Czy posłowie powinni mieć prawo do nisko oprocentowanych pożyczek?

(fot. infografika Monika Wieczorkowska )
Czy posłowie powinni mieć prawo do nisko oprocentowanych pożyczek?
Weź udział w naszej sondzie internetowej na stronie głównej. Zapraszamy również do dyskutowania na ten temat na naszym forum internetowym, wystarczy skomentować poniższy artykuł.
Ponad 3,6 mln zł długu zaciągnęli w Sejmie posłowie IV kadencji. Umowę w tej sprawie z kancelarią podpisało 166 polityków, w tym 9 z naszego regionu. Pożyczkę mogli otrzymać na cele mieszkaniowe w wysokości do 25 tys. zł. Sprawdziliśmy, którzy nasi posłowie, i na co, zadłużyli się w Sejmie.
Boom remontowy
Janusz Dzięcioł (PO) z Grudziądza poprosił o 25 tys. zł. - Postawiłem za to płot koło domu - mówi. Do spłacenia ma jeszcze ponad 85 tys. zł kredytu hipotecznego (tak wynika z jego ostatniego oświadczenia majątkowego).
Grzegorz Karpiński (PO) z Torunia, któremu również przyznano 25 tys. zł, dołożył je do kupna mieszkania. - Dotąd nie miałem własnego, mieszkałem w wynajmowanym - zdradza.
Taką samą kwotę otrzymała Marzenna Drab (PiS) z Grudziądza. Posłanka mówi: - Nie widzę w tym nic szczególnego. Każdy większy zakład ma fundusz socjalny, a Sejm jest dla mnie zakładem pracy. Na nikim nie żeruję. Pieniądze potrzebowała na remont mieszkania.
Domicela Kopaczewska (PO) odpowiada: - Z pożyczek z funduszu socjalnego korzystałam jako nauczyciel, gdy pracowałam jako kurator i teraz również.
Posłanka od ponad pół roku remontuje dom, więc 25 tys. zł pożyczki bardzo jej się przydało.
Z kolei Andrzej Walkowiak (Koło Polska XXI) na budowę domu wartego 650 tys. zł zadłużył się na Wiejskiej w wysokości 20 tys. zł. Skorzystał też z kredytu hipotecznego w banku. W ostatnim oświadczeniu majątkowym deklarował, że ma do spłaty jeszcze 173 tys. zł.
Na dwa lata
Zobowiązanie w sejmowej kasie zaciągnęli również Stanisław Lamczyk (PiS) z Chojnic i Tomasz Latos (PiS) z Bydgoszczy - po 25 tys. O 5 tys. mniej dostali Piotr Stanke z Chojnic i Łukasz Zbonikowski z Włocławka, obaj z PiS-u. Włocławki poseł deklarował, że oddaje jeszcze też kredyt studencki - przeszło 15 tys. zł.
Raty sejmowego zobowiązania potrącane są z uposażenia poselskiego (posłowie zawodowi) lub diety parlamentarnej (parlamentarzyści łączący zasiadanie w Sejmie z pracą zawodową).
Przypomnijmy, że wynoszą one odpowiednio 10.278 zł i 2.569 zł. Maksymalny czas spłaty zadłużenia to dwa lata. Pożyczki udzielane na okres do 12 miesięcy oprocentowane są w wysokości 3 proc., a jeżeli spłata przedłuża się do 24 miesięcy oprocentowanie rośnie do 4 proc.
Gdyby politycy remontowali mieszkania na zasadach rynkowych, kosztowałoby to ich o wiele więcej. W bankach nominalne oprocentowane 25-tysięcznego kredytu waha się od 15 do 20 proc. Do tego należy doliczyć niemałe koszty jego obsługi.
Czy politycy opłacani sowicie z naszych podatków powinni mieć dodatkowo dostęp do tak atrakcyjnych pożyczek? Pożyczek, na które składają się wszyscy podatnicy?
- Fundusz świadczeń socjalnych dla posłów nie jest wyjątkowym przywilejem - tłumaczy Biuro Prasowe Sejmu. - Prawo do korzystania z takiego funduszu przysługuje większości pracujących w Polsce.
Z informacji opublikowanych przez "Rzeczpospolitą" wynika jednak, że niektórzy posłowie niskooprocentowaną, więc bardzo korzystną, pożyczkę zaciągali na spłatę komercyjnego kredytu.