Zarzut przywłaszczenia mienia postawiono też kasjerce. - Śledztwo trwa - mówi Agnieszka Reniecka, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu.
Akt oskarżenia wobec dwóch podejrzanych o proceder pracownic być może trafi do sądu jeszcze w tym roku. Zarzuty dotyczą m.in. oszustwa i fałszerstwa. Za to pierwsze grozi do 8 lat więzienia.
Brzydki sposób na kasę
Brzydki, ale i prosty. W skrócie: fałszowano podpisy klientów oddziału banku (na ogół rolników) i w ten sposób zaciągano na nich kredyty. Gospodarze nie mieli o tym zielonego pojęcia. Dotyczy to około 30 mieszkańców gminy Świecie nad Osą. - Łączna kwota kredytów opiewa na około 2 mln zł - dodaje Agnieszka Reniecka.
Przeczytaj również: Amber Gold. I po karierze
Prawie zemdlałem
We wnioski kredytowe wpisywano prawdziwe dane (wzięte z bazy banku), nie zgadzały się jedynie podpisy. - Potwierdzili to przesłuchiwani przez nas klienci banku. Będziemy również korzystać z opinii grafologa - wyjaśnia zastępca prokuratora rejonowego.
Pożyczkę zaciągnięto między innymi na pana Ryszarda (nazwisko znane redakcji). - Kiedy się o tym dowiedziałem, prawie straciłem przytomność - wspomina gospodarz.
Jak szydło wyszło z worka? Rolnik miał jedną, prawdziwą pożyczkę w tym banku. Postanowił ją w całości spłacić. Dlatego pojechał do oddziału mieszczącego się w Grudziądzu. - Tam dowiedziałem się, że mam jeszcze jeden kredyt - inwestycyjny. Na 80 tysięcy złotych - tłumaczy pan Ryszard.
Później okazało się, że żyrował on kolejną "lewą" pożyczkę wziętą na innego mieszkańca gminy.
Zobacz także: Oto szokująca historia pracownika Amber Gold. Jesteś jednym z nich? Zgłoś się do nas
Nie zauważyli przekrętu
- Proceder zaciągania kredytów trwał od dawna - twierdzi Wiesław Drożdża, prezes Banku Spółdzielczego w Łasinie, którego jeden z oddziałów mieści się w Świeciu nad Osą. Przekręt nie wyszedł na jaw, bo jedne pożyczki były spłacane kolejnymi. W ten sposób rosła swego rodzaju piramida finansowa. Co ciekawe, szefowie instytucji przeglądali podrobione dokumenty.
- Każdy wniosek kredytowy jest analizowany przez zarząd banku. Nie byliśmy w stanie się zorientować, że coś jest nie tak. Dane zawarte w dokumentach były bowiem prawdziwe, sfałszowano jedynie podpisy. Nie jesteśmy grafologami, żeby to wychwycić - dodaje Wiesław Drożdża.
Aż huczy od plotek
Wśród mieszkańców Świecia nad Osą aż huczy od plotek na temat procederu. Ludzie są nim bardzo zaskoczeni. Twierdzą bowiem, że podejrzana o przestępstwo obsługa banku nie żyła ponad stan. - Nie wiem, co robili z pieniędzmi - zastanawia się jeden z mieszkańców.
Ludzie mówią również, że część pożyczek mogła być preferencyjna, tzn. dopłacała do nich państwowa Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. To jednak nieprawda - stanowczo dementuje Wiesław Drożdża. - Wyłudzone kredyty nie miały dopłat ani z ARiMR, ani też z żadnych innych instytucji - wyjaśnia prezes.
Twierdzi ponadto, że mimo zawirowań klienci nie odwrócili się od zarządzanego przez niego banku. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby podobna historia już nigdy się nie powtórzyła - dodaje prezes.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców