W roku 2000 dawna włocławska Fabryka Urządzeń Technicznych "Wisła" przy ulicy Toruńskiej, została sprywatyzowana. Zmieniła wówczas nazwę na FUT "Wisła-Bryka" i stała się spółką z o.o. Na stronie internetowej zakładu można przeczytać, że mamy do czynienia
z poważnym producentem
maszyn na potrzeby budownictwa, ciepłownictwa, cukrownictwa, ochrony środowiska, przetwarzania materiałów skalnych i recyklingu materiałów odpadowych. "Obecny wizerunek firmy zawdzięczamy zarówno 150-letniej tradycji, rzetelnej pracy jak i konsekwentnej realizacji ekspansywnej strategii rozwojowej spółki" - czytamy w materiałach reklamowych.
Tymczasem wczoraj jedyną osobą odbierającą telefony w firmie była księgowa. Poinformowała, że nie ma ani prezesa, ani sekretarki i w ogóle "jest nas niewielu". Kiedy będzie prezes? Nie wiadomo. Zastępcy też nie ma, bo... nie ma.
Trudno więc wyjaśnić
skargę, jaką m.in. w naszej redakcji złożyli pracownicy Departamentu Gospodarki i Infrastruktury w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu. - Do budynków fabryki przylegają obiekty dzierżawione niegdyś przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową, są własnością samorządu województwa - wyjaśnia wicedyrektor departamentu Bogumił Witkowski. - Teraz chroni je agencja "Argus". Jej pracownicy nie mają ani wody, ani toalet, bo przedstawiciele fabryki nie reagują od półtora miesiąca na prośby o wejście na ich teren i naprawienie pękniętej rury. Zakręcili wodę i już.
W podobnej sytuacji są lokatorzy sąsiednich budynków należących kiedyś do FUT "Wisła". - Nie zliczę pism, które wysłaliśmy w tej sprawie - mówi wiceprezydent Włocławka Józef Mazierski. Przedstawiciele zakładu unikają kontaktu. Podobne opinie wyraża Krystyna Jany, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Do sprawy wkrótce wrócimy.