Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozwól sobie płakać

Jolanta Zielazna
Marta Łabuś-Centek, psycholog w Hospicjum im. błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki wspiera chorych i ich bliskich.
Marta Łabuś-Centek, psycholog w Hospicjum im. błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki wspiera chorych i ich bliskich. Jolanta Zielazna
Płacz, smutek, poczucie ogromnej straty i pustki po śmierci bliskich są czymś naturalnym. Nie powinniśmy tłumić swoich uczuć. - Przeżycie żałoby, ze wszystkimi towarzyszącymi jej emocjami jest warunkiem powrotu do równowagi psychicznej - mówi Marta Łabuś-Centek, psycholog kliniczny Hospicujm im. błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki w Bydgoszczy.

- Śmierć bliskich zawsze boli jednakowo? Także wtedy, gdy odchodzi bardzo cierpiący człowiek?
Myślę, że to zależy od relacji między najbliższą osobą a tym, który umiera. Tylko od tego zależy, jak bardzo boli.

- Czasami przecież wiemy, że śmierć była dla zmarłego wybawieniem. Nie odczuwamy wtedy ulgi, że przestał cierpieć, a jedynie ból i żal?
Tak, śmierci takiej osoby bardzo często z naszej strony towarzyszy uczucie ulgi. Ale niezmiernie rzadko się do tego przyznajemy. Mamy zakodowane, że może nie jest w porządku odczuwać ulgę z powodu czyjejś śmierci.

-Po śmierci kogoś bliskiego często mówimy "Zawalił mi się świat". Wydaje nam się, że z tego bólu i żalu nigdy nie wyjdziemy.
Czasami rzeczywiście przeciąga się to na wiele, wiele, lat. Dzieje się tak, bo osoba w żałobie nie ma dość siły, czy też nie chce lub nie potrafi "puścić" zmarłej osoby.

-Nie potrafi się z nią rozstać?
Tak, przedłużająca się żałoba oznacza, że silne emocje towarzyszą danej osobie nawet wiele lat. .Czasem zachowuje się, jakby ten bliski cały czas był obok.

- Trudniej nam się pogodzić z odejściem bliskich, z którymi nie załatwiliśmy swoich spraw? Nie pogodziliśmy się, nie pożegnaliśmy?
Pożegnanie jest niezwykle ważne. Ma pani rację, że łatwiej jest człowiekowi umrzeć, jeśli jest pogodzony, pożegnał się z najbliższymi. I zdecydowanie łatwiej wtedy rodzinie prawidłowo przejść przez proces żałoby.

- Nieumiejętność wyjścia z żałoby może się skończyć depresją?
Może, chociaż żałoba i depresja absolutnie nie są pojęciami równoważnymi. Depresja jest chorobą psychiczną, a żałoba - naturalnym procesem, który pomaga wrócić do równowagi po śmierci kogoś bliskiego.

- Powinniśmy sobie pozwolić na emocje, ich okazywanie, przeżywanie, płacz?
Żałoba jest wręcz konieczna, żeby wrócić do równowagi. Jeśli żałobę i towarzyszące jej emocje stłumimy w sobie, pewne jej elementy później się odezwą. Jako zaburzenia lękowe, depresyjne, choroby psychosomatyczne.

- Mam wrażenie, że coraz częściej - przynajmniej na zewnątrz - ludzie nie okazują emocji po śmierci bliskich. Z jednej strony chcą być postrzegani jako "twardzi", z drugiej - nie mają na to czasu. Pędzimy przez życie, mamy nadzieję, że żal się "uleży", samo przejdzie. Przejdzie w myśl zasady, że czas leczy rany?
Nie. Generalnie są dwa problemy z żałobą.
Pierwszy to właśnie ten, że staramy się żałoby w ogóle nie odczuwać, nie poddać się jej. Bo żałoba oznacza reakcję i emocjonalną, i fizyczną - z naszym ciałem dzieją się różne rzeczy (problemy ze snem, brak apetytu, spadek odporności) - i społeczną (zmieniają się relacje), i duchową, ale przede wszystkim to są emocje.
W jakimś stopniu przyczyną jest pęd życia, ale głównym powodem jest, że chcemy się odciąć od bardzo trudnych emocji, które są dla nas zagrożeniem. Nie potrafimy się z nimi zmierzyć.

Drugi problem jest odwrotny - żałoba ciągle trwa, nie potrafimy jej zakończyć.
Mówi się, że normalnie reakcja żałoby powinna trwać od 6 miesięcy do roku. Trzeba przeżyć pierwsze święta bez ukochanej osoby, pierwsze urodziny i imieniny, na których jej nie ma, rocznicę ślubu. Przez ten rok emocje wracają często i silnie. Później są coraz słabsze, co nie oznacza, że naszego kochanego bliskiego zapominamy. Zawsze będziemy pamiętać, ale potrafimy już wspominać bez płaczu, rozpaczy, emocji, pustki.

- Boimy się cudzych emocji, bo nie umiemy sobie radzić ze swoimi?
Właśnie. Społeczeństwo robi wszystko, by żałoby u innych nie zauważać. Wspiera raczej to, że ktoś nie wyraża emocji. Wtedy mówi "Świetnie sobie radzisz". Tak samo mówią, gdy nie płacze, od razu wraca do pracy i rzuca się w wir zajęć.
Bierze się to też z tego, że nie potrafimy zareagować na cudzą żałobę. Nie umiemy wspierać ludzi i generalnie radzić sobie z tym, że ktoś płacze. Najprościej jest powiedzieć, nie płacz, weź się w garść, wszystko będzie dobrze.
Tymczasem warunkiem powrotu do równowagi psychicznej jest przeżycie żałoby z wszystkimi towarzyszącymi jej emocjami.
- Czyli nie bez kozery kiedyś przez rok noszono czarny ubiór - symbol żałoby?
Oczywiście. Ten rok jest nam potrzebny, żeby - jak to się mówi - dojść do siebie, nauczyć się radzić sobie bez ukochanej osoby. "Zadaniem", jeśli tak można powiedzieć, osoby w żałobie jest pozwolenie na wyrażanie emocji, płacz, wspominanie, symboliczne pożegnanie się ze zmarłym. Z drugiej strony, gdy przychodzi czas - "puszczenie jej", a sobie pozwolenie na pójście dalej. Jednakże noszenie czarnego stroju nie jest warunkiem koniecznym, aby przejść przez żałobę. Wielu osobom pomaga to jednak w wyrażaniu żalu po śmierci.
Ważne jest również, by ten, kto jest w żałobie nie zamknął się w sobie, nie unikał ludzi, gdyż wsparcie jest niezwykle ważne.
Jaki mądrze wspierać osoby w żałobie, które straciły kogoś bliskiego?
Pozwolić na takie reakcje, jakich ta osoba oczekuje. Jeśli płacze - niech płacze. Usiąść, wspólnie obejrzeć zdjęcia, porozmawiać o zmarłym, pozwolić na żal, rozpacz.
Jednocześnie zainteresować się, bo, np., krótko po śmierci kogoś bliskiego problemem może być przygotowanie posiłku, branie leków, płacenie rachunków. Bo to właśnie zmarły mąż czy żona do tej pory tym się zajmował. Drugi małżonek w ogóle się tym nie interesował, często nawet nie wie ile, komu, za co?
Słowem - pomoc w codziennych prozaicznych sprawach. Szczególnie, jeśli po pogrzebie wszyscy się rozjadą i ktoś zostaje sam. Wtedy jest trudniej.
- Czasami dosłownie sam. Potrzebny jest ktoś, kto rozpostrze nad nim parasol?
Nierzadko jest tak, że nagle z pomocą przychodzą ludzie, po których najmniej się tego spodziewamy. A ci, którzy - wydawać by się mogło - są najbliżsi w sensie więzi i relacji rodzinnych, odsuwają się. Ponieważ nie potrafią.
- Nie wiemy, jak zagaić, zaoferować pomoc. Głupio zapytać, co słychać, jak się czuje, bo wiadomo i jedno, i drugie.
I dlatego często ta osoba zostaje sama. Boimy się zatelefonować, wykonać pierwszy krok.
- Jak zaoferować pomoc?
Zapytać, czy możemy w czymś pomóc i samemu wyjść z inicjatywą: Pozwól, że przyjdę i przyniosę ci obiad.
Składanie kondolencji nie musi być mówieniem, jak nam przykro, ale: Pamiętaj, że jestem obok i przyjdę ci pomóc, gdy tylko będziesz mnie potrzebować. W ten sposób zapewniamy o swojej obecności. Tak naprawdę najważniejsze jest być obok, towarzyszyć. Sama życzliwa obecność drugiej osoby, przyzwalająca na wyrażenie emocji jest najważniejszą pomocą.
Nie mówmy "Nie płacz, wszystko będzie dobrze". Płacz to święte prawo osoby w żałobie.
- Płakać razem z nią?
To zależy, jakie łączą nas relacje. Często w rodzinie jest taka sytuacja: zmarł tata i córka mówi, że nie będzie płakać przy mamie, bo wtedy ona też się rozpłacze. To nieporozumienie, bo oznacza, że sobie nie radzi z płaczem mamy. Wspólny płacz często przyniesie o wiele większą ulgę, niż płacz w pojedynkę. Doświadczenie tego, że inni też to przeżywają jest bardzo wspierające.
- Przy hospicjach są grupy wsparcia dla osób, którym zmarli bliscy. Mogą z nich korzystać także ci, których bliscy nie byli pacjentami hospicjum?
Przy Hospicjum im. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki mamy Centrum Wsparcia Medycznego i Duchowego. Po pomoc mogą przyjść osoby, które tego potrzebują. Obecnie nie działa żadna grupa wsparcia, jednak pracujemy indywidualnie.
- Śmierć da się oswoić? Pogodzić z nią? **
Śmierć zawsze robi wrażenie, choć jest jedną z dwóch najbardziej naturalnych i normalnych rzeczy, które nas w życiu spotykają: narodzin i śmierci. Śmierć budzi lęk, także irracjonalny, robimy wszystko, żeby zapomnieć, że istnieje.
Mamy takie magiczne myślenie, że ciężka choroba, wypadek, śmierć komuś się przytrafią, ale na pewno nie spotka to nas, ani naszych bliskich. Śmierć każdemu się przytrafi. Każdy przejdzie przez swoją żałobę i to prawdopodobnie wiele razy.

Czytaj e-wydanie »

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska