Jak długo trzeba czekać na przyjazd policji czy karetki? Normy są wyśrubowane, w praktyce jednak wszystko wygląda inaczej.
Straż: od kilku minut do pół godziny
Straż pożarna założyła: do pożaru w Toruniu trzeba dojechać najpóźniej po 8 minutach. Jeśli pali się w powiecie toruńskim, strażacy najpóźniej po kwadransie powinni być na miejscu. Tyle założenia - a jak wygląda to w rzeczywistości?
- Z reguły mieścimy się w tych granicach - mówi Andrzej Seroczyński, rzecznik toruńskiej komendy państwowej straży pożarnej. - Ale zdarza się, że dojeżdżamy później. Wszystko zależy od miejsca pożaru: wiadomo, że jeśli pali się niedaleko jednostki, będziemy na miejscu po kilku minutach, jeśli w Czernikowie - może minąć nawet 25 minut.
Rzecznik strażaków zaznacza jednak od razu, że chodzi o jednostki PSP. - W Czernikowie czy Złejwsi Wielkiej mamy ochotniczą straż pożarną - wyjaśnia. - I to ona jest na miejscu przed nami, jeśli dojdzie do pożaru w jednej z tych miejscowości.
Policja: miało być szybciej
Policjanci ustalili podobne normy: 9 minut w Toruniu i 12 minut w powiecie. Wyśrubowanych założeń nie udało się jednak zrealizować. W minionym roku przeciętny torunianin czekał na przyjazd mundurowych niemal dwa razy dłużej, średnio 17 minut. Mieszkaniec powiatu - ok. 22 minut.
- Policja stara się dojechać najszybciej jak można - wyjaśniał Wojciech Machelski, komendant toruńskiej policji. - W ponad połowie przypadków udaje nam się dotrzeć na miejsce zgłoszenia w czasie krótszym niż te 9 minut - zaznaczał.
Straż miejska nie mierzy czasu. - Staramy się reagować jak najszybciej - mówi Jarosław Paralusz, rzecznik toruńskich municypalnych. - Wszystko zależy od tego, w jakim miejscy jest akurat patrol i czego dotyczy zgłoszenie.
Najlepiej w minionym roku wypadło pogotowie medyczne. Dla niego czas dojazdu do pacjenta precyzyjnie reguluje ustawa o ratownictwie medycznym. Zgodnie z prawem trzy czwarte karetek powinno być na miejscu przed upływem 12 minut w mieście i 20 minut w powiecie. - Udaje nam się wypełniać te normy niemal w stu procentach - przyznaje Henryk Wróbel, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Toruniu.
Nikt nie ukrywa, że korki nie ułatwiają szybkiego przejazdu przez miasto. Tymczasem analitycy przewidują, że po zamknięciu części Szosy Lubickiej przejazd przez Toruń może wydłużyć się nawet o ponad pół godziny.
Czytaj e-wydanie »