Właściciele niektórych posesji wpadli na nowy pomysł, jak zmusić lokatorów do wyprowadzki. Nie muszą odcinać prądu, wody, dziurawić dachu, wystawiać drzwi. Otóż taki właściciel prosi rzeczoznawcę o ekspertyzę dotyczącą stanu budynku. Za nią mu płaci. Jeśli w opinii znajdzie się informacja, że budynek trzeba rozebrać, trzeba wyprowadzić z niego lokatorów. Są w Bydgoszczy rzeczoznawcy, którzy nawet kilka razy w roku orzekają: dom jest taką ruiną, że trzeba go zrównać z ziemią. I to szybko!
Przeczytaj także: Oni całymi latami nie płacą czynszu. Po co? I tak nic im nie zrobią
Cel: wykwaterować
Niektóre nieruchomości są zamieszkałe. Gdy posesja należy do prywatnego właściciela, i tak miasto musi zadbać o inne lokale dla jego najemców. W ten sposób kamienicznik osiąga cel: ma pusty budynek. Gdy dom zostanie zburzony, wolny teren może sprzedać za duże pieniądze.
- Teraz musimy wykwaterować 28 rodzin z 19 budynków grożących zawaleniem.
- Teraz musimy wykwaterować 28 rodzin z 19 budynków grożących zawaleniem. Pięć rodzin już dostało propozycje lokali zamiennych. W przypadku trzech kolejnych toczą się sprawy w sądzie o przymuszenie ich do przeprowadzki do mieszkania przez nas wskazanego - mówi Jerzy Walkowiak, główny specjalista w zespole ds. polityki mieszkaniowej w Urzędzie Miasta.
Jak to się dzieje? - Właściciel budynku zwraca się do nas z wnioskiem o wydanie decyzji na opróżnienie nieruchomości z uwagi na zagrożenie zawaleniem. Decyzję wydajemy m.in. w oparciu o ekspertyzę rzeczoznawcy - tłumaczy jeden z inspektorów w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.
Przeczytaj także: "Pewnie będę musiała opuścić mieszkanie. Gdzie się razem z dzieckiem podzieję?"
To, co orzeknie rzeczoznawca, trudno podważyć. Miasto jednak podejrzewa, że nie wszyscy rzeczoznawcy działają uczciwie. Z tymi nieuczciwymi być może spotka się w sądzie. Niewykluczone, że ekspertyzy będą powtórzone.
Pani Bogusława mieszka w prywatnej kamienicy w Fordonie. Budynek zbudowany jest z czerwonej cegły, ma dosyć nowy dach. Żadnych pękniętych murów. Okna są jednak stare, przedwojenne.
W kamienicy mieszkały cztery rodziny. Została jedna lokatorka. Bydgoszczanka przebywa tutaj od 1974 roku. Jest po trepanacji czaszki. Ma padaczkę. Ale siłę do walki też ma. - Tyle ruder w mieście, a to dom, w którym mieszkam, chcą zburzyć. Widać gołym okiem, że się nie zawali - mówi.
Mąż emerytki, krótko przed śmiercią zrobił kapitalny remont mieszkania. Wydał prawie 15 tysięcy złotych. Nawet podłogę wymienił. A właśnie m.in. podłoga nie spodobała się rzeczoznawcy.
Tabliczka na ścianie
- Przyszedł zobaczyć dom. Zaczął skakać po podłodze. Powiedział, że ona się zarwie i wpadnę do piwnicy. Wkrótce dostałam informację, że budynek zagraża bezpieczeństwu i nie będę tu mieszkać.
"Budynek grozi zawaleniem"
Przymocowali do ściany frontowej tabliczkę "Budynek grozi zawaleniem".
Niektórzy rzeczoznawcy kilka razy w roku taką opinię wydają. Ale nie wszyscy. Adam Gackowski, biegły sądowy z Bydgoszczy, ma prawie ćwierć wieku doświadczenia w ocenach stanu nieruchomości. - Najwyżej pięć razy stwierdziłem, że budynek grozi zawaleniem i ludzie nie mogą w nim mieszkać - mówi.
Minęło ponad półtora roku, odkąd pani Bogusława dowiedziała się, że jej dom wyburzą. Właściciel posesji nie pojawił się u lokatorki ani razu. - Czeka, aż się wyprowadzę. Gdy zburzą dom, pewnie sprzeda działkę.