Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiesić się chciałem z miłości...

Adam Willma adam. [email protected] tel. 56 61 99 924
sxc.hu
Dlaczego do pana napisałem? Bo opisał pan taką historię jak moja. Jakbym o sobie czytał. Tamten też mechanik, podobny miał problem z dziewczyną i też się wieszał. Więc mogę panu powiedzieć, jak to jest.

Może też dlatego napisałem, że nie znoszę kłamstwa. A jak pan o tym napisze, to rodzice Mai przeczytają. I może pojmą wreszcie, ile złego to życie w zakłamaniu zrobiło?

Lepiej nie wspominać

Samobójstwa po polsku

Każdego roku życie odbiera sobie od 5 do 6 tys. Polaków. To więcej niż ofiar wypadków samochodowych. Głównym powodem samobójstw są problemy z pracą. Najczęstszą metodą - powieszenie. Z badań wynika, że myśli samobójcze ma 1/3 uczniów szkół ponadpodstawowych. Siedem procent z tej grupy przyznaje się do prób samobójczych - rocznie odnotowuje się około 4,5 tys. takich prób. W wieku 7-19 lat samobójstwo jest drugą przyczyną zgonów. Najwięcej zgonów samobójczych odnotowuje się jednak w grupie osób pomiędzy 40 a 45 rokiem życia. Pięciokrotnie częściej życie odbierają sobie mężczyźni.

Moja historia zaczyna się tu niedaleko, w powiecie włocławskim. Pamiętam dokładnie, choć to było dawno. Maja miała trzynaście lat, poprosiła, żebym podwiózł ją rowerem. Bardzo mi wtedy zawróciła w głowie. Później spotkaliśmy się we Włocławku. Ja poszedłem do technikum, ona - do liceum. Spotykaliśmy się co dzień.

Do rodziców Majki chodziłem pomagać w gospodarstwie. Rozrzucałem obornik, pomagałem w polu, jak to na wsi.

Była w tym domu historia, o której lepiej było nie wspominać. Dotyczyła Olka, młodszego brata Majki. Chłopak chodził do szkoły, kiedy któregoś dnia znaleźli go powieszonego w oborze.

Rodzice Majki opowiadali sąsiadom, że wszystko przez to, że w dzieciństwie ugryzła go pszczoła i padło mu na głowę. Ale to nieprawda. Olek miał jedynki na koniec roku. Mówił, że ojciec go zaj..., kiedy się dowie. Nie wiem, czy się dowiedział. W każdym razie Olek łatwego życia nie miał. Ojciec miał mu za złe, że miał 15 lat, a jeszcze traktorem nie umiał jeździć. Bo trzeba być bystry w życiu - mawiał. Tak jak on.

Matka zaszła właśnie w ciążę, więc ojciec Majki umyślił, że Olka odda na księdza, a gospodarstwo będzie dla młodszego chłopaka. Tyle że nic z tego nie wyszło, bo Olek na cmentarzu, a zamiast drugiego chłopaka urodziła się dziewczynka.

Władza sądzenia

Chcieliśmy z Mają zarobić sobie na ślub. Więc szukałem każdej pracy. Załapałem się do układania kostki brukowej, a ojciec Mai wyśmiewał mnie, że trelinkę układam. Ale, że przynosiłem do domu po 2 tysiące miesięcznie, nie wspomniał. Na zięcia ambicje miał większe. A ja zęby zagryzłem. Majce ojciec opowiadał, że mój brat cioteczny własnego ojca pobił. Bo pobił. Ale ja przecież nigdy na Maję ręki nie podniosłem. Zapomniał jednak powiedzieć o złodzieju w rodzinie swojej żony, który przesiedział swoje w kryminale. Zapomniał też powiedzieć, jak się w rodzinie tłukli. Albo jak matka Majki tłukła babkę po twarzy przed wizytą księdza, bo staruszka nie potrafiła wyjść z wanny.

Wziął się, żeby mnie osądzić!

Ale kiedy potrzebował pożyczyć tysiąc złotych, bo mu brakowało na spłatę kredytu, wtedy już nie był od sądzenia. Ale nie pożyczyłem, więc zakazał Mai spotykać się ze mną. Na otarcie łez kupili jej stare audi. Miała nim dojeżdżać do Włocławka, bo trafił jej się staż w urzędzie. Ale Majka też nie wytrzymała. Słała SMS-y, że już nie da rady z rodzicami. Podjęliśmy decyzję, że wprowadzi się do mnie. Za karę rodzice kazali jej zostawić kluczyki do auta i wydziedziczyli z gospodarki. Ale wtedy liczyła się dla nas miłość. Powiedziałem: - Maja, czego nam do życia potrzeba, mam dom, auto, będę miał stałą pracę. Reszty się dorobimy sami.

I żyliśmy jak mąż z żoną, tyle że na kocią łapę. Pracowałem na stażu, więc robić trzeba było do 22.00, żeby utrzymać tę naszą prawie rodzinę. I żebyśmy wreszcie wzięli ślub, bo życie bez sakramentu mnie uwierało. Ja wierzę w to, że Bóg wszystko widzi i nie można go oszukiwać.

Pęknięcie w środku

Ale z czasem zrobiło się między nami coraz gorzej. Ona znikała z domu. Nie dawała się tknąć, bo "na wszystko trzeba zasłużyć". Chyba że przychodziłem z wypłatą, wówczas było tak, jakbym zasłużył. W końcu się wyprowadziła. Akurat wtedy, gdy skończyła mi się umowa o pracę. Pretekstem były SMS-y od Kasi. Takie wygłupy przyjacielskie. Kasia to tylko koleżanka, miała swojego chłopaka, ale lubiliśmy się i gadaliśmy czasem o swoich problemach. Nic więcej między nami nie było. Bo ja kiedyś przyrzekłem Majce, że nigdy jej nie zdradzę, bo sam jestem wychowany bez ojca i nigdy nie dopuszczę, żeby to się powtórzyło w przypadku moich dzieci.

Kupiłem bukiet kwiatów, poszedłem do Mai. Ale jej mama powiedziała, że Maja już nie może być ze mną, że tej miłości nie chce. Pękło wszystko we mnie, chciałem powiedzieć, co mówiła o rodzinnym domu jeszcze parę miesięcy wcześniej, ale Maja podbiegła i zamknęła mi dłonią usta. Zorientowałem się, że ona sama pogubiła się już w tych kłamstwach.

Od tej pory przestała się odzywać. To znaczy odzywała się, gdy trzeba było naprawić coś w samochodzie. Wtedy potrafiła napisać: "kochanie, jesteś cudowny". A we mnie wszystko w środku pękało, bo nie potrafiłem się z tej miłości do niej wyswobodzić.

Napisałem list pożegnalny. Na kilku stronach napisałem wszystko, co we mnie siedziało i pojechałem do urzędu we Włocławku, gdzie pracowała Maja, żeby się z nią pożegnać.

Żeby mieli o czym gadać

Przyjęła ten list i zadzwoniła na policję. Zwinęli mnie spod Kauflandu. Prosto do psychiatryka. Tam trzymali mnie tydzień aż stwierdzili, że nic poważnego mi nie dolega. Oprócz smutku po tym naszym rozstaniu.

I może jakoś bym sobie z tym poradził, gdyby nie SMS od Mai, że chciałem ją tylko nastraszyć. Ja nie żyję w kłamstwie, więc postanowiłem jej udowodnić, że się myli. Linkę holowniczą kupiłem na stacji benzynowej. Postanowiłem powiesić się na widoku w gospodarstwie rodziców Mai, niedaleko miejsca, w którym powiesił się Olek. Specjalnie, żeby ludzie mieli o czym gadać. Bo ojciec Mai na zewnątrz lubi uchodzić za świętego i chować te brudy w środku. A jeśli ludzie zobaczą, że drugi trup w tym samym miejscu, nie dadzą spokoju.

Widziałem ich w oddali, jak wracali z pola całą rodziną. Chciałem, żeby to się stało na ich oczach. I tak zawisnąłem.

Odrobinę czasu zabrakło. Gdy dobiegli i odcięli sznur, jeszcze żyłem. Dokładniej pamiętam dwa kolejne dni. Bo po powieszeniu trudno cokolwiek przełknąć. Jeszcze kilka dni człowiek paraduje z pręgą. Inni pacjenci trochę się podśmiewali z tego śladu. I że to z powodu miłości. Pielęgniarka powiedziała mi: - Przez dziewczynę nie warto.

Miała racje. Obiecałem sobie, że nigdy już przez dziewczynę czegoś takiego nie zrobię. Ale jeśli przez to, co się stało, powiedzieli sobie w rodzinie prawdę, to warto było się wieszać.

***
Personalia bohaterów tekstu oraz niektóre szczegóły umożliwiające identyfikację zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska