Od wczoraj rana pod bramą do zakładów Linex i Vanessa stała bezradnie grupka osób. Dla niektórych z nich praca tu była jedynym źródłem utrzymania.
- Co my teraz zrobimy? -pytali przejęci pracownicy. - Widzę, że nasz szef jest już na miejscu. Sam pewno jest w szoku - zauważyła jedna z kobiet.
Pierwsi byli policjanci
Informację o pożarze w Janikowie, niedaleko Inowrocławia, służby ratownicze otrzymały około godz. 2.30. Na miejscu pierwsza była policja. Ogień wychodził już wówczas z hali produkcyjnej na zewnątrz. Palił się stojący przed budynkiem wysoki świerk.
W pobliżu firm stoją bloki. Wielu ich mieszkańców spało tak mocno, że nie słyszało nawet ryku strażackich syren. Pędzące wozy obudziły natomiast mieszkańców podjanikowskich wsi. - Nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle pod domem przejechało tyle wozów na sygnałach! Aż mi się dzieci pobudziły - relacjonowała mieszkanka Ludziska.
Maszyny już do niczego
- Pożar był nie do opanowania. Walczyło z nim osiemnaście zastępów straży. Spłonęły gotowe meble, półfabrykaty. Zniszczone zostały maszyny - informuje Artur Przybylski, zastępca komendanta powiatowego PSP w Inowrocławiu, który dowodził akcją.
Najgorszy był gęsty, gryzący dym, który wydobywał się z płonących pomieszczeń. - Na szczęście sprzyjał nam wiatr, który przeganiał go w kierunku pól. Gdyby wiało w drugą stronę, dym leciałby wprost na bloki, a wtedy trzeba byłoby zarządzić ewakuację mieszkańców - dodaje Przybylski.
Strażacy pracowali wczoraj przy pożarze do wczesnego popołudnia. Po ugaszeniu ognia opróżniali hale z łatwopalnych materiałów i ze zniszczonych mebli. Wstępnie oszacowano, że jedna z firm poniosła straty w wysokości 2 mln zł, a druga 1,5 mln zł. Na szczęście obie były ubezpieczone.
Czytaj też: Janikowo: Będzie 150 miejsc pracy dla szwaczek
Czy to podpalenie?
Pogorzelisko przeczesywali funkcjonariusze z kryminalistyki i biegły z zakresu pożarnictwa.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przyczyną pożaru mogło być podpalenie. Co na to wskazuje? Kilka detali, m.in. pozostawione w drzwiach klucze.
Nie udało się nam porozmawiać z właścicielami firm - nie chcą kontaktować się z mediami.
- A najważniejszym teraz pytaniem jest, co się stanie z pracownikami? - pytają przejęte robotnice. - Przecież zakładów z dnia na dzień nikt nie odbuduje, zaś dla niewielkiego Janikowa kilkadziesiąt osób bez pracy to bardzo dużo.
Czytaj też: W okolicy Janikowa powsatną elektrownie wiatrowe
Andrzej Brzeziński, _burmistrz miasta _uspokaja.
- O szwaczki się nie obawiam. Obok mamy firmę meblarską - Janipol i myślę, że tam bez problemu znajdziemy dla nich pracę - zapewnia. I dzwoni przy nas do szefowej Janipolu. - No i proszę, od razu mogą zatrudnić pięć szwaczek! Pozostałe panie gotowi są przyjąć po nowym roku. Myślę, że jak będzie trzeba, to dla innych osób też znajdziemy miejsca pracy.
