www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
https://www.youtube.com/watch?v==S1lufLkaNfA
Pożar w mieszkaniu na pierwszym piętrze kamienicy przy placu Piastowskim 4, wybuchł w czwartek 5 listopada krótko przed godziną 13. - Robiłam kotlety, gdy usłyszałam straszny hałas. Coś przeraźliwie wyło - opowiada wstrząśnięta Katarzyna Grzonkowska, jedna z mieszkanek kamienicy. - Przestraszyłam się, chociaż początkowo myślałam, że coś się zepsuło.
Jej syn, Mateusz, wyszedł na klatkę schodową. Zauważył unoszący się czarny dym. Pani Katarzyna na wieść o nim szybko zadzwoniła na telefon alarmowy 112. Jej mąż natychmiast pobiegł do mieszkania sąsiadów, bo stamtąd wydobywał się dym.
Dotarł tam przed ogniem
- Udało mi się wyważyć drzwi i wejść do środka. W mieszkaniu było czarno od dymu i brakowało powietrza - opowiadał Jacek Grzonkowski. - Babcia, opiekująca się dwójką dzieci, najprawdopodobniej wpadła w panikę. Nie była w stanie nic zrobić. Wyprowadziłem ją i dzieci na zewnątrz. Próbowałem potem także sam zgasić ogień wodą z miski, ale z powodu dymu nie udało mi się ponownie wejść do środka - żałuje. Mężczyzna uratował kobietę oraz 2- i 5-letnie dziecko.
Pozostali mieszkańcy także zachowali przytomność umysłu. Część z nich samodzielnie wyszła przed budynek. Pozostali pootwierali okna lub balkony i czekali na ratunek. - Ewakuowaliśmy 10 osób przy pomocy drabiny - relacjonuje przebieg akcji ratowniczej Jarosław Umiński, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. - Osiem osób trafiło do szpitala na obserwację z powodu możliwego zatrucia dymem. Wśród nich jest pięcioro dzieci. Najmłodsze z nich ma tylko siedem dni - podkreśla.
W budynku odłączono natychmiast prąd i gaz. Na czas akcji ratunkowej zablokowano ulicę, przy której stoi kamienica - przedłużenie ulicy Sowińskiego. Lokatorzy nie zdążyli zabrać żadnych rzeczy. Dlatego, by nie zmarzli, służby ratownicze podstawiły autobus, w którym mogli się schronić.
Szczęście w nieszczęściu
Nikt nie odniósł poważnych obrażeń. - A właśnie mieliśmy wychodzić z mieszkania - opowiada w wypiekami na twarzy Katarzyna Grzonkowska. - Miałam tylko skończyć robić kotlety i wyjść. Gdybyśmy tak zrobili, pożar mógł skończyć się o wiele gorzej.
- Dziękuję Bogu, że nie ma ofiar śmiertelnych - cieszy się Bogusława Bajgot z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Przedwczoraj mieszkańcy ulicy Pomorskiej nie mieli tyle szczęścia: zginęły dwie osoby - przypomina.
Zniszczenia jednak są znaczne: - Dwa mieszkania nie nadają się do użytku. Jedno, w którym wybuchł pożar i drugie, położone bezpośrednio pod nim - informował Jarosław Umiński ze straży.
Dowiedzieliśmy się, że kobieta, w której mieszkaniu doszło do pożaru niedawno się tam przeprowadziła. Zostawiła dzieci pod opieką babci i sama udała się do Urzędu Pracy. Ogień w trakcie zabawy mogli zaprószyć właśnie malcy.
Pomoc dla pogorzelców
Pracownicy MOPS-u zaproponowali pomoc lokatorom kamienicy. - Kobieta, u której w mieszkaniu wybuchł pożar, o ile nie przenocuje w szpitalu z dziećmi, prześpi się u sąsiadów - informowała Bogusława Bajgot. - W piątek rano w kamienicy pojawią się nasi pracownicy. Sprawdzą kolejny raz, czy komuś nie należy pomóc.
Lokatorzy wkrótce po wyjściu z mieszkań strażaków i policjantów zabrali się do sprzątania oraz wietrzenia pomieszczeń. Ich mieszkania są bardzo mocno zadymione, a część z nich jest zalana wodą. Wiele rzeczy nadaje się tylko do wyrzucenia.