- Rachunek przyjdzie później zapłacić w postaci wyższego VAT-u, deficytu czy innych opłat. Koszty pokryją głównie przedsiębiorcy i pracownicy sektora prywatnego - - mówi Krzysztof Kolany, główny analityk portalu Bankier.pl.
Jednak pracownikom też się ma się polepszyć. Minister Kamysz obiecał im, że już nie będą w nieskończoność pracować na umowach czasowych, bo najwyżej do 36 miesięcy, a później przejdą na stałe etaty.
- Lepiej by było po 18-24 miesiącach, bo okres 36 miesięcy, czyli trzech lat, zrodzi patologie. Firmy mogą w tym czasie w pełni korzystać z pracownika, a później go zwolnić i przyjąć nowego, znowu na czas określony - uważa Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ Solidarność.
- To jeszcze bardziej zwiększy i tak olbrzymie koszty firm, a w dłuższej perspektywie odbije się na zatrudnionych. Przedsiębiorców nie będzie stać, by płacić coraz większy ZUS i podatki, zaczną zwalniać - mówi zaś Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. A. Smitha. - To również uderzenie w konstytucyjną swobodę zawierania umów, więc powinno trafić do Trybunału Konstytucyjnego.
