- Dzieci z trudem znoszą to, że nie mogą widywać się z rodzicami. "Wysiadają" psychicznie. Wszystko podyktowane jest oczywiście względami bezpieczeństwa. I zostaje tylko kontakt telefoniczny, ale to nie to samo... - mówi Ewa Ludwicka, wicedyrektor Centrum Pomocy Dziecku mieszczącego się przy ul. Mikołaja z Ryńska w Grudziądzu. - Nasi psychologowie starają się rozmawiać z dziećmi, aby pomóc im rozładowywać to napięcie.
Przed komputerem - grupowa nauka
Podopieczni nie opuszczają placówki, stosując się do zasady "zostań w domu". Nie wychodzą na dwór, nie chodzą do szkół, przedszkoli. Nauka szkolnych dzieci i młodzieży, także odbywa się zdalnie. Jednak... wiadomo, że nie ma tylu laptopów, czy stacjonarnych jednostek, aby każde dziecko miało dostęp do swojego sprzętu. Zdarzają się też problemy z łączami internetowymi.
Jak sobie zatem radzi placówka? Dzieci zwykle grupami wiekowymi siedzą przed komputerami i słuchają e-lekcji. - Szkoły, które z nami współpracują przesyłają nam zadania, staramy się przerabiać ten materiał, ale nie jest łatwo bo jest go bardzo dużo - wyjaśnia Ewa Ludwicka.
Wicedyrektor Centrum Pomoc Dziecku podkreśla też, że współpracujące szkoły idą na przysłowiową "rękę" i pomagają też na tyle ile mogą. Wspierają też sponsorzy oraz przyjaciele i sympatycy "Centrum".
Wychowawcy są przeciążeni i brakuje ich
Kolejnym problemem, z którym borykają się władze placówki jest niepełna obsada kadrowa. Chodzi o to, że pracownicy także przebywają na zwolnieniach lekarskich, korzystają z "opieki" na swoje dzieci. W ubiegłym tygodniu, z różnych powodów, obsada była mniejsza o ponad 20 osób, czyli ok. jedną czwartą pracowników.
- Zwróciliśmy się do urzędu miejskiego, aby może oddelegować pracowników oświaty bądź wolontariuszy do odrabiania lekcji z naszymi dziećmi, bo z tym są trudności ze względu na ograniczoną liczbę personelu - dodaje Ewa Ludwicka.
Jak się okazuje, nie ma możliwości prawnych, by oddelegować innych nauczycieli do domu dziecka, gdyż są oni związani umowami z konkretnymi placówkami oświatowymi. - Chcą pomóc, zwrócimy się do grona pedagogicznego o to, by w tej trudnej sytuacji zdecydowali się na formę wolontariatu i otoczyli wsparciem Centrum Pomocy Dziecku - mówi Beata Adwent, rzecznik prasowy ratusza.
Dbają o to, by dzieci nie rozchorowały się, bo w mieście trudno o opiekę medyczną
W placówce przebywają dzieci od noworodków, przez niemowlaki, przedszkolaki i maluchy po młodzież. Dyrekcja drży o ich zdrowie ze względu na utrudniony dostęp do opieki medycznej w naszym mieście. [przyp. red. SOR dziecięcy tylko dla "nagłych" przypadków"] - Bardzo dbamy, aby dzieci nie chorowały - podkreśla Ewa Ludwicka. - A strach jest tym większy, że w tak dużej grupie łatwiej o infekcje i inne dolegliwości. Stąd kładziemy duży nacisk na bezpieczeństwo: mamy płyny dezynfekcyjne, maseczki. Przestrzegamy wszelkich zasad, o jakie apelują służby sanitarne.
TUTAJ PRZECZYTASZ O OGRANICZENIU PRACY SOR-U DZIECIĘCEGO: SOR dziecięcy w Grudziądzu tylko dla "nagłych przypadków". Rodzice z maluchami są odsyłani do szpitali w innych miastach
Domy dziecka w powiecie, także drżą o to by dzieci nie rozchorowały się
O podobnych - oprócz kadrowych - problemach mówi też Adam Olejnik, starosta powiatu grudziądzkiego, na terenie którego funkcjonują dwie placówki opiekuńczo - wychowawcze w Wydrznie i Białochowie. W nich przebywa łącznie ponad 50 wychowanków. - Brak pełnego dostępu do opieki medycznej na terenie powiatu po wyłączeniu szpitala w Grudziądzu, to jeden z największych problemów. To są większe grupy dzieci i tutaj zawsze może się coś przydarzyć. Już tak się stało, że z jednej z naszych placówek wychowankowie byli kierowani do szpitala w Bydgoszczy - mówi Adam Olejnik.
