Przypomnijmy, że do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy z 16 na 17 stycznia 2013 roku na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego szpitala. W czwartek (16 stycznia) ciężarna kobieta trafiła do szpitala w 35. tygodniu ciąży bliźniaczej. Tam, zgodnie z zaleceniem ginekologa, miał zostać przeprowadzony zabieg cięcia cesarskiego. Od personelu kobieta usłyszała, że cesarka może zostać wykonana następnego dnia rano, bo na miejscu nie było specjalisty od USG. W nocy rozpoczął się dramat kobiety. Na kilka godzin przed planowanym porodem jej nienarodzone jeszcze bliźnięta zmarły. Kobieta czekała do rana na pomoc lekarza. Sprawa trafiła do prokuratury. Rozpoczęto postępowanie.
Po niespełna dwóch latach od tragedii rodziny Szydłowskich prokuratura umorzyła postępowanie. - Powodem umorzenia postępowania są dwie opinie biegłych z Warszawy i Bydgoszczy, z których wynika, że nie można jednoznacznie wskazać przyczyn śmierci nienarodzonych dzieci - mówi prokurator Krzysztof Baranowski.
W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku od czasu tragedii wiele się zmieniło, przede wszystkim kierownictwo oddziału. Ordynator, który tego dnia akurat pełnił dyżur, najpierw został zawieszony, a po kilku dniach zwolniony z pracy. Kilka miesięcy po dramacie rodziny Szydło-wskich ordynator zmarł.
Placówka wzbogaciła się o sprzęt medyczny najnowszej generacji. Na oddziale ginekolo-giczno-położniczym znajduje się system ośmiu aparatów KTG z wideotransmisją, a także najnowocześniejszy aparat USG.
Po tej sprawie Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył na lecznicę gigantyczną karę pieniężną. Po odwołaniu się od niej placówka ostatecznie musiała zapłacić 75 tys. zł.
Czytaj więcej: Prokuratura: - Nie ma winnych śmierci bliźniąt [oś czasu]