Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat golubsko-dobrzyński. Jabłka w szkole? Tylko dla wybranych

Alicja Wesołowska
Owoce zamiast batonika - pomysł był dobry, ale z wykonaniem gorzej. - Nam się udało - cieszy się Aleksandra Ciesielska, która dba o program w Kowalewie.

- Chciałabym, żeby Julka chrupała na przerwach jabłka zamiast batonów - przyznaje Katarzyna Sankowska, mama 5-letniej Julii. - Mam nadzieję, że w podstawówce będzie dostawać warzywa i owoce.

W lutym rząd złagodził wymogi programu "Owoce w szkole". Marchewka nie musi już być krojona w słupki, ogórek można zamienić na rzodkiewki. Ale nadal tylko 2 szkoły w powiecie rozdają uczniom owoce i warzywa. Dlaczego?

Szkoła na wsi? To my dziękujemy

Dyrektorzy szkół są zgodni: problem leży po stronie dostawców. W Wielkiej Łące żaden z producentów owoców i warzyw nie podjął wyzwania. - W pierwszej turze składaliśmy wnioski do kilku dostawców, ale żaden nie przyjął zlecenia - mówi Danuta Drożdża, dyrektor szkoły. - W tym semestrze jest tak samo. Może w przyszłym będzie lepiej.

Szkoła w Lisewie wybrała dostawcę, wysłała umowę - i nic. Nikt nie odpowiedział. Żadna firma nie chciała współpracować z podstawówką w Węgiersku. Problemem był dojazd. W Dulsku także wniosek był już wypisany. - Dzwoniłam, ale wszyscy odsyłali nas z kwitkiem - mówi dyrektor szkoły. - Tłumaczyli, że "za daleko".

Podobnie było w Radominie. Wielkie Rychnowo w ogóle nie wzięło udziału w akcji. - Chcieliśmy się najpierw przyjrzeć, zorientować, jak to będzie wyglądało - przyznaje Elżbieta Arbart, dyrektor szkoły. - Trochę asekuracyjnie, to prawda - ale wiemy już, czego możemy się spodziewać. W przyszłym semestrze zdecydujemy, co dalej.
Szkoła w Nowogrodzie miała szczęście: znalazła dostawcę. Ale ten zrezygnował, zanim zdążył przywieźć pierwsze warzywa.

Zbójno nie znalazło odpowiedniego przedsiębiorcy w pierwszym semestrze. W drugim szkolny wniosek nawet nie przeszedł przez kwalifikacje. Powód był banalny: listonosz dostarczył papiery za późno. Szkoła Podstawowa nr 3 w Golubiu-Dobrzyniu co prawda zakwalifikowała się do programu, ale owoców dzieci nie dostają. Dlaczego? Bo przedstawiciel handlowy nie zdążył dojechać z umową.

Dostawcy: baliśmy się, że nie damy rady

- Nie byliśmy przygotowani - przyznaje Wojciech Klimkiewicz. W pierwszym semestrze tego roku był jednym z nielicznych dostawców w Kujawsko-Pomorskim, którzy nie zrezygnowali z rozprowadzania owoców i warzyw do szkół.

- Braliśmy pod uwagę wielkość szkół i odległość do nich - przyznaje przedsiębiorca. - Rozwiązanie było proste. Zakreśliliśmy kółko na mapie i zdecydowaliśmy: tu jedziemy, tam - nie. Niestety skończyło się tym, że musieliśmy odmówić kilkunastu wiejskim szkołom. Baliśmy się, że nie damy rady organizacyjnie. Ale teraz już wiemy - da się zrobić.

Nasze dzieciaki chrupią, aż miło

Dwa chlubne wyjątki to Szkoła Podstawowa nr 2 w Golubiu-Dobrzyniu i podstawówka w Kowalewie Pomorskim. Ale zadanie nie było łatwe - Obdzwoniliśmy wszystkie firmy - przyznaje Ewa Łobodzińska, sekretarz kowalewskiej szkoły.

- W pierwszym semestrze nam się nie udało. Agencja Rynku Rolnego zasugerowała, żebyśmy sami znaleźli dostawcę - i udało się. Teraz owoce chrupie 168 naszych uczniów.

W Golubiu-Dobrzyniu jabłka i marchewki dostaje 307 dzieci. Szkole udało się znaleźć dostawcę dopiero w drugim semestrze.
Wszyscy dyrektorzy są zgodni: od września będą dalej walczyć o warzywa w szkołach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska