www.pomorska.pl/torun
Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun
Czasami odnoszę wrażenie, jakby prezydent Michał Zaleski postrzegał Toruń jako jedną wielką wyspę. Jakby w ogóle nie istniały sąsiednie gminy. Nieraz wydaje mi się, że ten "duży" traktuje "małego" jak pasożyta, który żywi się kolejnymi migrującymi mieszkańcami, podatkami i opłatami lokalnymi. Widzę to niestety coraz częściej. Współpraca między Toruniem a ościennymi gminami ogranicza się zazwyczaj do spełnienia podstawowych potrzeb: Toruńskie Wodociągi dostarczają wodę i odbierają ścieki z gmin, Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania wywozi śmieci. Jednym z symbolicznych wydarzeń, które przypomniało, że granice między miastem a gminami widnieją nie tylko na papierze, było zniknięcie kursów podmiejskich toruńskiego MZK. Umowa wygasła, a przewoźnik stawiał wójtowi Lubicza wygórowane warunki: gmina miała kupić trzy autobusy i płacić dwa razy więcej za przejechany kilometr. Lubicz znalazł rozwiązanie. Teraz jeżdżą tam wozy prywatnej firmy Mobilis.
Nad traktem czarne chmury
Kolejnym przykładem współpracy jest Trakt Leśny, o którym mówi się co najmniej od 2000 r. Trasa miałaby połączyć Toruń z Małgorzatowem, gdzie zakład ma m.in. firma Toruń-Pacific. Odcinek tej arterii jest już gotowy. Drogowcy w br. oddali do użytku odcinek ul. Olimpijskiej od Szosy Lubickiej do Konstytucji 3 Maja. Co ciekawe, na rondzie na zbiegu Konstytucji 3 Maja i Olimpijskiej powstał wlot do planowanego Traktu Leśnego. Władze Lubicza przekonały samorząd województwa, by dołożył do drogi prawie 3 mln zł. Toruń-Pacific jest gotów przeznaczyć na inwestycję 1 mln zł, a gmina - 1,5 mln zł. Magistratowi nie spieszy się z budową trasy do Małgorzatowa.
Od kilku miesięcy Urząd Gminy wymienia się korespondencją z miastem.
Najpierw władze Torunia stwierdziły, że ponownie należy opracować studium opcji, czyli wrócić do punktu wyjścia. Wójt Lubicza Marek Olszewski niedawno przedstawił konkretną propozycję: przekażcie gminie realizację zadania, czyli dokumentację projektową i pozwolenie na budowę, a miasto nie dołoży do tego projektu ani złotówki. Jaka jest odpowiedź? Decyzję w tej sprawie władze Torunia podejmą m.in. po konsultacjach z radnymi i mieszkańcami. Dlaczego Zaleski chce opóźnić budowę tej trasy? Mogę się tylko domyślać, że chodzi m.in. o przyszłoroczną kampanię wyborczą, a wymiana listów i stanowisk nie skończy się przed ogłoszeniem, kto zasiądzie w fotelu prezydenta Torunia. Trakt Leśny bowiem ma zwolenników i przeciwników np. radnego Zbigniewa Ernesta. Trzeba przerwać ten kabaret. Zaleski musi w końcu jasno stwierdzić, że chce lub nie chce, by droga do Małgorzatowa biegła lasem. Prezydent jednak, jak pokazały ostatnie lata, unika niepopularnych decyzji, które kosztowałby go utratę poparcia.
Punkt widzenia i siedzenia
Podobnie wygląda sprawa przebudowy ul. Nieszawskiej, czyli wylotówki na Wielką Nieszawkę. Od lat jest ona w opłakanym stanie i od lat się o niej tylko mówi. Jezdnia jest zbyt wąska. Nie ma tam chodników. Na ulicy jest tak dużo łat, że ze świecą można szukać oryginalnej nawierzchni. MZD powtarza jak mantrę słowa: "inwestycja jest uzależniona od pozyskania środków zewnętrznych". Nie mamy raczej już szans na zdobycie dotacji z Regionalnego Programu Operacyjnego. Już i tak dużo dostaliśmy na drogi z tego źródła. Trzeba podzielić trasę na odcinki i jak najszybciej ruszać z pracami.
Nieszawska i Trakt Leśny - to dla władz Torunia jedne z wielu dróg w naszym mieście. Dla sąsiednich gmin są to kluczowe trasy, od budowy lub modernizacji zależy ich rozwój. Tymczasem magistrat hamuje ten proces. Dla gmin są to inwestycje tej skali, co dla Torunia modernizacja Szosy Lubickiej czy budowa mostu. Trakt Leśny otworzy drogę do utworzenia strefy ekonomicznej w Małgorzatowie, a ul. Nieszawska podniesie nie tylko atrakcyjność Wielkiej Nieszawki, ale też zwiększy bezpieczeństwo kierowców. Mam świadomość, że dla Torunia nie są to pierwszoplanowe inwestycje i mamy na głowie teraz dużo droższe projekty. Nie można ich jednak blokować. Na wzajemnej współpracy możemy tylko zyskać. Wystarczy wyciągnąć rękę i wypracować porozumienie.
Do metropolii bydgosko-toruńskiej, o ile powstanie taki twór, wejdą nie tylko stolice regionu, ale też podtoruńskie gminy. Uczmy się ze sobą rozmawiać i dochodzić do kompromisów. Mam nadzieję, że 2010 nie będzie kolejnym straconym rokiem w przypadku tych inwestycji.