
Po zakończeniu kariery pan Wojciech był trenerem w Apatorze (rozstał się z nim po tym, jak oskarżył swoich zawodników o sprzedaż meczu Motorowi Lublin) i w GKM-ie Grudziądz, ale sukcesów jako szkoleniowiec wielkich nie osiągnął.

Po zakończeniu pracy trenerskiej zajął się prowadzeniem własnej firmy i zaczął aktywnie spędzać czas. Poświęcił się bieganiu, pływaniu i surfingowi. Zwiedza też kraj na swoim motocyklu. A jakie miał bonusy z uprawiania żużla? "Prawie żadnych. No, może jak mnie milicja złapała za przekroczenie prędkości i zobaczyła nazwisko, to kończyło się na „żeby to było ostatni raz!”. Pieniędzy wtedy dużych w żużlu nie było. Co się zarobiło w trakcie sezonu ze stypendiów klubowych czy kadrowych, musiało wystarczyć na zimę. Kontraktów wtedy nie było. Miło mi jest za to kiedy teraz, przy okazji prowadzonej przeze mnie działalności podaję nazwisko i ludzie je kojarzą po tylu latach" - powiedział nam w jednym z wywiadów.