Do strasznego potrącenia 4-latka doszło w niedzielę, 4 czerwca, w Nowej Soli. Chłopiec przez pasy przechodził z rodzicami, wtedy potrącił go kierowca opla. Dziecko zostało przewiezione do zielonogórskiego szpitala. - Chłopiec trafił do nas z urazami wielonarządowymi (...) Operacja była długa i trudna, dziecko miało zmasakrowaną jedną nóżkę - mówi nam Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego w Zielonej Górze. - Chłopca pogotowie przywiozło do nas w niedzielę, wkrótce po wypadku. Trafił do centrum urazowego, gdzie znajdują się pacjenci z urazami wielonarządowymi i tak było w tym przypadku.
- Dzieckiem zajął się sztab naszych specjalistów. Lekarze mi przekazali, że operacja była długa i bardzo trudna. Chłopiec miał urazy wielonarządowe oraz zmasakrowaną jedną nóżkę. W tej chwili przebywa na oddziale chirurgii i urologii dziecięcej. Rokowania są dobre. Rozmawiałam z ordynatorem, który przekazał, że stan chłopca się poprawia. Lekarze są naprawdę dobrej myśli - tłumaczy Sylwia Malcher-Nowak.
Przypomnijmy, że do potrącenia doszło około godz. 11.30 na ul. Wojska Polskiego. Chłopiec przez pasy przechodził z rodzicami, wtedy potrącił go kierowca opla. Przejechał po brzuchu i nodze 4-latka.
Grzegorz Mielniczuk widział wypadek. – Wezwałem przez telefon karetkę pogotowia. To było ewidentne, że chłopak kierujący oplem chciał uciec z miejsca wypadku. Chłopak, który był tam przede mną, zatrzymał sprawcę.
Z relacji świadków wynika, że kierowca opla po uderzeniu w chłopca przeciągnął go jeszcze kilkadziesiąt metrów po asfalcie.
Jak opowiadają świadkowie, najpierw słychać było huk, krzyk mężczyzny, po chwili kobiety i przeraźliwy płacz dziecka. Później zobaczyli mężczyznę trzymającego na rękach czteroletniego chłopca i wołającego o pomoc. Kierowcą był 20-latek. Jak później okazało się, nie miał nawet prawa jazdy.
Sprawcą wypadku jest mieszkaniec Nowej Soli. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Autorzy: Piotr Jędzura, Józef Piasecki, Michał Korn