Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracujesz po 12 godzin na dobę? Na urlop idziesz z przymusu i czekasz, aż się skończy? Być może jesteś pracoholikiem...

Joanna Pluta
Niewolnicy swojej pracy. Czasem muszą, bo kredyt, bo dzieci. Ale czasem z własnej woli. Bo praca nadaje całemu ich życiu właściwy sens
Niewolnicy swojej pracy. Czasem muszą, bo kredyt, bo dzieci. Ale czasem z własnej woli. Bo praca nadaje całemu ich życiu właściwy sens digitouch
- Każdy w życiu ma trzy ważne rzeczy - pracę, pasję i rodzinę, ale bez reszty można się oddać tylko dwóm z nich. Nie ma sensu rezygnować z pasji czy rodziny - powiedział mi niedawno ktoś, kto wybrał pracę. I tylko ją.

Po 20 latach pełnych oddania firmie, po tym, jak przez swoje zaangażowanie dla dobra "zakładu pracy" stracił żonę, a z dziećmi widuje się od święta, na odchodne dostał bombonierkę i kwiaty. Teraz żałuje.
- Nawet nie chodziło o to, żeby się nachapać - mówi pan Wiktor, zajmujący do niedawna dość wysokie kierownicze stanowisko w jednej z bydgoskich firm. - Raczej o to, żeby mieć nad wszystkim kontrolę, stale trzymać rękę na pulsie. W efekcie trzymałem ją na pulsie nawet w niedzielę przy obiedzie, na wakacjach, w łóżku przed snem. Żona poszła w odstawkę. Prozaiczna sytuacja - przestaliśmy rozmawiać o nas, później o dzieciach, w końcu o czymkolwiek. Odeszła. Zostałem z moją pracą, jedyną kochanką.
Niestety, miłość okazała się nieodwzajemnioną. Firma mu podziękowała, przez ponad rok szukał nowego zajęcia. Znalazł pracę, ale podejście ma już zupełnie inne.

Nie panikujcie z tym pracoholizmem
Gdy przygotowywałam się do pisania tego tekstu, zaczęłam się rozglądać wśród znajomych rówieśników. Bez trudu znalazłam kilka osób, które pracy poświęcają niemal połowę doby. Mnie samej zdarza się pracować po dziesięć godzin, raz na jakiś czas mam też weekendowe dyżury. Czy to wystarczy, żeby nazwać mnie pracoholiczką?
- Niekoniecznie, ale to już może być balansowanie na granicy - mówi Robert Rejniak, specjalista psychoterapii uzależnień. - Trzeba się zastanowić,
na ile ta praca przeszkadza w codziennym życiu. Na ile pozbawia nas możliwości spędzania czasu w inny sposób - z rodziną, przyjaciółmi, nawet samemu ze sobą. Jeśli okazuje się, że na nic innego nie mamy czasu, zaniedbujemy relacje z bliskimi, to powinno to być już dla nas spore
ostrzeżenie.

Magdalena (imię zmienione na prośbę rozmówczyni) ma 41 lat. Od roku nie pracuje. Z własnego wyboru. Przez ostatnich piętnaście lat była grafikiem w dużej korporacji. Pracowała po 12-14 godzin dziennie. - Właściwie non stop byłam w pracy - mówi. - Bo gdy zamykałam za sobą drzwi w firmie, siadałam do projektów, które robiłam po godzinach. Po co? Żeby spłacać kredyt, kupić sobie wymarzony samochód, odpicować to mieszkanie z kredytu. Wszystko się udało. Co ciekawe miałam jeszcze czas, żeby się zakochać i urządzać moje gniazdko już nie w pojedynkę. Chociaż znajomi wiercili mi dziurę w brzuchu, że im to wszystko śmierdzi pracoholizmem. Wtedy się z nich śmiałam.

W końcu, gdy się ocknęła, wylądowała z anemią, wrzodami i chronicznym zmęczeniem w szpitalu. Firmę rzuciła, bo mąż zarabia na tyle dobrze, że ona może raz na jakiś czas złapać niewielki projekt. I to wystarczy. Zaczęła myśleć o dziecku. - Ale stwierdziłam, że już za późno. Przegapiłam swój moment - mówi. - Na szczęście nigdy bycie matką nie było moim priorytetem, bycie ojcem dla mojego męża też nie. Ale jakoś tak, czegoś mi brakuje.
Korepetycje z odpoczywania
Agnieszka, lat 32, pracowniczka w dziale zakupów dużego międzynarodowego przedsiębiorstwa, straciła przez pracę wszystkich znajomych. Ale jej to nie zmartwiło. - Nudzili mnie - wyznaje. - Tak bardzo, że w końcu przestałam chodzić na spotkania z nimi. Po godzinie miałam już dosyć. Wolałam wrócić do domu i ponadganiać, co tam było zaległego. W końcu po którymś razie przestali mnie zapraszać na te spotkania. W sumie czułam, że tak się stanie i nawet mi nie było żal. Problem zaczął się, gdy szef kazał mi iść na urlop, bo podobno wyglądałam jak śmierć. Poszłam i czekałam tylko, aż się skończy. Nie wiedziałam kompletnie, co ze sobą zrobić. Snułam się po ulicach, bez celu gapiłam w telewizor. Jestem singlem, więc nawet nie było się do kogo odezwać w domu. I wtedy do mnie doszło - nie umiem odpoczywać. Przez cały tydzień szukałam sobie jakiegoś zajęcia, nie mogąc najzwyczajniej w świeci poleniuchować w wannie, poczytać czy poleżeć na trawie nad rzeką.

W końcu poszła do psychologa - sama by nie poszła, wzięła się za nią jej siostra. - Jest tylko rok starsza ode mnie, a ma już dwójkę dzieci, męża - mówi Agnieszka. - Mnie to nigdy nie kręciło. Ale rodzina się martwi. Już tyle nie pracuję, ale łapię się na tym, że ciągle o pracy myślę.
- To bardzo indywidualne, nie można przecież powiedzieć, że jak ktoś jest po trzydziestce, to już czas najwyższy, żeby założył rodzinę - mówi Rejniak. - Jeśli nie chce, to jego sprawa. Gorzej, gdy chce, ale czuje, że stracił swój moment, bo przez ostatnie lata gonił za karierą i pieniędzmi. Będzie musiał sobie z tym poradzić.

Bez pracy mógłbym równie dobrze nie żyć
Adam, 40-latek z Torunia ma własną firmę. Śmieje się, że w pracy jest 24 godziny na dobę. Chwali to sobie. - Uwielbiam tę robotę, całe życie dążyłem do tego, żeby mieć dobrze prosperującą firmę, żeby samemu być dla siebie szefem - mówi. - I udało się. Pewnie, że przed komputerem siedzę czasem więcej niż połowę doby, ale naprawdę mi to odpowiada. Uwielbiam pracować, bez tego mógłbym równie dobrze nie żyć.
Ma kogoś? - Mam, moja partnerka ciosa mi raz na jakiś czas kołki na głowie, że za dużo, że po co. Nie raz były o to kłótnie. Ustaliłem sobie jednak zasadę. Jeśli nie pracuję, to naprawdę nie pracuję. Mogę ciągnąć całą dobę, ale jeśli umawiamy się, że weekend jest wolny, to naprawdę jest wolny. Nie zaglądam do poczty, nie odpalam komputera, wyłączam telefon służbowy.

Zobacz także: Grudziądzki Cech działa już 660 lat! Jego członkowie podkreślają: - Cały czas jest potrzebny, to nasza rodzina [zdjęcia]
A co z wakacjami? - Przyznam, że na takim prawdziwym, długim urlopie nie byłem trzy lata - odpowiada. - Chyba czas najwyższy się wybrać.

Adam sam jest sobie przełożonym. Trudno więc, by ktoś ten urlop mu narzucił. - Są firmy, które swoich najlepszych pracowników posyłają czasem nawet na półroczne urlopy - mówi Rejniak. - Wiedzą, że muszą odpocząć. Bo wbrew pozorom pracoholik wcale nie jest wymarzonym pracownikiem dla szefa. Jest zmęczony, rozkojarzony, będzie pracował coraz gorzej dając z siebie wszystko i nie mając czasu na to, żeby się zregenerować, pomyśleć o życiu prywatnym. Bycie użytecznym i potrzebnym jest dla niego sensem życia. Ale w pewnym momencie trzeba powiedzieć stop.

Są jednak szefowie, którzy wciąż tego nie rozumieją. I wszystko musi być na wczoraj, w najlepszym przypadku na zaraz. Pracownik nie odmówi, bo o pracę ciężko - wiadomo. Ale w końcu padnie, bo ile można? Jak mówi nasz specjalista, zdarza się, że przychodzą do niego pacjenci, którzy pracując ponad swoje siły po dwudziestu latach nagle odkrywają, że osoba, z którą są związani, jest dla nich zupełnie obca. - Nie potrafią ze sobą rozmawiać, mało o sobie wiedzą, bo przez ostatnie lata żyli obok siebie - tłumaczy. - Zadowolenie z pracy i poświęcanie jej większości czasu jest dobre, ale tylko wtedy, gdy nikogo z bliskich to nie dotyka, na nikim się nie odbija. Gdy zaczyna - powinna nam się zapalić czerwona lampka. Trzeba naprawdę się pilnować, żeby kosztem pracy nie zatracić relacji z najbliższymi.

Nie każdy, kto pracuje po 12 godzin na dobę, jest już nałogowcem. - Jeśli chętnie idzie na urlop, cieszy się nim, a gdy wraca do pracy żałuje, że wolne się skończyło, ma zdrowe objawy - mówi Robert Rejniak. - Jeśli jednak na urlop idzie z przymusu i czeka, aż ten się skończy, najlepiej już nie jest.
We wszystkim musi być umiar. Ja bardzo lubię swoją pracę, ale jeszcze bardziej lubię to, co mogę robić po niej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska