https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poseł Łukasz Zbonikowski znów w PiS?

Przypomnijmy, że problemy posła zaczęły się we wrześniu od anonimu, który otrzymały władze kościelne, prokuratura i centrala PiS.
Przypomnijmy, że problemy posła zaczęły się we wrześniu od anonimu, który otrzymały władze kościelne, prokuratura i centrala PiS. Grzegorz Olkowski
Czy Łukasz Zbonikowski, do niedawna lider regionalnych struktur PiS, jest znów w partii Jarosława Kaczyńskiego? Opinie są różne.

Przypomnijmy, że problemy posła zaczęły się we wrześniu od anonimu, który otrzymały władze kościelne, prokuratura i centrala PiS. Chodziło o problemy rodzinne - m.in. o napaść rozbójniczą na... żonę i kradzież telefonu komórkowego. Poseł został zawieszony w prawach członka PiS, ale ponownie dostał się do parlamentu w październiku.

Niektórzy koledzy posła Łukasza Zbonikowskiego twierdzą, że nie jest on członkiem partii. Co najwyżej należy do klubu parlamentarnego PiS. On sam uważa, że skoro go nikt nie odwoływał i nie ma żadnej decyzji Jarosława Kaczyńskiego na piśmie - czuje się członkiem partii. - W grudniu prezes Jarosław Kaczyński zapytał mnie, czy widziałem jakiekolwiek pismo organu statutowego partii, czy jest pan zawieszony lub usunięty z partii? Odpowiedziałem, że nie - tłumaczy dziś włocławski poseł.

Dla posła Zbonikowskiego sytuacja jest więc jasna: skoro nie otrzymał żadnego oficjalnego pisma, nadal jest członkiem partii. Ma jednak wrogów w regionalnych strukturach PiS, którzy - jego zdaniem - za wszelką cenę blokują powrót posła do partii.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

"W Polsce szukają zagrożenia "wolności słowa", a u siebie zamiatali pod dywan. Przez 3 dni....Więcej się nie dało?"

 

    No i właśnie. Niemcy zamiast zająć się własnymi sprawami i rzetelnością swoich mediów wtrącają się ( z pewnością na prośbę Tuska i PO) w sprawy Polaków.

Przecież u nas zamach na demokrację w mediach już był. O tym opozycja PO/PSL udaje, że nie pamięta. Polacy pamiętają.
Śmieszy jednak, że praktyki, które do niedawna nie tylko nie uchodziły za koniec demokracji, ale nawet za uszczerbek na niej, teraz urastają do rangi sprawy, w którą trzeba angażować „bratnie siły” z Europy.
Zapowiadane zmiany i dymisje w telewizji publicznej są kolejnym powodem, dla którego KOD i opozycja chcą ruszać na barykady.
Gdy pięć lat temu Platforma nowelizowała ustawę medialną wymieniła ok. 400 pracowników radia i telewizji, Iwona Śledzińska-Katarasińska, dziś porównująca nadzór ministra skarbu nad Krajową Radą Radiofonii i Telewizji do czasów PRL, mówiła tak: „To nowelizacja, która ma szansę zostać szybko uchwalona. A żeby uchwalić projekt twórców, potrzebujemy minimum pół roku" – tłumaczyła w czerwcu 2010 r. pośpiech posłów PO.
Projekt PO poszedł dalej niż obecny projekt PiS i zakładał nadzór nad KRRiT ministrów skarbu, kultury i finansów. Dziś potencjalny nadzór jedynie tego pierwszego jest „zamachem na demokrację”. Brak słów na taką hipokryzję i marne zagrywki.

 

z
zarlarialp

Znów tam wrócił?

L
Leonard Borowski

No iw Hamburgu też był burdel na świeżym powietrzu. Tak dobrze jest w kraju właścicieli Pommern Zeitung...Za niezalezna.pl:  "Przez kilka dni niemieckie media, tak martwiące się o wolność słowa w Polsce, milczały na temat seksualnych napaści imigrantów na Niemki w trakcie nocy sylwestrowej. Cenzurę przełamano w Kolonii, gdzie ofiarą ataków padło w trakcie Sylwestra co najmniej 80 kobiet. Teraz "Hamburger Abendblatt" pisze, że do podobnych zajść doszło w Hamburgu.
Hamburskie media poruszyły temat dopiero 5 dni po Sylwestrze, ale lepiej późno niż wcale. Jak czytamy - podczas zabawy sylwestrowej pod gołym niebem hordy młodych mężczyzn z Afryki Północnej i krajów arabskich atakowały w Hamburgu kobiety - zarówno Niemki, jak i zagraniczne turystki. Informację tę potwierdził w rozmowie z "Hamburger Abendblatt" przedstawiciel miejskiej policji.
Do największej liczby napaści doszło na ulicy Große Freiheit w dzielnicy St. Pauli, gdzie znajduje się osławiona "dzielnica czerwonych latarni". Atakowano jednak nie prostytutki, lecz turystki i zwykłe Niemki świętujące nadejście Nowego Roku. Młodzi Arabowie otaczali, okradali i molestowali seksualnie kobiety także na esplanadzie Jungfernstieg, głównym bulwarze Hamburga. Imigranci poruszali się w grupach 5-15 osób, obrażali ofiary, zabierali im torebki, dotykali ich piersi i pośladków.
Zajścia w Hamburgu pewnie nigdy nie zostałyby opisane przez media, gdyby nie wczorajsze doniesienia o tym, co działo się w Kolonii. Tam w trakcie zabawy sylwestrowej na otwartym powietrzu ponad tysiąc imigrantów otoczyło kilkadziesiąt Niemek i turystek, okradając je, napastując i próbując zgwałcić. Poszkodowanych zostało ok. 80 kobiet."....W Polsce szukają zagrożenia "wolności słowa", a u siebie zamiatali pod dywan. Przez 3 dni....Więcej się nie dało?

 

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska