Kobieta zaginęła ok. godz. 10.40 w piątek. We wtorek przyjechała z Torunia z mężem do sanatorium w Ciechocinku. Szukało jej kilkudziesięciu policjantów i strażaków.
Czytaj: Trzecią dobę trwają poszukiwania 80-letniej kuracjuszki z Torunia. Syn jest zrozpaczony
Jeszcze o godz. 15 sierż. sztab. Marta Błachowicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Aleksandrowie Kujawskim mogła powiedzieć tylko: - Na razie nie ma śladu. Będziemy szukać do osiemnastej.
- Ktoś zatelefonował i powiedział, że widział, jak osoba o podanym rysopisie szła z kimś na przystanek autobusowy. Jeśli wsiadła do autobusu, mogła wysiąść wszędzie. A tu taki mróz - martwił się syn.
- To cud ! - mówią ludzie
Rzeczywiście wsiadła. Około godz. 18 nadeszła dobra wiadomość: Teresa Dąbrowska dojechała w sobotę autobusem do Warszawy. Tam zwróciła uwagę jakiejś kobiety. Ta nie mogąc się porozumieć z torunianką, powiadomiła policję. Ale i policja nie potrafiła uzyskać informacji. - Zawieziono ją do szpitala. Jest cała i zdrowa - powiadomiła nas sierż. sztab. Marta Błachowicz. Gdy wieść się rozeszła, wyszło na jaw, że w Ciechocinku, mimo pozornego spokoju i świątecznej atmosfery, mieszkańcy przeżywali dramat 80-latki. - Słyszała pani, odnaleziono tę staruszkę. Prawdziwy cud! - zaczepiła mnie na ulicy obca kobieta. - To pani krewna? - pytam. - Nie, ale cieszę się, że się odnalazła.
Czytaj e-wydanie »