka. - Dziś potrzeba tylu informacji do wypełnienia wniosku, że wolę zatrudnić firmę. I te liczne wymogi i obowiązki sprawiły, że rolnicy musieli stać się także biznesmenami, osobami znającymi się np. na ochronie środowiska.
Rolnicy marzą o automatyzacji i informatyzacji
Bardzo zmienił się też rynek. - Kiedyś otwarty był dla nas kierunek wschodni - zauważa prezes wierzchucińskiej grupy. - Tego rynku już dla nas nie ma, chociaż można powiedzieć, że otworzył się cały świat.
Jego zdaniem w pierwszych latach po akcesji wygrywaliśmy z konkurencją na unijnym rynku, bo koszty produkcji w Polsce były niższe: - Niestety to już przeszłość. Koszty produkcji już dawno dogoniliśmy, a np. zabiegi są u nas droższe. Dlatego niektórym opłaca się sprowadzać środki z Niemiec, Holandii, Włoch czy Hiszpanii, bo są tańsze.
Do tego dochodzą coraz bardziej wyśrubowane wymagania rynku. - No i unijne wymagania związane z Zielonym Ładem, które mogą jeszcze bardziej nas docisnąć - mówi Paweł Pączka. - Nadzieja w automatyzacji i informatyzacji. Rolnictwo 4.0 może bardzo pomóc tym gospodarstwom, w których dotąd trzeba było zatrudniać wielu pracowników.
Na Rolnictwo 4.0 stawia również Bartłomiej Piskorski, który w Kołodziejewie (pow. inowrocławski) prowadzi ekologiczne gospodarstwo rolne, rodzinną firmę „Organic Center” oraz małą przetwórnię „Olejarnia Kołodziejewo”. - W 2017 roku przeszliśmy na rolnictwo ekologiczne, od 2020 roku udoskonaliliśmy park maszynowy - mówi pan Bartek, który łamie stereotypy dotyczące produkcji bio. Pokazuje, że może być ona nowoczesna, zautomatyzowana, a uprawy bardzo różnorodne.
Zmienia się mentalność rolników
Marek Sawicki dodaje: - Zmieniła się także mentalność rolników. Wielu z nich wciąż jest bardzo przywiązanych do własności, ale coraz więcej rolników traktuje gospodarstwa jako miejsce pracy, źródło dochodu albo kapitał.
Zdaniem Sawickiego rzeczą, która raczej nie pomaga, szczególnie właścicielom średniej wielkości gospodarstw, jest uzależnienie inwestycji od pomocy unijnej: - Często ci, którzy nie mają zapewnionych np. 50 proc. dofinansowania, zwlekają z inwestycjami, przesuwają je. Tych z dużym potencjałem, którzy inwestują głównie za swoje pieniądze, jest niewielu. To doprowadzi do jeszcze większego rozwarstwienia polskiego rolnictwa. W ciągu kolejnych 25 lat wypadnie z niego spora grupa tych, którzy mają ziemię rolną, ale jej nie użytkują.
Najmniejszych gospodarstw ubywa
Przez te ponad dwie dekady wykruszyły się przede wszystkim najmniejsze gospodarstwa. Wnioski o dopłaty składa ok. 56 tysięcy kujawsko-pomorskich rolników, ale - zdaniem Ryszarda Kierzka - tych które produkują na rynek jest obecnie nie więcej niż 30 tysięcy.
Średnia powierzchnia gruntów rolnych w polskich gospodarstwach w 2024 roku wyniosła 11,59 ha, w Kujawsko-Pomorskiem było to 17,66 ha. W 2014 roku ta średnia w naszym województwie wynosiła 15,30 ha, w 2006 roku - 14,47 ha.
Nasi rolnicy zwracają uwagę, że gdyby w tych danych ujęto także grunty dzierżawione na podstawie umów ustnych, to średnia powierzchnia gospodarstw byłaby znacznie większa. Jednak liczba gospodarstw zapewne by jeszcze zmalała.
- I wciąż będzie maleć, bo wielu rolników jest już zmęczonych - twierdzi rolnik z pow. świeckiego. - Czym? Ostatnio najbardziej Zielonym Ładem i unijną umową z Mercosurem. I jeszcze ustawą łańcuchową.
