Prokuratura w Szczecinie przekazała do Włocławka część materiałów dotyczących śledztwa w sprawie firmy Mecom, zajmującej się udzielaniem pożyczek. Właśnie we Włocławku działały dwie agencje szczecińskiej spółki. W prasie zamieszczały informacje oferując zakupy rozmaitych towarów na dogodne raty. Nie byli potrzebni ani poręczyciele, ani zaświadczenia o zarobkach, trudno więc się dziwić, że chętnych nie brakowało.
Klientów obsługiwali dobrze ubrani i przekonujący agenci, którzy wcześniej przeszli specjalne przeszkolenie. Pożyczkobiorcy otrzymywali do podpisania umowy, zgodnie z którymi trzeba było wnieść opłaty wstępne w wysokości 3 proc. pożyczki. Interesantów nie informowano, że chodzi o "system argentyński", funkcjonujący na zasadzie punktów i losowań. Naiwni podpisywali wypełnione drobnym pismem umowy, wpłacali prowizję i czekali na obiecane pożyczki. W samym Włocławku oszukanych jest ponad 400 osób. Większość z nich zorientowała się, że coś jest nie tak i sami chcieli zrezygnować z umów. Wtedy dowiadywali się, że prowizja przepada.
- Firma bazowała na ludzkiej naiwności - mówi prokurator Jan Stawicki, naczelnik wydziału postępowania przygotowawczego w Prokuraturze Okręgowej we Włocławku. - Śledztwo w tej sprawie prowadzimy pod kątem oszustwa i naruszenia prawa bankowego.
