W tym roku Powiatowy Urząd Pracy w Golubiu-Dobrzyniu na aktywizację bezrobotnych otrzymał z budżetu państwa jedynie 2,8 mln zł, czyli ok. 30 proc. sumy zeszłorocznej (10, 5 mln zł). Cięcia odczuli wszyscy.
- Najbardziej poszkodowani są oczywiście sami bezrobotni - mówi Beata Kremer, zastępca dyrektora PUP. - Jednak ucierpieli też pracodawcy prywatni i samorządy, z którymi współpracujemy.
Mniej, mniej, mniej lub wcale
Właśnie startuje nabór na szkolenie w zawodzie operatora koparko-ładowarki. To jeden z czterech kursów, który urząd organizuje w tym roku. W sumie przeszkolą około 40 osób, poprzednio było ich 65.
- Kursy są najbardziej efektywne w grupach 10-, 12-osobowych, zgłoszeń mamy zawsze ponad setkę - mówi Kremer. - Chętnych czeka rozmowa wstępna ze specjalistą do spraw rozwoju zawodowego. Program jest dotowany z Unii, więc zgodnie z ich wymaganiami preferujemy osoby z konkretnych grup - 50+, długotrwale bezrobotni, niepełnosprawni, mieszkańcy wsi. Do projektów nie mogą wracać osoby, które brały w nich udział już wcześniej.
Jeśli chodzi o inne oferty naszego urzędu, statystyki spadły jeszcze bardziej. Na staże trafi w tym roku niespełna 200 osób, w 2010 było ich 750. Firmy dobierane są bardziej rygorystycznie, jeśli nie przyjęły do pracy poprzednich stażystów, niezależnie od powodów, nie ma mowy o ponownym udziale w projekcie.
W ramach prac interwencyjnych zatrudniono od stycznia do maja 34 bezrobotnych, do końca roku ma być przyjętych jeszcze kilku, poprzednio było ich 129.
- Znacznie okroiliśmy też wymiar prac społecznie użytecznych, obejmujących zatrudnienie do 10 godzin tygodniowo, organizowanych we współpracy i opłacane wspólnie z urzędami gmin - mówi Kremer. - W tym roku możemy to zaoferować 140 osobom, poprzednio 293. Szczególnie ucierpiało Kowalewo, gdzie teraz pracuje na takiej umowie 40 osób, a poprzednio trzykrotnie więcej.
W powodów finansowych roboty publiczne w ogóle nie zostaną w tym roku uruchomione, nie są też doposażane miejsca pracy, urząd nie zwraca kosztów przejazdów, wycofano program dla absolwentów.
Generalnie źle, chwilowo trochę lepiej
- Ruszyły już prace sezonowe, więc jak co roku chwilowo odnotowujemy lekki spadek bezrobocia, ludzie znajdują zatrudnienie bez naszych skierowań - mówi Kremer. - Trochę osób wypisało się z listy bezrobotnych na własny wniosek po otwarciu granicy z Niemcami, najczęściej zamierzali wyjechać "w ciemno", nie potrafili sprecyzować dokąd dokładnie.
W urzędzie czekają oferty pracy dla mężczyzn z wykształceniem zawodowym, potrzebni są m.in. cieśla, betoniarz, mechanik, lakiernik, kierowca, pilarz.
- Niestety wymagania pracodawców i bezrobotnych często trudno dopasować - wyjaśnia wicedyrektorka PUP. - Najczęściej chodzi o kwalifikacje, chętni do pracy mają je przedawnione, nieuzupełniane o aktualne standardy.
W całej sytuacji Kremer wskazuje na jeszcze jedno dodatkowe utrudnienie, które od lutego wprowadzono do polskiego prawa: - Pracodawcy nie mogą już zgłaszać do nas oferty telefonicznie, konieczna jest wersja pisemna z deklaracją o niekaralności. Ta biurokracja niektórych zniechęca, szczególnie jeśli zależy im na czasie, dzwonią do nas i kiedy słyszą o tym nowym wymogu, rezygnują.
Bezrobotnych na koniec czerwca mieliśmy w powiecie 3345.
Pod koniec maja skala bezrobocia w golubsko-dobrzyńskim sięgała 20,5 proc., w całym kraju 12,2 proc., co daje stopę procentową
Jakieś dobre wieści? Choć wyliczenia za czerwiec, które są tu decydujące, nie zostały jeszcze opublikowane, to wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku wróci u nas zasiłek całoroczny. Przysługuje on mieszkańcom tych powiatów, w których odsetek bezrobotnych przekracza 150 proc. średniej krajowej, przy mniejszym bezrobociu długość zasiłku skracana jest do pół roku.