Niedawno ujawniliśmy, że przewodniczący włocławskiej Rady Miasta Rafał Sobolewski rozliczył delegację z wyjazdu na zebranie zarządu Związku Miast Nadwiślańskich w Toruniu. Ale posiedzenie nigdy się nie odbyło. Sobolewski tłumaczył się m.in, że jego sekretarka zawiadomiła go odwołaniu spotkania, gdy już dojechał do grodu Kopernika.
W miniony poniedziałek do Prokuratury Okręgowej we Włocławku wpłynęło doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez szefa rady. Sugerowano też sprawdzenie wcześniejszych delegacji Sobolewskiego, które były tak częste, że prezydent Andrzej Pałucki odebrał mu służbowy samochód. W imieniu klubu radnych Włocławskiej Wspólnoty Samorządowej pismo sygnował radny Józef Mazierski. Dostał je do wiadomości m.in. minister sprawiedliwości Andrzej Czuma i prezydent Pałucki.
Sobolewski dowiedział się o donosie przez przypadek, właśnie od Pałuckiego. Pobiegł do Mazierskiego, z którym się zna od lat. Radny oniemiał. Potem zaklinał się na wszystkie świętości, że ktoś się pod niego podszył i na dodatek sfałszował podpis. Zaraz pojechał do prokuratury i złożył w tej sprawie pisemne oświadczenie. Sobolewski błyskawicznie zwołał konferencję prasową, na której ujawnił te fakty. Jego zdaniem, jest to element brudnej gry politycznej skierowanej przeciw jego osobie.
- To największe świństwo, które zrobiono mi w życiu. Nie będę dociekał, jakie były intencje tego kłamcy i fałszerza - mówi Mazierski. Radny jest wicedyrektorem miejscowego szpitala, nadzorowanego przez marszałka. Faktycznie, trzeba być samobójcą, by donosić na lidera włocławskiej PO, która rządzi w sejmiku.
Ale mleko już się wylało. Czy radny tego chce, czy nie, doniesienie wraz z oświadczeniem Mazierskiego trafiło wczoraj do Prokuratury Rejonowej we Włocławku. Jak informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej Wojciech Fabisiak, polecono wszcząć postępowanie sprawdzające. Dotyczy ono sfałszowania podpisu radnego, ale też podejrzenia wyłudzenia należności za delegację oraz poświadczenia nieprawdy na tym dokumencie.
