Ustawa likwidowałaby nadzór ministerstwa rolnictwa nad odrolnianiem najbardziej żyznych gruntów o powierzchni do 5 tys. metrów kw. Obecnie, aby odrolnić grunt klasy I-III, trzeba uzyskać zgodę ministra rolnictwa. Prezydent widzi w przyjęciu nowelizacji zagrożenie ładu przestrzennego oraz mogłoby prowadzić do degradacji polskiego krajobrazu.
- (Zawetowana ustawa) powodowała z jednej strony możliwość znacznego rozpraszania zabudowy, z drugiej - narażała na szwank konieczność ochrony gruntów bardzo wartościowych, gruntów klasy I i III, które stanowią niezbywalny zasób dobra narodowego, zatem dobra konstytucyjnego, jakim jest wartość i ochrona majątku i dobra narodowego, jakim są grunty rolne - powiedział Olgierd Dziekoński, minister w Kancelarii Prezydenta.
Ziemie klas I-III stanowią ok. 25% powierzchni gruntów ornych w Polsce.
Przeczytaj też: Wiatraki powstają nie tak i nie tam, gdzie powinny. Po kontroli NIK
W nowelizacji nie uwzględniono wymogu zachowania zwartego terenu, aby nie degradować krajobrazu rozproszoną budowlą. Na stronie internetowej prezydenta przywołuje się również nieprawidłowości wskazane przez NIK po kontroli farm wiatrowych.
"Prezydent zamierza wystąpić z własną inicjatywą ustawodawczą, która w szczególnie uzasadnionych przypadkach umożliwi uproszczenie długotrwałej procedury odrolniania gruntów pod budowę domów i obiektów użyteczności publicznej - uproszczona procedura byłaby jednak wyjątkiem dla przypadków szczególnych, a nie regułą" czytamy w komunikacie na stronie prezydenta.
Prezydencie weto komentuje na stronie ministerstwa rolnictwa Marek Sawicki. Jest zdania, że prezydent uległ propagandzie PiS i "mylnie kierował się jedynie kwestią inwestycji w wiatraki". - Na terenach miejskich można zakładać działalność gospodarczą lub budować dom, ponieważ Sejm ustawowo takie uprawnienia wprowadził. Natomiast na wsi, dziecko na terenie siedliska swojego ojca, bez uzyskania zgody ministra na zmianę przeznaczenia gruntów na cele nierolnicze, nie będzie mogło takich inwestycji robić. Jest to konstytucyjne ograniczenie możliwości rozwojowych i inwestycyjnych dzieci rolników, które chcą pozostać i żyć na wsi - tłumaczy szef resortu rolnictwa.