Dlaczego burmistrz lezał w szpitalu
Przypomnijmy: 29 grudnia ubr radny Wojciech Skotnicki w ramach interpelacji pytał na sesji rady powiatu starostę Zbigniewa Żbikowskiego, ile było wolnych łóżek na oddziale chirurgicznym w aleksandrowskim szpitalu w dniu 15 grudnia. Niepokoił się, że może być ich za mało, gdyby stało się jakieś nieszczęście, na przykład katastrofa, gdy tymczasem jedno z łóżek - jak dowodził radny - zajmował Leszek Dzierżewicz, burmistrz Ciechocinka, który tego dnia powinien stawić się przed sądem. Mimo wyjaśnień starosty, do sprawy tej radny powrócił na kolejnej sesji.
Leszek Dzierżewicz, powiedział nam, że rzeczywiście przebywał kilka dni w szpitalu w związku z poważnymi dolegliwościami, które omal nie skończyły się operacją i zapewniał, że nic mu nie wiadomo o jakiejkolwiek sprawie przed sądem wyznaczonej na 15 grudnia, zaś sprawę wypadku drogowego, do której nawiązywał na sesjach radny Skotnicki, prokuratura umorzyła już w listopadzie ubiegłego roku.
Echa interpelacji
Burmistrz wystąpił do sądu przeciwko radnemu Skotnickiemu, zarzucając mu pomówienie. Na pierwszej rozprawie radny zabiegał o pojednanie i wycofanie sprawy z sądu, ale do tego nie doszło. Kolejna rozprawa ma się odbyć za kilka dni.
Na ostatniej sesji rady powiatu radny Wojciech Skotnicki zapewniał, że jego interpelacja "dotyczyła katastrofy społecznej , a nie bezpośrednio osoby pana Leszka Dzierżewicza jako burmistrza miasta Ciechocinka".
Nie chodziło o burmistrza?
- Motywem mojego działania było zwrócenie uwagi na brak przeprowadzenia sprawnej akcji ratunkowej w przypadku katastrofy czy też innego zagrożenia społecznego takiego, jak na przykład akt terrorystyczny - przekonywał radny. Twierdził, że dotarły do niego opinie, że "czasami łóżka szpitalne są i mogą być wykorzystywane do innych celów".
- Fakt ten wiązano między innymi z obecnością pana Leszka Dzierżewicza w szpitalu w dniu, w którym decydowała się w sądzie ewentualna współodpowiedzialność za wypadek ze skutkiem śmiertelnym - tłumaczył.
W obszernym wywodzie radny przekonywał, że burmistrz jako osoba publiczna
nie powinien się obrażać i chodzić do sądu w związku z wypowiadanymi na jego temat opiniami. Zdaniem radnego, jest to zaprzeczenie prawa wolności do własnego zdania i swobody wypowiedzi.
- Moja interpelacja została zinterpretowana w sposób tendencyjny i analizując dalsze wydarzenia, nieprzypadkowy, ale pozostawię to do oceny sądu, gdyż jestem oskarżony przez pana Leszka Dzierżewicza o przestępstwo z artykułu dwieście dwanaście paragraf pierwszy kodeksu karnego - zakończył swoje wystąpienie radny.
Radni nie mieli pytań, ale do jednego z wątków wystąpienia odniósł się Janusz Chmielewski, przewodniczący rady, pytając skąd radny wie, że szpitalne łóżka wykorzystywane są do innych celów niż dla chorych i czy radny zdaje sobie sprawę, że to może być pomówienie. Radny milczał.